Rozdział 24

2.4K 64 6
                                    

W poniedziałek, w porze lunchu, siedzieliśmy na jednej z ławek przed szkołą. Na stoliku przed sobą ustawiłam swoje pudełko z makaronem, ale zamiast jeść, grzebałam w nim tylko widelcem. Kompletnie nie miałam apetytu.

Ashley ochoczo rozmawiała z Kate, dziewczyną, z którą chodziła na hiszpański. James wystukiwał coś cały czas na swoim telefonie. Niewiele rozmawialiśmy. Czułam, że nasza ostatnia sprzeczka znów nas poróżniła, tworząc niewidzialne mury. Było mi głupio. Chciałam opowiedzieć im o kolejnym spotkaniu z Harry'm, o randce z John'em, z której niemalże uciekłam. Ale gdy tylko spoglądałam na ich twarze, od razu rezygnowałam - wiedziałam, że by nie zrozumieliby.

- Może zaprosilibyśmy Mike, na wypad w weekend? - blondwłosa zwróciła się do nas, gdy Kate odeszła.

Uniosłam wzrok, przyglądając się jej idealnie gładkiej cerze. Nienagannie ułożone włosy, opadały jej na ramiona, przysłaniając błękitną bluzkę.

- To świetny pomysł! - wypalił James, z uśmiechem na ustach.

Przewróciłam oczami, wracając wzrokiem do pudełka ze swoim jedzeniem. Widziałam, że próba protestu z mojej strony, skończy się marnym skutkiem. Postanowili, a ja niewiele miałam w tym temacie do powiedzenia.

- Też się zgadzasz, Jenny? - zapytała Ashley.

Pokiwałam twierdząco głową. W głębi serca chciałam spędzić ten czas tylko w trójkę. Miałam nadzieję, że nasz kontakt się polepszy, a niewielkie sprzeczki odejdą w zapomnienie. Cała nadzieja właśnie ze mnie uleciała. Zdawałam sobie sprawę, że gdy będzie Mike, Ashley nie poświęci nam już zbyt wiele czasu.

- W takim razie idę do niego zadzwonić! - zaświergotała, wstając z ławki.

Patrzyłam na nią, jak odchodzi i wyciąga z kieszeni telefon. Atmosfera nieprzyjemnie zgęstniała. Ostatnie dni, były dla mnie ciężkie. William nie chciał ze mną rozmawiać. Był wściekły, że nie dawałam znaku życia. Szukał mnie po całym mieście i jak twierdził, strasznie się wystraszył. Chociaż nie rozumiałam tak wyolbrzymionej reakcji, rozumiałam za to jego złość. Starałam się naprawić między nami atmosferę, ale bezskutecznie.

- Wiem, że nie cieszysz się z pomysłu Ashley - odezwał się nagle James.

Posłałam mu krzywe spojrzenie. Wpatrywał się intensywnie w moją twarz. Jego idealnie zaczesane do tyłu włosy, rozwiewał delikatnie wiatr.

- Po prostu myślałam, że to czas tylko dla nas - odpowiedziałam szczerze.

Wierciłam się niespokojnie. Tyle relacji w ostatnim czasie popsułam i nie miałam pojęcia jak je prawić.

- Ash nie jest na ciebie zła - mówił dalej - Właściwe tylko się martwi. Tak jak ja.

Oblizałam spierzchnięte usta, analizując jego słowa, ale ciężko było mi je zrozumieć. Nie widziałam w tym troski.

- Brakuje mi was - wyznałam cicho.

James pokiwał głową, wstając i podchodząc do mnie. Rozłożył ręce i mocno mnie objął. Czułam jego intensywny zapach, chowając twarz w jego ramionach. Tak bardzo pragnęłam, by było jak dawniej.

- Twoja praca to gówniany pomysł - powiedział, gdy w końcu się ode mnie odsunął.

Zaśmiałam się po nosem, wycierając wierzchem dłoni załzawione oczy. Ashley wracała już w naszą stronę, wymachując radośnie telefonem w powietrzu.

- Zgodził się! - krzyknęła.

Spojrzałam na James'a, który właśnie posyłał mi ciepłe spojrzenie. Jakby chciał mnie przekonać, że będzie dobrze. A ja chciałam mu wierzyć.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now