Rozdział 18

2.6K 71 10
                                    

Przetarłam zmęczone oczy, próbując przyzwyczaić się do światła. Słońce przedostawało się przez okno, oświetlając pomieszczenie. Powoli podniosłam się na łokciach i spojrzałam na ścienny zegar, na przeciwko łóżka. Dwunasta. Otworzyłam szczerzej powieki, zrzucając z siebie w pośpiechu kołdrę i wstając. Lekko zachwiałam się na nogach i ruszyłam do lustra. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Lekko opuchniętym oczom, niewielkim sińcą pod nimi. Rozplątałam włosy i związałam je w niedbałego koka. Poprawiłam swoją za dużą, białą koszulę i podeszłam w stronę drzwi.

Nawet nie chciałam myśleć, jak wielka kłótnia czeka na mnie na dole. Nie dość, że wczoraj nie dawałam znaku życia, to teraz jeszcze spałam do południa, przedłużając zdenerwowanie ojca.

Wzięłam głęboki wdech, naciskając na klamkę. Wyszłam na palcach na korytarz, rozglądając się dookoła. Wytężyłam słuch, ale w domu panowała kompletna cisza. Cała spięta, stawiałam kolejne kroki schodząc ze schodów. Zastanawiałam się, jak powinnam się z tego wszystkiego wytłumaczyć.

Weszłam do salonu, spodziewając się, że zobaczę tatę siedzącego na fotelu, jak to zwykle robił w niedzielę. Co tydzień siadał na swoim ulubionym miejscu i czytał gazetę. Ale tym razem go nie było. Poszłam więc do kuchni, czując jak napięcie we mnie, powoli zaczyna narastać.

Przystanęłam w progu, widząc William'a siedzącego przy wyspie. Uniósł swój wzrok, chwilę mi się przyglądając.

- Gdzie tata? - zapytałam cicho.

Nadal rozglądałam się po pomieszczeniu, jakbym za chwilę miała go gdzieś zobaczyć.

- Pojechali z Lindą za miasto - odparł.

Wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku. Objęłam się ramionami, czując nagłą potrzebę schowania się.

- Jest na mnie zły? - pytałam dalej.

William powoli pokręcił głową, zaprzeczając. Ta odpowiedzieć mnie zdziwiła. Ojciec rzadko kiedy odpuszczał nam jakieś występki i naprawdę mało kiedy nie był po tym na nas zły. Razem z William'em, pomimo dużej swobody, musieliśmy przestrzegać też wiele zasad.

Uniosłam wysoko brwi, nie kryjąc zaskoczenia.

- Gdyby nie James, pewnie byłabyś już martwa - zażartował.

Coś ścisnęło się w moim brzuchu. Kompletnie zapomniałam o James'ie i o moim małym kłamstwie. Zrobiłam krok w stronę swojego brata, starając się opanować drżenie nóg. Nie chciałam by poznał po mnie, jak bardzo mnie to zaskoczyło.

- Ojciec zadzwonił do niego, gdy zdał sobie sprawę, że zapomniałaś telefonu - wskazał ręką na szafkę kuchenną.

Spojrzałam w tamto miejsce i dostrzegłam małe, czarne urządzenie. Miałam ochotę rzucić się do niego i sprawdzić wszystkie powiadomienia. Zadzwonić do James'a i wszystko mu wytłumaczyć.

- Morris powiedział, że zasnęłaś gdy oglądaliście film. I że nie ma serca cię budzić - mówiąc, przyglądał mi się z powagą.

Przytaknęłam ze zrozumieniem głową, lekko się rozluźniając. Byłam mu tak bardzo wdzięczna.

- Ach, no tak - odpowiedziałam, jakbym nagle wszystko sobie przypomniała.

William uniósł z kpiną brwi. Przełknęłam ciężko ślinę, odwracając się od niego i podchodząc do lodówki. Wyciągnęłam z niej sok pomarańczowy i nalałam go do szklanki, znajdującej się nieopodal.

- Masz zamiar nadal w to grać?

Spojrzałam zdziwiona na brata. Jego ton był poważny, a mina skupiona.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now