Rozdział 4

988 33 0
                                    

*Zack*

Siedziałem przy barze, pijąc bour-bon z colą. Właściwie to nie miałem nic lepszego do roboty, drinki były tu całkiem smaczne, a i tak miałem się dziś ochotę napić. Amber w sumie powiedziała mi tyle, że mam przytrzymać Camile jak najdłużej się da, a resztą ma się zająć sama. Nie wiem, czy wierzyć tej idiotce, ale brzmiała wiarygodnie, poza tym co mi tam. Jutro mam się dowiedzieć o co konkretnie chodziło. Chociaż znając już trochę inteligencje Amber nie pokładam w niej zbyt wielkich nadziei. Najważniejsze, ze chociaż próbowałem i spędziłem trochę czasu z blondi. Będę mógł cokolwiek powiedzieć Alexowi, żeby się odczepił.

- Dla mnie to samo, co on piję. - Usłyszałem obok znany mi blondyński głosik i zmarszczyłem brwi.

- Ponoć nie napijesz się ze mną nawet wody? - Rzuciłem z uśmiechem.

- No dalej, śmiej się ze mnie. W końcu o to Ci chodziło, nie? - Chwyciła szklankę, którą podał jej barman i odrazu opróżniła ją do samego dna.

Dopiero teraz zauważyłem, ze jej makijaż jest rozmazany, a oczy wilgotne. Jeszcze mocniej zmarszczyłem brwi i zacząłem zastanawiać się o co chodzi. Ten alkohol jest naprawdę mocny i jeszcze szklaneczka, a będę musiał trzymać jej włosy, kiedy ona będzie go z siebie wylewać. W sumie bylem ciekaw, co jej się stało.

- No więc nie wiem o co chodzi, ale skoro nalegasz to muszę Ci powiedzieć, że te czarne gówno z twoich oczu rozmazało Ci się na całej twarzy i wyglądasz jak klaun. Poza tym to jesteś wyszczekana bardziej, niż jamnik mojej babci. - Wrednie się uśmiechnąłem, ale jak widać to wcale nie zrobiło na niej wrażenia.

Jej twarz cały czas miała kamienny, poważny wyraz. Zamiast mi odpowiedzieć zamówiła kolejną szklankę bour-bon'a i wypiła ją w takim samym tempie jak poprzednią.

- Jedyne co potrafisz to pić dobry alkohol. - W tym momencie jej kąciki ust lekko się uniosły.

- Jest jeszcze wiele rzeczy, które potrafię. - Sprośnie się uśmiechnęłem i puściłem jej oczko.

Jej żałobny nastrój, ani trochę nie robił na mnie wrażenia. Tym bardziej nie obchodziły mnie jej łzy. Mój nastrój był w końcu dobry i to się liczyło, a rozmawiałem z nią tylko i wyłącznie dlatego, ze musiałem. Bylem tylko ciekaw, co wymyśliła Amber, że, aż tak załatwiła Richardsową.

- Zazdroszczę Ci, że w każdej sytuacji potrafisz zachowywać się jak dupek, ale jak widzisz nie każdy tak potrafi, więc oszczędź swoje chore żarty na kiedy indziej. - Przetarła dłonią mokre oczy i zamówiła kolejną szklankę.

Gdy barman podał jej alkohol szybko go zabrałem z przed jej ust. Nie miałem zamiaru jej reanimować.

- Co ty wyprawiasz?! - Warknęła sięgając po swoją szklankę, ale ja nie miałem zamiaru jej oddawać.

Wziąłem nasze dwie pełne szklanki alkoholu i wstałem ze stołka barowego.

- Jeśli chcesz ją odzyskać to pójdziesz za mną. - Ruszyłem za bar, a zaraz potem w stronę jeziora.

Taka przechadzka była idealna na pozbycie się z jej organizmu procentów, których ja naprawdę nie chciałem oglądać w formie wymiocin.

- Oddaj mi to i przestań udawać, że się mną przejmujesz! - Wskoczyła mi na plecy, jednak ja wytrwale szedłem na wprost.

Wystawiłem dłonie na przód tak, aby nie mogła sięgnąć swojej szklanki.

- Nie udaję, bo tego nie robię, ale to nie znaczy, że mam ochotę zajmować się pijaną nastolatką! - Przewróciłem oczami i nadal szedłem na wprost, utrzymując ją na plecach z których wcale nie zamierzała zejść.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu