Nie wiem, jak długo leżeliśmy w ciszy, wpatrzeni w rozgwieżdżone niebo. Mimowolnie znajdowałam gwiazdozbiory i liczyłam je w pamięci. Starałam się z całych sił, nie myśleć o matce, ale jej obraz nie chciał opuścić mojej głowy. Wyraźnie widziałam jej brązowe, błyszczące oczy. Długie rzęsy, mały nos. Widziałam krótkie, kasztanowe włosy, układające się w idealne fale. Wszystko to, uderzyło we mnie z ogromną siłą. Mówiąc, że bolało to za mało. Moje serce rozpadło się na tysiące malutkich kawałeczków. Ale nie chciałam uciekać. Nie miałam ochoty wstawać i odejść. Pragnęłam to przeżyć, przeboleć. Jakbym w ten sposób się z nią żegnała. Kończyła jakiś ważny rozdział i stawiała krok do przodu.
- Mój tata mówił, że gdy umierasz stajesz się gwiazdą - powiedział nagle, Harry.
Odwróciłam zaskoczona wzrok w jego stronę. Prosiłam w myślach by przestał, by już więcej nic nie mówił. To jeszcze bardziej mnie łamało, a ja nie chciałam się przy nim rozpaść. A mimo to, nie potrafiłam mu przerwać. Nie miałam siły otworzyć ust i cokolwiek powiedzieć. Po prostu wpatrywałam się w jego profil. W rzęsy, kładzące się cieniem na jego twarz, w duży, garbaty nos, w błyszczące, zielone oczy. Patrzyłam na jego kręcone włosy, rozrzucone po ziemi. Wyglądał jak dzieło sztuki, jak człowiek stworzony przez samego Boga.
- W dzieciństwie myślałem, że jeden z tych małych świecących punktów, jest moim psem - kontynuował - Zabawne, prawda?
Odwrócił się, patrząc prosto na mnie. Nie potrafiłam się poruszyć. Miałam wrażenie, że zamknęliśmy się w nieskończoności.
- To piękne - wyszeptałam.
Mój głos był cichy i zachrypnięty. Moje oczy wciąż błyszczały od zgromadzonych w nich łez.
- To naiwne - poprawił mnie.
Pokręciłam przecząco głową, uśmiechając się smutno. Nasze spojrzenia wciąż pozostawały złączone.
- Mama kładła się ze mną w taki sam sposób, za domem - powiedziałam nagle, zaskakując samą siebie - Gdy byłam mała nauczyła mnie wszystkiego o gwiazdach i kosmosie. Wyczekiwałam na te wieczory, bardziej, niż na boże narodzenie. To było tylko nasze, intymne i takie ważne.
Harry błądził wzrokiem po mojej twarzy, czujnie mnie obserwując. Jego mina nic nie wyrażała. Trudno było mi rozpoznać, czy w ogóle jest zainteresowany tym co mówię, czy nie wychodzę na idiotkę tak mu się zwierzając.
- Teraz już się nie kładzie? - zapytał całkowicie pozważnie.
Nie wiedząc czemu, zaczęłam się śmiać. Coś sprawiło, że chciałam płakać i śmiać się w głos. W tym było wszystko i nic. Jak w nas.
- Nigdy się nawet nie zastanawiałam, czy gdyby żyła, wciąż byśmy to robiły - odpowiedziałam w końcu szczerze.
Widziałam, jak Wilson poważnieje. Mimo, iż było to prawie niewidoczne, spiął się lekko, a jego oczy zabłyszczały intensywniej. Już drugi raz zapragnęłam go pocałować. I tym razem, zamiast karcić się w myślach, przełknęłam ciężko ślinę i szukałam w jego twarzy tej samej chęci. Ale nie wiem, czy jej tam nie było, czy nie potrafiłam jej rozpoznać.
- Współczuję straty mamy - powiedział nagle, odwracając głowę w stronę nieba.
Zrobiłam to samo. Intymna magia zmalała. W pewnym momencie znów usłyszeliśmy ogromny hałas, a nad naszymi głowami pojawił się samolot. Kolejny raz wstrzymałam powietrze, obserwując go uważnie. To było takie magiczne. Czułam się jakbyśmy byli jedynymi osobami na świecie, które mają możliwość takiego widoku.
- Chyba już lubię samoloty - powiedziałam, gdy zniknął z naszego pola widzenia.
Harry zaśmiał się pod nosem.
CZYTASZ
LOST (ZAKOŃCZONE)
RomanceJenny ma 18 lat. Żyje spokojnie, wśród najbliższych, przygotowując się do egzaminów. Jednak los ma wobec niej inne plany. Przez przypadek poznaje Harry'ego. Aroganckiego, pewnego siebie chłopaka, który nie pała do niej sympatią. A mimo to wszechświa...