Rozdział 1

1.9K 45 2
                                    

*Zack*

Po tym jak zostawiłem wczoraj w bazie tego skurwiela, musiałem się dziś tam zjawić i dowiedzieć co takiego planuje Marcus. Myślałem, że ten frajer już dawno przestał się mścić, ale jak widać nadal przeżył za mało porażek. Przy okazji chciałem się dowiedzieć do czego Alex potrzebuje tej blondynki, bo to nurtowało mnie od wczoraj najbardziej.
Z samego rana wsiadłem w samochód i ruszyłem do bazy, czyli starego magazynu na wybrzeżach miasta. Budynek z zewnątrz wyglądał na nieużytkowany od kilkunastu lat. Odpadał z niego tynk i resztki szarej, starej farby. Nie było możliwości żeby ktoś niewtajemniczony sam domyślił się, co się tak na prawdę w środku dzieje. Kansas City to na prawdę przepiękne miasto. Trudno uwierzyć, ze tylko z pozoru. Największy bród mieści się u wybrzeży miasta. To właśnie tu dotarłem.
Kiedy już zaparkowałem auto za budynkiem, chwyciłem za stalowe, skrzypiące drzwi i wszedłem do środka. Dwóch ochroniaży od razu odsunęło się na bok i zrobiło mi miejsce, a ja z dumnym uśmiechem ruszyłem dalej. To właśnie jestem ja, rodzący postrach Zack Tyler na którego wszyscy patrzą z szacunkiem i podziwem. Przeszedłem przez szary, zapuszczony korytarz i gdy minąłem kolejne drzwi wystrój budynku diametralnie się zmienił. Ściany były białe, gładkie i zdobione złotem. Na marmurowej podłodze stały czerwone skórzane kanapy, a obok nich szklane stoliki, które przyozdabiały różne kwiaty. W pomieszczeniu było kilka kolejnych, białych par drzwi prowadzących do różnych sektorów i osób w naszej działalności. Pierwsze drzwi po lewej były drzwiami do gabinetu mojego szefa Alexa. Długo nie myśląc, bez pukania wszedłem do środka, tak jak robilem to zawsze. Czułem sie tutaj jak w drugim domu, a moja wdzięczność do Alexa nie miała końca. To dzięki niemu bylem w tym miejscu, gdzie każdy mnie podziwiał i szanował. Gdyby nie on i jego pomoc, pewnie tkwił bym w jakimś przytułku lub więzieniu. Na powitanie przybiliśmy "męską" piątke i zaraz potem rozsiedliśmy się na skórzanej kanapie.

- Mamy jakieś konkretne informacje co do naszego włamywacza? - Zarzuciłem nogi na szklany stolik i zawinąłem ręce na piersi, czekając na plan działania, którego już nie mogłem się doczekać.

Marcus był skurwielem z przeciwnej organizacji i już od dawna mi nie pasował, a zabić go byłoby dla mnie czystą przyjemnością.

- Marcus planuje dobrać się do dziewczyny, a potem pierwszy ją zabić. Nie możemy do tego dopuścić, ale tez nie mamy czasu się nim teraz zajmować. Ten sukinsyn ma u nas informatorów i trzeba się dowiedzieć co to za jedni, a potem szybko się ich pozbyć, ale to już zostaw mi.- Alex zaczął nerwowo postukiwać palcem o szklankę whisky, którą trzymał w rękach, a ja czekałem na moment w którym daje mi zlecenie odebrania życia jakiemuś nic nie wartemu gangusowi.

- Czyli, kogo się mam dziś pozbyć? - Łobuzersko się uśmiechnąłem, pocierając dłonią o dłoń, jednak wyraz twarzy Alexa wcale się nie zmieniał, co powoli zaczynało mnie martwić.

- Ty masz się zająć dziewczyną i nie dopuścić,żeby Marcus się do niej dostał, bo wtedy ją zabiję, a póki co ma żyć. - Czekałem tylko, aż się zaśmieję i powie, że żartował, ale on wcale nie zamierzał tego zrobić.

Na jego twarzy wciąż panowała śmiertelna powaga.

- Stary, masz mnie za romantyka? Zresztą co Cię interesuję życie jakiejś blondi?! - Zabrałem nogi ze stolika i usiadłem na wprost szefa, niedowierzająco mu się przyglądając.

Teraz naprawdę miałem ochotę zabić ją za to, że żyję. Ta dziewczyna odbiera mi najlepsze co jest w moim życiu, a ja mam udawać, że mi na niej zależy?

- Czy ty w ogóle masz pojęcie kim ona jest? Jej życie w tym momencie jest na wagę złota! - Warknął, wcale, ale to wcale nie żartując, a ja zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego jak na idiotę.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćWhere stories live. Discover now