Rozdział 17

599 22 5
                                    

*Camila*

Przyjechałam do domu i wkurzona weszłam do środka. Jak mój tato mógł tak potraktować Zacka? Po tym wszystkim co dla mnie zrobił? Przecież zaufał mu w mojej kwestii, a gdy uratował mi życie on po prostu go olał. Nie mogę uwierzyć, że zachował się tak podle. Weszłam do domu, rzuciłam torby w kąt i wbiegłam na górę, gdzie w swoim gabinecie siedział mój ojciec.

- Jak mogłeś?! - Krzyknęłam wchodząc do pomieszczenia.

Ojciec wstał z miejsca i od razu ruszył w moją stronę.

- Camila przez to, że nie sprawdził auta prawie Cię zabił!

- Kto normalny sprawdza samochód przed każdą podróżą?! Chciałam normalności, a on przynajmniej próbował mi ją w porównaniu do Ciebie dać!

Byłam na prawdę wściekła. Nie prosiłam się o takie życie. Było mi dobrze zanim dowiedziałam się prawdy o świecie w którym żyje.

- Camila, on prawie Cie zabił! Ja chce tylko twojego dobra.

- Jeśli chcesz dla mnie jak najlepiej to zabierz ode mnie tych wszystkich gangsterów, którzy przez Ciebie chcą mnie zabić!

- Skarbie, wiesz że chciałbym, ale ...

- No właśnie. To przez sekrety twoje, Maxa i matki nie mogę żyć tak jak przedtem!

- Ja Cię chciałem przed tym chronić, ale dłużej już nie mogę.

- Nie możesz, bo to wszystko przez Ciebie! - Nie dałam mu dojść do słowa - To Ty zniszczyłeś mi życie, a jak pojawia się jedyny człowiek, który nie chce mnie zabić to Ty tak go traktujesz. Zachowujesz się jakbyś chciał mojej śmierci!

Wyszłam z pokoju i trzasnęłam za sobą drzwiami. Zbiegłam pospiesznie na dół i z powrotem wzięłam w ręce swoje torby. Zack mnie denerwuje jak nikt inny, ale w tym momencie to moj własny ojciec zasłużył sobie na większa nienawiść.

- Dokąd idziesz? - Krzyknął za mną, ale bez odpowiedzi wyszłam z domu.

Właściwie to sama nie wiem dokąd idę. Jest weekend ,więc Chloe pewnie siedzi u Jamiego, do Arona nie mam co się odzywać, a reszta moich znajomych to osoby, które głupio mi prosić o pomoc. Pozostaje jedna jedyna opcja, której pewnie będe żałować. Wzięłam wdech i wybrałam numer na taksówkę. Auto po chwili podjechało pod mój dom.

*Zack*

- Jest godzina 18, a ja jestem pijana ze swoim bratem, którego nie widziałam od 8 lat! - Rzuciła rozbawiona Rebeka, na co ja sam się zaśmiałem.

- Spokojnie, nie jesteś sama!

- Powiem Ci, że jesteś na prawdę fajnym gościem - Uderzyła swoją szklanką w moją i upiła łyk swojego drinka, a ja zaraz za nią.

Nagle do moich uszu dobiegło jakieś stukanie. Pomimo stanu w jakim się obecnie znajdowałem, starałem się zachować cień powagi.

- Słyszysz to? - Spytałem Rebeke.

Rozejrzałem się na boki. Przez około minutę nasłuchiwałem co to za dźwięk.

- Chyba jesteś mocno nawalony! - Rebeka przerwała ciszę i zaczęła się śmiać.

Spojrzałem na nią pytająco.

- To pukanie do drzwi! - Zaczęła się śmiać jeszcze głośniej.

Przewrocilem oczami i wstałem z miejsca. Podszedłem ostrożnie do drzwi, bo w końcu nikogo się nie spodziewałem. Spojrzałem przez judasz i... zauważyłem Camile. Co ona tu robi? Mowilem już, że mam dość niespodzianek. Zdezorientowany otworzyłem drzwi i wpuściłem ją do środka.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćWhere stories live. Discover now