Rozdział 4

3.5K 89 25
                                    

Leżałam z zamkniętymi oczami, z grymasem na twarzy. Bolał mnie każdy mięsień, kość, skóra. Czułam się jakby przejechała po mnie ciężarówka. Próbowałam zmusić się do otwarcia oczu, ale gdy tylko to robiłam jasne światło oślepiało mnie, zmuszając do ich ponownego zamknięcia. Jęknęłam, poruszając się na łóżku. Czułam się fatalnie.

Trochę minęło, zanim przyzwyczaiłam się do światła. Powoli odwróciłam głowę, wciąż leżąc. Obok mnie cicho pochrapywała Ashley. Jej blondwłosy były splątane i rozrzucone na poduszce. A mina wyrażała niezwykły spokój. Chwilę się w nią wpatrywałam, unosząc delikatnie kącik ust do góry. Wyglądała tak niewinnie i zwyczajnie dobrze. 

Najciszej jak potrafiłam zmusiłam się do siadu i spuszczenia nóg na ziemię. Postawiłam bose stopy na zimnych panelach, przez co przeszedł mnie dreszcz. Powoli skierowałam się do fotela, stojącego w rogu pokoju. Moje kości wydawały nieprzyjemny dźwięk, przy każdym moim ruchu. Chwyciłam swoją torebkę i szybko przejrzałam jej zawartość, w duchu dziękując bogom, że niczego nie zgubiłam. 

Byłam już spokojniejsza, podchodząc do szafy. Wygrzebałam z niej szare luźne dresy i czarną dużą bluzę. Z szuflady na dole wyciągnęłam bieliznę i na palcach udałam się do drzwi. Chwyciłam klamkę i jeszcze raz spojrzałam na swoją przyjaciółkę. Nadal była pogrążona w głębokim śnie, a ja znów się do siebie uśmiechnęłam. 

Łazienka znajdowała się na końcu korytarza. W domu było niezwykle cicho, więc mój ojciec najprawdopodobniej jeszcze nie wrócił. Powoli do niej weszłam i położyłam czyste ubrania na pralce, zdejmując z siebie za duży szary t-shirt i luźne spodenki tego samego koloru. Patrzyłam na siebie w lustrze, z grymasem skanując swoją twarz. Wyglądałam okropnie. Moje włosy sterczały na wszystkie strony, a na policzkach znajdowały się resztki tuszu.

Odkręciłam wodę pod prysznicem i weszłam pod strumień. Ciepło otuliło moje ciało. A ja chwilę stałam nieruchomo, nie potrafiąc się poruszyć. W mojej głowie przewinęły się wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Wsadziłam dłonie we włosy i lekko za nie pociągnęłam. Było mi tak nieprzyjemnie. W moich myślach pojawił się brunet o kręconych włosach i chociaż starałam się wyrzucić ten obraz z głowy, nie potrafiłam. 

Wciąż zastanawiałam się, co mnie pchnęło do tego, żeby dać się wciągnąć w tę głupią grę. Może czasem i moje granice zostawały przekroczone i potrzebowałam zainterweniować. Ale nadal zwykle taka nie byłam. Zazwyczaj biernie przyglądałam się temu, co ludzie ze mną robią. Cicho wsłuchiwałam się w niechciane słowa i ciszą odcinałam się od tego, co nie było dla mnie dobre. I ja po prostu nie krzyczałam. Nie krzyczałam i nigdy nie czułam takiej złości widząc obcego człowieka. A tym razem jednak wybuchłam. Może to była wina alkoholu? - wciąż się zastanawiałam.

Potrząsnęłam głową. Mogłam wpakować się w takie kłopoty... W duchu dziękowałam niebiosom, że ta rozmowa nie poszła dalej. Że Ashley wyszła wtedy przed kamienicę. Że tak się to wszystko skończyło. I stojąc tak pod strumieniem wody już zadecydowałam. Nigdy więcej nie pojawię się tam gdzie on. Nigdy więcej nie postawię się już w takiej sytuacji.

Prysznic brałam dobre półgodziny, a gdy w końcu się wytarłam i ubrałam w świeże ciuchy, wróciłam do swojego pokoju. Cicho zamknęłam za sobą drzwi, a gdy się odwróciłam podskoczyłam do góry wydając z siebie głośny pisk. Ashley stała oparta o parapet, w ręce trzymając swój telefon, który prawie wypuściła, zanosząc się śmiechem.

- Gdybyś widziała swoją minę... - zgięła się w pół, łapiąc się za brzuch.

Przewróciłam oczami i usiadłam na brzegu łóżka. Przygryzłam dolną wargę, z zainteresowaniem się jej przyglądając. Blondwłosa wróciła już do swojej poprzedniej czynności i wlepiła wzrok z powrotem w telefon.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now