Rozdział 33

2.3K 57 5
                                    

Podążałam przed siebie, nie zważając na nic. Po prostu stawiałam krok za krokiem, jakbym chciała uciec, od tego co się wydarzyło. Jakbym wystarczyło odpowiednio daleko odejść, by się uwolnić.

W głowie dudniły mi słowa William'a. Uderzały, jak ciosy wymierzone prosto w brzuch. Nie potrafiłam pojąć, jak mógł okłamywać mnie przez całe życie. Każde wspomnienie, tego co mówił było, jak sztylet prosto w moje serce. Nie znałam swojego brata. Nie miałam pojęcia kim jest, co robi. I czułam się winna. Czułam się winna, że nic nie zauważyłam. Jak mogłam przeoczyć coś tak ważnego?

Zatrzymałam się dopiero przed lśniącym, czerwonym neonem. Rozejrzałam się dookoła. Byłam zdecydowanie daleko od domu. Nie mam pojęcia, jak długo szłam i jak udało mi się tutaj znaleźć. Nie rozpoznawałam dzielnicy, w której się znalazłam. Szare, zniszczone kamienice nie dodawały jej uroku.

Niewiele myśląc weszłam do baru. Od razu otulił mnie zapach papierosów i stęchlizny. Pomieszczenie było przyciemnione. Oświetlały je tylko delikatne, ciemne światła żarówek. Wszystko było w kolorach brudnego bordu i brązu. Na środku znajdował się bar, z wysokimi krzesłami. Na środku stały wysokie, okrągłe stoliki, a w rogach znajdowały się poobdzierane kanapy. W tle było słychać jakiegoś rocka. Dostrzegłam sporo starszych mężczyzn ode mnie. Większość mogła być w wieku mojego ojca. Byli ubrani w czarne, skórzane kurtki i ciężkie buty.

Powoli udałam się w stronę baru i usiadłam na jednym z krzeseł. Musiałam się poprawić kilka razy, nim usadziłam się wygodnie. Skórzana powłoka skrzypiała przy każdym moim ruchu. Odnalazłam wzrokiem barmana. Stał w rogu, nieopodal mnie. W ręku trzymał szklankę i ściereczkę, którą polerował szkliwo. Był na oko nieco starszy ode mnie. Całe jego ciało pokrywały tatuaże. Nawet łysa głowa była ozdobiona różnymi wzorami.

Przełknęłam ciężko ślinę, gdy mnie spojrzał i powoli do mnie podszedł. Odrzucił przed siebie ścierkę i oparł dłonie na blacie, na przeciwko mnie.

- Co podać? - zapytał nieprzyjemnym głosem.

Ewidentnie nie wyglądał na kogoś, kogo cieszy kolejny klient. Jego reakcja trochę mnie zdezorientowała, przez co nie do końca wiedziałam, co odpowiedzieć.

- Kieliszek wódki - wydusiłam, zmuszając się, by spojrzeć w jego jasnoniebieskie oczy.

Kiwnął głową, odbijając się od blatu i sięgając po butelkę za sobą. Widziałam, jak nalewa do kieliszka trunek i niedbale kładzie go przede mną. Szybko chwyciłam za szkliwo i wypiłam zawartość. Czułam, jak ciepło pali moje gardło. Miałam ochotę zakaszleć, ale zdusiłam to w sobie. W życiu nie piłam czegoś równie niedobrego.

Chłopak nie odszedł daleko, więc kiwnęłam mu głowa, dając tym znać, że chce to samo.

Nie myślałam o konsekwencjach. Nie obchodziło mnie, gdzie jestem. Że nie mam pojęcia, jak wrócić do domu. Że pije samotnie alkohol w towarzystwie starych, niezadbanych mężczyzn. Wszystko straciło jakiekolwiek znaczenie.

Myślałam o Harry'm. W głowie nieustannie dudniło mi jedno zdanie - On wiedział. Wiedział o wszystkim i mi nie powiedział. Mój brat się z nim przyjaźnił, walczył dzięki niemu, a może bardziej przez niego. Powoli zaczęły wracać do mnie wszystkie wspomnienia. Przypomniałam sobie rozmowę telefoniczną, którą podsłuchałam. Harry mówił wtedy o moim bracie! Przecież to oczywiste. Okradł ich i uciekł. William był tym, z kim nie chciał walczyć Wilson, a jednak to robił.

Piłam kolejne kieliszki, katując się myślami. Czułam się rozdarta. Liczyłam, że moje życie w końcu wejdzie na odpowiednie tory. Że jedyne czym mogę się teraz martwić, to moja przyszłość, egzaminy, studia. Że tylko ten chłopak o kręconych włosach, który wtargnął do mojego życia i powoli zaczął wywracać je do góry nogami. Nigdy nie pomyślałabym, że będzie też cząstką tak dużej tajemnicy mojego brata.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now