Rozdział 24

545 28 1
                                    

*Zack*

Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 9:15. Właśnie stałem pod domem Cam. Zacząłem naciskać klakson w samochodzie. Blondynka powinna tu być 15 minut temu. Ile można się pakować? Nie mogła zrobić tego wczoraj? Przewróciłem oczami.
W końcu zobaczyłem jej uśmiechnięta posture w drzwiach. Trzymała w ręce torbę na kółkach, do tego na jednym i drugim ramieniu dwie inne, a w ręce trzymała reklamówkę z zapakowanym jedzeniem i termosem. Wysiadłem z auta żeby jej pomóc, bo szpital nie jest po drodze, a pewnie tam byśmy skończyli, jeśli sama by to doniosła do auta.

- Słyszałem, że to miały być tylko trzy dni, a ty się spakowałaś jak na miesiąc czasu. - Rzuciłem zabierając od niej torbę na ramię i tą na kółkach.

- Tak, ale pewnie żadna z dziewczyn nie pomyśli o wzięciu zapasowych ubrań, kosmetyków, czy czegokolwiek, a nie chce żeby coś poszło nie tak. - Nie czekając na mnie podbiegła do samochodu - Szybciej, bo jesteśmy spóźnieni z wyjazdem!

- Było trzeba spakować się wczoraj. - Przewróciłem oczami.

Najpierw mówi żeby się nie spóźnić, a potem sama jest spóźniona.

- Wleczesz się z tym jak ślimak!

Na jej słowa parsknąłem śmiechem.

- To zaraz będziesz niosła to sama!

Dziewczyna zaczęła się smiac, a ja zażenowany pokręciłem głową.
Spakowałem bagaż do auta i zająłem miejsce kierowcy. Odpaliłem silnik i ruszyliśmy.

- Wiesz, serio to co wczoraj powiedziałeś było miłe. - Cam uśmiechnęła się lekko, a ja po raz enty przewróciłem oczami.

W końcu przez nią oślepne.

- Ciesze się, ale to był impuls, wiec jak możesz to nigdy więcej mi tego nie przypominaj.

- Dobrze, tylko się z tobą droczę.

- Ah tak? - Spojrzałem na nią z cwaniackim uśmiechem i puściłem kierownice.

Byliśmy już na cztero-pasmowej autostradzie, a ruch był wyjątkowo niewielki, wiec nie martwiłem się tym, że auto zjeżdża na inny pas.

- Zack! Co ty robisz?! Złap tą kierownice! - Cam zaczęła krzyczeć, a ja rozbawiony założyłem ręce za głowę.

Auto wciąż zjeżdżało w prawo i było już coraz bliżej krawędzi drogi.

- Zack! Proszę! - Błagalnie na mnie spojrzała.

- A będziesz się dalej ze mną droczyć?

- Nie, już nie będę. Obiecuje! Złap tylko tą cholerną kierownice!

Cwaniacko się uśmiechnąłem i wróciłem do prowadzenia pojazdu. Skupiłem się na drodze, a Cam przestała krzyczeć. Zamiast tego zapatrzyła się w krajobraz za szybą. Jechałem autostradą przez kolejną godzinę, az zrobiło się jakoś za cicho. Spojrzałem na blondynkę, a ona spała jak zabita. Ciekawe co robiła w nocy? Chociaż chyba lepsze to niż słuchanie jej ciągłego gadania. Uśmiechnąłem się pod nosem i w dalszym ciągu skupiłem na trasie. Jechałem dalej przed siebie jeszcze jakieś 4 godziny, aż dotarliśmy na miejsce. Byliśmy w miejscowości z dostępem do morza, a jednocześnie bogatej w lasy. Nie było tu zbyt wielu turystów i tego typu atrakcji, co jak dla mnie było wielkim plusem. Nie lubiłem tłumów ludzi przepychających się między sobą.
Wjechałem w uliczkę gdzie mieliśmy rozłożyć namioty. Dookoła był tylko las i kawałek łąki.

- O już jesteśmy! - Krzyknęła entuzjastycznie Cam.

Nawet nie wiem, kiedy się obudziła.
Podjechalem kawałek dalej i zatrzymałem samochód na poboczu. Na miejscu stały dwie dziewczyny z których jedna to Chloe i dwóch chłopaków. Wszyscy stali nad paleniskiem i próbowali je rozpalić, wrzucając do niego wszystko co się da. Mialem ochotę wybuchnąć śmiechem. Widać, że kompletnie się na tym nie znali. Wysiadłem z samochodu i zacząłem wyciągać rzeczy z bagażnika, a Camila wybiegła z auta jak poparzona, prosto w ramiona swoich znajomych. Świetnie, a wiec zrobię to sam. Przewróciłem oczami i zacząłem wyciągać torby.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz