Rozdział 34

2.2K 63 13
                                    

Nie myślałam racjonalnie. Byłam zaślepiona złością i rozczarowaniem. Świat, w którym żyłam i w który tak bardzo wierzyłam, okazał się kłamstwem. Nie potrafiłam opanować bólu, który znajdował się w środku mnie. Wiercącej dziury i pustki. Nie pomagał alkohol, pochopne decyzje, ani wiara, że robię dobrze. Bo przecież przestałam już w to wierzyć. Dobro i zło rozlało się w jedną wielką plamę i nie potrafiłam już rozróżnić, co jest czym. 

Patrzyłam na radosnego John, a wszystko we mnie się przewracało. Dlaczego pomimo sympatii, która od niego biła, nie czułam się z nim komfortowo? Jakby posiadał na sobie starannie wykreowaną maskę. I jakbym nie chciała nigdy dowiedzieć się, co jest pod nią.

Nie wiedziałam, jak zacząć. Myśli gubiły się w mojej głowie. Serce biło nieco szybciej. Przez moment chciałam uciec. Nie brnąć w to dalej i po prostu odpuścić. Ale on już tu był. Już powiedziałam A, więc musiałam powiedzieć też i B.

Usadowił się wygodnie na krześle tuż obok mnie. Był taki swobodny i szczęśliwy. Mdliło mnie na widok takiej radości. Zastanawiałam się, czy nie widzi, w jakim jestem stanie? Czy nie zauważył, jak bardzo przygniotło mnie życie?

Spojrzał na kieliszki przede mną, z których utworzyłam rząd swojego żałosnego życia. Pogodna mina nadal go nie odpuszczała. Mój lekko zirytowany wzrok, śledził każdy jego ruch. Widziałam, jak unosi do góry rękę, zmuszając barmana by zwrócił na niego uwagę.

- Dwa razy to samo - powiedział ciepło, wskazując na puste szkliwo przede mną.

Chłopak od niechcenia pokiwał głową i nalał do czystych kieliszków wódki. Czułam, że wypiłam już zdecydowanie za dużo i jeszcze chwila, a stracę kontakt z rzeczywistością. John sięgnął po alkohol i uniósł go do góry, jakby chciał się nim ze mną stuknąć. Podążałam za jego ruchami, biorąc do ręki wódkę. 

- Za nas! - wzniósł toast i wypił zawartość.

Zemdliło mnie, ale nie miało to nic wspólnego z piciem. Patrzyłam na chłopaka obok siebie i czułam, że jesteśmy oddaleni od siebie lata świetlne. Widziałam, jak bardzo się różnimy. Jak stawiam mury między nami i nie mam zamiaru ich burzyć. I najbardziej w tym wszystkim nie potrafiłam uwierzyć, że on tego nie widział. Miałam wrażenie, że był zaślepiony swoją własną wizją świata. 

Wypiłam wódkę, lekko się krzywiąc. Każdy kolejny łyk sprawiał, że miałam już dość. Wpatrywałam się w swoje dłonie, które trzymałam na blacie. Musiałam przejść do sedna. Załatwić to jak najszybciej, bym mogła się od niego uwolnić. Nie podobała mi się atmosfera między nami. Wszystkie czerwone flagi znów zaczęły złowieszczo powiewać.

- Muszę cię o coś zapytać - wydusiłam, odwracając wzrok w jego stronę.

Pokiwał głową, dając mi tym znak bym kontynuowała. Zmarszczyłam lekko brwi, przyglądając się kącikom ust, które miał uniesione. Naprawdę, nie widział, że nie jestem w najlepszym stanie?

- Wiem, że znasz mojego brata - zaczęłam cicho.

Mój głos lekko drżał, ale starałam się brzmieć pewnie. Nie chciałam być rozpoznał, jak trudne to dla mnie było. Nie miałam zamiaru zanadto się przed nim otwierać. Potrzebowałam tylko ułożyć ostatnie elementy układanki. Nie potrafiłam jednak zrobić tego bez niego.

- Tak? - zapytał niepewnie.

Uśmiech zszedł z jego twarzy. Widziałam, jak ciężko przełyka ślinę, uważnie mi się przyglądając. Wydawało mi się, że jego pogodny wyraz twarzy jest tylko maską, którą resztami sił stara się utrzymać. Postanowiłam jednak to zignorować. 

- Wiem też o William'ie i Harry'm - dokończyłam.

Patrzyłam pusto przed siebie, przyglądając się rządowi butelek z alkoholem. Błądziłam po nich wzrokiem, jakbym czegoś pomiędzy nimi szukała. Zdawało mi się, że w pomieszczeniu zrobiło się wyjątkowo cicho. Że świat na krótką chwilę ucichł.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now