Rozdział 62

2.2K 77 24
                                    

Wierciłam się niespokojnie w łóżku, nie potrafiąc zasnąć. Całą noc obracałam się z boku na bok, ale pomimo moich starań, sen nie chciał nadejść. 

Spojrzałam w stronę okna. Słońce zdążyło już wzejść, ale na dworze nadal pozostawało szaro. Przeciągnęłam się, sięgając po swój telefon i sprawdzając na nim godzinę. Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że dochodziła dopiero szósta.

Od dwóch tygodni nie spałam dobrze. Właściwie prawie w ogóle nie spałam. Wciąż na nowo albo budziłam się w nocy albo nie potrafiłam zasnąć. Męczyły mnie koszmary, w których słyszałam przeraźliwy krzyk Harry'ego i myśli, których nie potrafiłam od siebie odsunąć. Nie byłam w stanie poukładać sobie tego wszystkiego w głowie.

Odkąd następnego dnia po walce, wyszłam z domu Wilson'a, więcej go nie widziałam. Uporczywie czekałam, aż to on pierwszy się do mnie odezwie. Na każdy dźwięk powiadomienia w swoim telefonie, zrywałam się z nadzieją, że to on. W nocy nadsłuchiwałam każdego przejeżdżającego samochodu, pragnąc by tym razem był to on. Ale pomimo kolejnych dni i nadziei, w której na niego czekałam, jego nie było. Co jakiś czas wysyłałam wiadomości do Mike'a, z pytaniem jak Harry się czuje. Wystarczyła mi krótka odpowiedzieć, że jest lepiej. To sprawiało, że jakiś niewidzialny ciężar, powoli spadał z moich barków. 

Niechętnie wstałam z łóżka i przeczesałam palcami swoje poplątane włosy. Spojrzałam w stronę lustra, stojącego w rogu pokoju i skrzywiłam się na swój widok. Wyglądałam koszmarnie. Miałam poszarzałą cerę, a cienie pod moimi oczami z dnia na dzień zdawały się być coraz większe. 

Podeszłam do szafy, chcąc znaleźć w niej coś na przebranie. Przez bałagan, jaki w niej panował, gdy tylko otworzyłam drzwiczki, prawie cała jej zawartość wylądowała na ziemi. Westchnęłam zirytowana, schylając się i biorąc w ręce garść ubrań. Już miałam je wrzucić z powrotem do pułki, gdy coś przykuło moją uwagę. Zastygłam bez ruchu, czując bolesne ukłucie w sercu. Przymknęłam powieki, bijąc się z myślami. Czy to na pewno był dobry czas?

Przygryzłam swoją wargę i wypuściłam wszystko, co miałam w rękach. Wygrzebałam ze stosu bluzę Harry'ego i zarzuciłam ją na siebie. Przyjemny materiał otulił moje ciało. Oczy lekko mi się zaszkliły. Pierwszy raz naprawdę za nim tęskniłam.

***

Stałam na chodniku i wpatrywałam się w szarą kamienicę przed sobą. Serce biło mi tak szybko, że bałam się, że lada moment wyskoczy mi z piersi. Nie byłam pewna, czy powinnam tam wchodzić. Nie czułam się na to gotowa. Nie przemyślałam tego, co powinnam mu powiedzieć. Decyzję podjęłam nagle, impulsywnie i w duchu modliłam się, bym tego nie żałowała.

Powoli weszłam do budynku, a do moich nozdrzy dotarł ten znajomy, nieprzyjemny zapach. Trzymałam się mocno barierki, przemierzając strome schody. W korytarzu jak zwykle było ciemno i musiałam uważać, by się nie potknąć.

Z obawą stanęłam przed odpowiednimi drzwiami. Wpatrywałam się w ciemne drewno, zastanawiając się, czy się nie odwrócić. W końcu wyciągnęłam dłoń i zapukałam. Zbyt długa cisza obijała się nieprzyjemnie o moje uszy. Bałam się, że śpi lub nie ma go w domu. 

Nagle jednak usłyszałam przekręcany klucz w zamku. Puls mi przyspieszył, a ja na moment przestałam oddychać. Z niepewnością czekałam, aż drzwi się otworzą. Powoli dostrzegłam zdezorientowaną twarz Harry'ego, który błądził wzrokiem po moim ciele. Nie spodziewał się mnie.

Przełknęłam ciężko ślinę, bawiąc się swoimi spoconymi dłońmi. 

- Cześć - powiedziałam siląc się na blady uśmiech.

LOST (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz