Rozdział 19

608 25 3
                                    

*Zack*

Następnego dnia ledwo co otworzyłem oczy i zorientowałem się, że zasnąłem razem z Camila. Przeciągnąłem się na łóżku i dopiero teraz zauważyłem, że blondynki tutaj nie ma. Od razu podniosłem się z łóżka i zacząłem się za nią rozglądać. Przecież to niemożliwe żeby ktoś ją porwał, a nie byłaby chyba tak głupia, żeby znów wyjść do sklepu i nic nie powiedzieć. A może by była? Zbiegłem zdezorientowany na dół i usłyszałem jakieś postukiwanie w kuchni. Szybko tam wszedłem i odetchnąłem z ulgą widząc uśmiechniętą Camile przygotowującą śniadanie. Dalej zaspany wyciągnąłem z lodówki kabanosa i rzuciłem się z nim na kanape.

- Dzień dobry. - Blondynka uśmiechnęła się jeszcze szerzej i pomachała mi kuchenną łyżką.

- Cześć. - Zmarszczyłem brew i wziąłem gryza.

Coś było nie tak, bo jej nastrój był dziwnie wesoły. Powinnienem teraz usłyszeć "ty idioto jak mogłeś zasnąć obok mnie", a ona przywitała mnie milej, niż zawsze.
Zdziwiony przyglądałem się jak nuci sobie coś pod nosem, jednocześnie przygotowując sałatkę. Przeniosła się na blat po przeciwnej stronie, a mi udostępniła świetne widoki swojego tyłka w krótkich spodenkach od piżamy. Z rana nie narzekałem na takie widoki, więc ochoczo podziwiałem krajobraz przed oczami. Nagle Camila gwałtownie obróciła się w moją stronę. Już czekałem na wykład o tym jaką jestem świnią i zboczeńcem, jednak ona jedynie z uśmiechem pokiwała do mnie palcem.

- Nie ładnie, głuptasie.

W tym momencie bylem jeszcze bardziej zdezorientowany. Głuptasie? Poważnie? Albo się czegoś naćpała, albo ktoś ją podmienił na bardziej beztroski model.

- Wszystko gra? - Spytałem zdziwiony.

- Jak najbardziej i jak jeszcze nigdy. - Entuzjastycznie chwyciła miskę i w podskokach podeszła do stolika, na którym postawiła sałatkę.

Zaraz potem usiadła obok mnie i z szerokim uśmiechem zaczęła zajadać śniadanie. Jej dziwne zachowanie dalej nie dawało mi spokoju.

- Pytam całkiem poważnie.

Spojrzałem na nią oczekując jakichkolwiek wyjaśnień.

- No dobra, skoro musisz wiedzieć to ojciec zgodził się, abym została w mieście. Pod warunkiem, że zgodzisz się mnie pilnować.

Wiedziałem, że jej zachowanie musi mieć jakieś drugie dno.

- Skąd pewność, że się zgodzę? - Zmarszczyłem brwi.

- Bo Alex będzie Ci kazał to zrobić. - Dumnie się uśmiechnęła.

Blondynka czuła się zbyt pewnie, ale ja już miałem plan jak to zmienić.

- Nie zgadzam się. - Założyłem ręce na piersi i spoważniałem, na tyle ile mogłem.

- Słucham? - Jej szczęka o mało nie dotknęła kolan.

Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, ale wtedy wszystko bym popsuł.

- Wyglądam jak opiekunka? - Uniosłem brew, wczuwając się w swoją role.

- Zack! Przestań mnie wkurzać!

- Było trzeba spytać mnie wcześniej. - Przewróciłem oczami.

- Zaraz będzie tu mój ojciec. Już mu powiedziałam, że się zgodzisz. Zack, proszę. - Spojrzała na mnie błagalnie.

Chciało mi się śmiać, ale postanowiłem się jeszcze trochę zabawić.

- Bez rozmowy ze mną?

- Myślałam, że to tylko formalność.

W tym samym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Już wiedziałem kto stoi po drugiej stronie. Camila spojrzała na mnie swoimi przerażonym, a jednocześnie błagalnym wzrokiem.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ