Rozdział 14

610 27 0
                                    

*Camila*

Wstałam rano i podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozciągnęłam zaspane ciało i otworzyłam oczy. Myślałam, że oglądałam z Zackiem telewizje, a potem... No właśnie. Co było potem? Zmrużyłam na chwilę oczy i zasnęłam, a teraz znalazłam się z powrotem w łóżku na górze. Nie wierze, że zaniósł mnie tu z własnej, dobrej inicjatywy, żeby było mi wygodnie. Zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół. Chciałam się dowiedzieć, co go skłoniło do tego „gentelmanskiego" czynu, bo nie uwierzę, ze dobre intencje. Zauważyłam go śpiącego na kanapie. Podeszłam bliżej i zaczęłam wymawiać jego imie coraz to głośniej, ale on spał jak zabity. Z otwartymi ustami wyglądał jak dziecko. Uroczy, beztroski, nawet całkiem słodki i widząc go w takiej pozycji, nawet by mi do głowy nie przyszło, że to morderca. Nie marnując dłużej czasu ruszyłam do lodówki. W końcu śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Chwyciłam za rączke i pociągnęłam do siebie, a w tym momencie moja mina zrzędła. Jak ten człowiek utrzymuje tak dobrą formę mając w lodówce kilka opakowań kabanosów, trzy jajka, ketchup, majonez i frytki, które napewno nie są tu od wczoraj. Zażenowana pokręciłam głową i zamknęłam urządzenie w którym zwykli ludzie, przeważnie trzymają jedzenie. Ale przecież Zack nie może być jak zwykli ludzie nawet w kwestii odżywiania, a ja byłam coraz bardziej głodna. Chwilę zastanawiałam się nad tym co teraz powinnam zrobić, aż wpadłam na genialny pomysł. No bo przecież nie wiadomo ile będzie spał. Może zrobię mu niespodziankę i kupię coś do jedzenia? Wbiegłam na góre, ubrałam dresy i koszulke, a potem skierowałam się do wyjścia. Po cichu zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w strone sklepu. Wczoraj po drodze udało mi się jeden wypatrzeć i jeśli dobrze pamiętam w ciągu 20 minut powinnam być z powrotem. W końcu co może się stać?

*Zack*

- Kurwa! - Wychodząc z sypialni trzasnąłem za sobą
drzwiami i skierowałem się do następnych.

Czy ta dziewczyna nie może chociaż jeden raz nie narobić problemów?!
Trzasnąłem kolejnymi i jednocześnie ostatnimi na tym piętrze drzwiami. Znów jej nie było. Zbiegłem po schodach z powrotem na piętro niżej. No jakby mogło być inaczej? Przecież ta blond czupryna zawsze się w coś wpakuje.

- Przysięgam, że dziś ją zabije. - Wysyczałem przez zęby, właściwie to sam do siebie.

Drzwi były otwarte od środka, więc sama musiała stąd wyjść. Tylko dokąd? Jeśli chciała uciec to wystarczyło jedno słowo, a teraz nie wiem, czy znów jej ktoś nie porwał. Chwyciłem z wieszaka kurtkę i kluczyki z komody, a potem wróciłem do salonu po telefon na stoliku. Spojrzałem na wyświetlacz i zauważyłem, ze szukam jej już jakieś 40 minut. Zajebiście. Ten dzień nie mógł się zacząć lepiej. Skierowałem się do wyjścia, po drodze gasząc wszystkie światła i otworzyłem drzwi, a wtedy moim oczom ukazała się mała, wredna zguba.

- Czy Ci się coś w głowie poprzewracało?!

- Nie, ale wydaje mi się, że coś się poprzewracało w twojej lodówce. - Jak nigdy nic minęła mnie w drzwiach z siatką zakupów w ręce - Wychodzisz gdzieś?

Przewróciłem oczami.

- Ciężko było zostawić kartkę albo napisać sms-a?

- Nie wiem gdzie gentlemanie trzymasz kartki, a poza tym myślałam, że zdążę wrócić zanim się obudzisz.

- Gentlemanie? - Uniosłem brwi, na co zaczęła się śmiać.

O co jej chodzi?

- To bardzo miłe, że wniosłeś mnie do góry.

- Co? - Zmarszczyłem brew - Ah, tak! Po twoich oskarżeniach, co do Arona wolałem żebyś nie spała blisko mnie. Jeszcze byś mnie oskarżyła o gwałt.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćWhere stories live. Discover now