Rozdział 39

474 19 3
                                    

*Zack*

- Brawo. Udało Ci się. I co teraz zamierzasz? Zabijesz mnie? Swojego najlepszego i najbardziej lojalnego pracownika? - Uniosłem zaciekawiony brwi.

W końcu nie pozostawało mi nic innego jak przedłużać całą tą zbędną dyskusje do momentu aż czegoś nie wymyślę, a było na prawdę ciezko. Kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy.

- Ten pracownik poczuł się za pewnie, a ja nie pozwolę żeby ktoś taki jak Ty zajął moje miejsce. - Uśmiechnąl się wrednie, po czym skierował wzrok na swoich dwóch sługusów - Panowie, wiecie co robić.

Na jego słowa dwóch mężczyzn wyciągnęły z tylnich kieszeni spluwy, a Alex zrobił dokładnie to samo. Wszystkie 3 spusty skierowały się w moja stronę. Kiedy odbezpieczyli magazyny już wiedziałem, że żarty się skończyły.

-Nigdy w życiu nie zająłbym twojego miejsca. Miałem zamiar zrezygnować.- Powiedziałem szczerze przerażony.

Bałem się. Nie pistoletów, nie tych wszystkich mężczyzn, a tego, że Cam wyjdzie zza łóżka żeby mnie ratować, a wtedy stanie jej się krzywda. Tak cholernie tego nie chciałem.

- Myślałem, że znajomość z tą dziewczyną nieco Cię osłabi, a kręcący się wokół niej mafiozy w końcu was wykończą, ale jak widać dalej żyjecie. W związku z czym to ja sam muszę was wykończyć.

- Przecież to ty kazałeś mi bronić Camili! - Warknąłem.

Nic z tego nie rozumiałem. Od początku nie chciałem tej misji. Dlaczego mnie po prostu wtedy nie zwolnił?

- Bo miałeś stać się przy niej słabszy. Dziewczyna była jedynie podstępem. Tak jak mówiłem myslalem, że ktoś załatwi sprawę za mnie, ale tak się nie stało. Za to Ty nawiązałeś relacje z Richardsem i wtedy stałeś się prawdziwym zagrożeniem. 

- W takim razie, jeśli chodzi o mnie i mojego ojca to masz okazje mnie zabić. - Usłyszałem znajomy damski głos i w tym momencie ziścił się moj najgorszy scenariusz.

Cam wyszła zza łóżka i stanęła obok mnie.

- Camila! Nie rób tego! - Krzyknąłem, a Alex wybuchł śmiechem.

- O proszę. Jakie to miłe, że mam szansę zabić waszą dwójkę jednocześnie. Dwie przeszkadzające mi osoby. Ten dzień nie mógł już być piękniejszym.

Wiedziałem, że on nie żartuje i w tym momencie na prawdę musiałem coś wymyślić.

- Alex, obiecałeś zabić jedno z nas, więc zabij mnie! - Ruszyłem w kierunku mojego byłego szefa, abym to ja otrzymał kulkę.

- Jeśli wszystko rozgrywa się wokół mnie to lepiej będzie jeśli to ja zginę! - Odezwała się Camila i zaczęła podążać za mną.

Dlaczego ona była tak nieodpowiedzialna? Miała rodzine, przyjaciół, była młoda i piękna. Mogła ułożyć sobie życie na nowo, a ja? Ja nie miałem nic do stracenia. Bylem sam jak palec, a w dodatku bez żadnych perspektyw. Dlaczego ona mi to robiła?

- Spokojnie, starczy mi amunicji na waszą dwójkę. Oczywiście najpierw zajmę się dziewczyną, żebyś przed śmiercią mógł trochę pocierpieć. - Alex z szerokim uśmiechem wyciągnął broń i wycelował w Cam.

- Alex nie! - Krzyknąłem, a on w tym samym momencie nacisnął za spust.

Dosłownie widziałem tą strzałe w zwolnionym tempie. Impulsywnie rzuciłem się w stronę Cam i okryłem ją swoim ciałem. Natychmiast poczułem okropny ból w okolicy brzucha, a moj biały t-shirt stal się cały zakrwawiony. Syknąłem z bólu i ledwo nabierając powietrze wyciągnąłem z tylniej kieszeni spodni pistolet, którego ani na moment od czasu przyjazdu stamtąd nie wyciągnąłem.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćWhere stories live. Discover now