Rozdział 21

2.5K 62 14
                                    

- Czy Ty już całkowicie oszalałaś?! - Ashley podniosła głos, wyrzucając ręce do góry.

Patrzyłam na nią spod brwi, nerwowo bawiąc się dłońmi. Opowiedziałam im o moich wczorajszych wiadomościach z John'em i spotkaniu, na które mnie zaprosił. Nawet jeśli wcześniej moje wątpliwości nie były, aż tak duże, teraz przybrały ogromnych rozmiarów. Czułam się cholernie głupio.

James nic się nie odzywał. Patrzył się gdzieś przed siebie, z grymasem na ustach. Uważał tak samo jak Ashley.

- Co właściwie jest w tym złego? - odezwałam się - Jestem wolna, lubię John'a, a to tak naprawdę niekoniecznie musi być randka.

Starałam się brzmieć pewnie. Chciałam ich przekonać do tego pomysłu. A może najbardziej chciałam przekonać samą siebie. Zdusić poczucie winy, które zaczęło ciążyć na moich barkach.

- Od kiedy umawianie się z dwoma facetami, którzy są swoimi znajomymi, jest normalne?! - blondwłosa nadal była wściekła.

Gula w moim gardle zaczęła nieprzyjemnie rosnąć. Wiedziałam, że miała rację. Że popełniałam błąd i powinnam się wycofać. Ale jakaś część mnie, która była niezwykle wściekła i urażona przez Harry'ego, nie chciała odpuścić. Kompletnie przejęła nade mną władzę.

- Nie byłam z Wilson'em na randce - wydusiłam.

Ashley spojrzała na mnie jak na idiotkę. Przypomniałam sobie, jak o wielu rzeczach im nie powiedziałam. Jak sprytnie przekonałam ich i samą siebie, że moje spotkanie z Harry'm, było prawdziwą randką. Tylko sęk w tym, że nie było. I nie ważne w jak piękne słowa bym to ujęła, nie mogłam wiecznie temu zaprzeczać.

- Mam dosyć tej rozmowy - powiedziałam, wstając z ławki - Nie będę nikogo przepraszać za swoje wybory.

Zebrałam swoje rzeczy i powoli odeszłam w stronę drzwi szkoły. Czułam jak moje ciało zaczęło płonąć. Byłam sumą wszystkich swoich złych decyzji, sumą błędów - niczym więcej.

***

Szłam powoli chodnikiem w stronę jednej z kawiarni, w której umówiłam się z John'em. Ręce mi drżały, a mój oddech był ciężki. Wciąż zastanawiałam się, czy nie powinnam się odwrócić i wrócić do domu. Czy na pewno, aż tak chciałam mącić w swoim życiu?

Przystanęłam pod budynkiem, wyciągając z tylniej kieszeni spodni swój telefon. Byłam dziesięć minut przed czasem. Wygrzebałam w kurtce papierosy i odpaliłam jednego. Przyjemny zapach dymu, przepływający przez moje płuca lekko mnie uspokoił. Stałam przed wejściem i rozglądałam się dookoła. Czerwone lampki w mojej głowie, wciąż intensywnie świeciły. Nie mogłam się dłużej oszukiwać, po prostu nie powinnam była tego robić.

Wyrzuciłam niedopałek na ziemię i zdeptałam go butem. Włożyłam ręce do kieszeni kurtki i biorąc głębokich wdech, postanowiłam wrócić do domu. Odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale gdy tylko uniosłam wyżej wzrok moim oczom ukazał się blondwłosy chłopak. Przystanęłam, czując jak serce na moment przestaje mi bić. Już nie było odwrotu.

- Cześć, Jenny - powiedział radośnie - Jak miło Cię widzieć.

Jego ciepły uśmiech już na mnie nie działał. Chociaż bardzo chciałam zdobyć się na to samo, nie potrafiłam. Stres i poczucie winy przysłoniły we mnie wszystkie pozytywne emocje.

- Ciebie też, John - odpowiedziałam, ale mój głos był drżący i niepewny.

Chłopak zdawał się w ogóle tego nie zauważyć. Wskazał ręką na drzwi kawiarni i zaproponował żebyśmy weszli. W głębi siebie chciałam uciekać, ale powoli podążałam tuż za nim. Niepewnie stawiałam każdy krok, aż w końcu znaleźliśmy się w środku.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now