Wstęp

3.5K 59 9
                                    

*Zack*

Wsiadłem do samochodu zabierając ze sobą teczkę z dokumentami, a dokładniej papiery ze zdjęciami laski, która teraz ma być moim oczkiem w głowie. Sam nie wiem po co tyle zamieszania, skoro w pięć minut mógłbym skręcić jej kark i było by po krzyku, bo raczej nie należe do osób doskonale rozumiejących pojęcie miłości. Ha! Wcale go nie rozumiem, ale cóż... Szef jest szefem, co z tego że mafii, ale w końcu szefem. Jedyne pytanie jakie siedzi mi w głowie to do czego jest mu potrzebna, a na to odpowiedzi niestety nie znalazłem w stercie papierów. Jedyne co wiem to, że mam omotać wokół palca jakąś blondyneczkę, której życiorys jest pełen osiągnięć. Przysięgam, że jak już będzie po wszystkim to strzele jej kulką prost w łeb za to, że musiałem to wszystko przeczytać.
Nawet nie zauważyłem kiedy, a byłem już pod adresem, gdzie mieszka "moja" uzdolniona dziewczynka. Teraz mam kolejny wniosek na jej temat - Mieszka w zajebistym, dwu-piętrowym domu z jeszcze lepszym ogródkiem. Chwilę lustrowałem wzrokiem całą posiadłość, bo w końcu muszę wiedzieć którędy się do niej dostać jak już przyjdzie moment na pozbycie się jej z tego świata, a poza tym obserwacja to kluczowa część planu. Muszę wiedzieć o niej wszystko, chociaż już po jej papierach widać, że będzie tego całkiem sporo. Chyba zacznę brać sesję albo inne tabletki na koncentracje, żeby mieć więcej miejsca na zapamiętywanie. Uśmiechnąłem się pod nosem, a zaraz potem wróciłem do obserwacji domu, aż mojej uwagi nie przyciągnął starszy koleś, który z pewnością nie miał zaproszenia, bo zamiast zapukać wybrał okno tuż nad kolumnami przy drzwiach, po których zwinniej niż seksowna akrobatka wsunął się do góry. Pewnie miałbym to w dupie tyle, że jeśli jakiś stary frajer ją teraz zabiję, to ja nie wykonam zlecenia. Wysiadłem z samochodu i przebiegłem na przeciwną stronę ulicy, powoli i przebiegle kierując się w stronę domu. Jednocześnie obmyślałem plan, którędy dostanę się do środka, gdy nagle poczułem jak ktoś stuka mnie po ramieniu.

- Czego chcesz?! - Warknąłem obracając się za siebie, a przed oczami ukazała mi się młoda dziewczyna.

A no tak, przecież to ta blondi ze zdjęć od szefa.

- Tak właściwie to mieszkam w domu, któremu tak natrętnie się przyglądasz. - Odpowiedziała patrząc się na mnie jak na idiotę.

Zreszta, co się dziwić... Ale właśnie! W środku czeka na mnie koleś, który koniecznie chce mieć obitą twarz.

- Zostań tu dopóki nie wrócę i nikomu nie mów o tym co się teraz tutaj dzieję! - Natychmiast się obróciłem i wróciłem do ratowania jej życia, właściwie po to żebym mógł ją później zabić.

Jak to się mówi - kolejność rzeczy. Najpierw obowiązki, później przyjemności.
Czułem na swoich plecach zdziwione spojrzenie blondynki, ale nie mam czasu na tłumaczenia, poza tym wcale nie muszę tego robić.

Przeskoczyłem przez płot i tak jak tamten koleś wsunąłem się do góry. Zaraz potem przykucnąłem przy drzwiach balkonowych i zajrzałem do środka. Facet właśnie grzebał w szafkach, wyrzucając z nich kartkę po kartce, tuż przy drzwiach, przez które go obserwowałem. Zakładam, że to pokój blondi, bo jest koloru jasnego różu, więc czego ten gość może tu szukać? Długo nie myśląc wykorzystałem moment jego skupienia i szybko wszedłem do środka, od razu składając na brzuchu mężczyzny jednego z moich ulubionych kopniaków. Kiedy zaczął się wić z bólu, na co ja sam uwielbiam patrzeć, pchnąłem go w stronę ściany i od razu zakneblowałem mu ręce nad głową.

- Teraz mi grzecznie powiesz po co tu jesteś i kto Cie przysłał, a ja spróbuję Cię nie zabić. - Pociągnąłem mocniej jego zakneblowane ręce, na co mój rywal jęknął z bólu.

O tak, ten dźwięk również uwielbiam, a jego zgrzytające zęby tylko dodają mi pewności siebie.

- T-to M-Marcus, on w-wam nie odpuści. - Wybełkotał ledwo zrozumiale, chociaż to wcale nie brzmiało jak odpowiedź, której oczekiwałem.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćWhere stories live. Discover now