Rozdział 36

525 23 5
                                    

*Camila*

Minął już tydzień odkąd wyjechałam. Nie ruszyłam się z kanapy dalej niż do łazienki po kolejną paczkę chusteczek. Jak on mógł mnie tak potraktować? Po raz kolejny zdołałam mu uwierzyć, a on po prostu mnie wykorzystał. Dlaczego byłam tak głupia żeby pokochać takiego okropnego człowieka? Kolejny raz uświadomiłam sobie, że on interesuje się jedynie sobą. Jak mogłam zaufać w jego dobro? W to, że jest w stanie kogoś pokochać? W to, że mógł coś do mnie poczuć? Dałam się zwyczajnie wykorzystać. Po raz kolejny tej samej osobie. Miałam tyle nadzieji w stosunku do niego. Byłam gotowa oddać za niego życie. Nic z tego nie rozumiałam. To tak strasznie bolało. Te wspomnienia, to jak na mnie patrzył odkąd wrócił, te miłe słowa, pocałunki. Dlaczego on to wszystko robił? Przecież ja tak obłędnie go pokochałam. Byłam w stanie zrobić dla niego wszystko, a on? Dla niego byłam kolejną nic nie znaczącą dziewczyną.
Na samą tą myśl z moich oczu znów polała się porcja łez. Wyglądałam strasznie. Przez te 7 dni prawie nie spałam, a w dodatku nie mogłam nic zjeść. Ciagle siedziałam i myślałam. Następnie zaczynałam płakać i tak w kółko. Sam fakt, że mieszkanie w którym byłam załatwił mi Zack nie pozwalało mi przestać. Chociaż musiałam przyznać, że było przepiękne. Trzy duże pokoje, a do tego łazienka z wielką wanną i hydromasażem. W jednym z pokoi mieścił się salon, w drugim sypialnia, a w trzecim ogromna garderoba. Wszystko bardzo elegancko, ale jednocześnie przytulnie urządzone. Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć i jestem pewna, że jeszcze pare tygodni temu byłoby ono spełnieniem moich marzeń. Teraz cały ten luksus nie miał żadnego znaczenia. To była kolejna niewiadoma. Tak bardzo się dla mnie postarał z jego doborem, a w końcu nic dla niego nie znaczę. Znów nie rozumiałam po co to robił. Byłam tu zupełnie sama, przecież mogłam mieć na dobrą sprawę jeden pokój. Dlaczego o to zadbał? Czyżbym jednak była w jakiś sposób ważna? Nie Cam! Nawet o tym nie myśl. To po prostu Zack. On nigdy nie postępuje sensownie. Każde jego zachowanie i uczynek to kolejna dręczącą niewiadoma. Gdyby zachowywał się logicznie byłoby mi zdecydowanie łatwiej. Wiedziałabym, że nie mam na co liczyć, a teraz pozostałam z milionem pytań. Po co? Dlaczego? Czemu? W dodatku jego wzrok na dworcu. Wyglądał jakby wcale nie chciał się ze mną żegnać. Miałam wrażenie, że bolało go tak samo jak mnie. Tylko jeśli by tak było to po co by to robił? Po co kazałby mi odejść? Po co mowił, że nic nie znaczę. Z moich oczu znów wylały się gorzkie łzy. Podniosłam się z kanapy i ruszyłam do łazienki. Potrzebowałam kolejnej paczki husteczek, które powoli zaczynały się kończyć. Co chwile obiecywałam sobie, że to ostatnia łza, jednak za chwilę znów zaczynałam płakać. Zostałam sama ze złamanym sercem i wspaniałymi, choć bolącymi wspomnieniami z których wciąż nic nie rozumiałam. Otworzyłam drzwi od łazienki i uchyliłam stojącą tam szafkę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Od razu otarłam wilgotną twarz ręką i bezszelestnie, powoli ruszyłam w stronę dźwięku. Momentalnie stałam się przerażona. Nie miałam pojęcia kogo mogę tu zastać. Nie zdążyłam jeszcze nikomu powiedzieć, że tu jestem.
Zbliżyłam się do drzwi i spojrzałam przez judasz, a widok za nim przeraził mnie chyba jeszcze bardziej. Od razu odskoczyłam w tył. Po drugiej stronie stała Rebeka ze swoim wrednym, szerokim uśmiechem. Czego ona ode mnie chce? Pewnie przyszła mnie po tym wszystkim wyśmiać. Nie otwieram jej. Chociaż... Co jeśli wysłał ją Zack? Nie, na pewno nie... Kurczę, a jeśli jednak? No dobra. Gorzej już być nie może.
Wzięłam wdech, przekręciłam zamek i otworzyłam mieszkanie. Rebeka od razu się na mnie rzuciła i mocno mnie uścisnęła. Zdezorientowana to odwzajemniłam.
Znów się czegoś naćpała?

- Nie masz pojęcia jak się cieszę, że Cię widzę! - Krzyknęła radośnie i jeszcze mocniej mnie ścisnęła.

Miałam wrażenie, że zaraz się uduszę. Co jej odbiło. Przecież to Rebeka. Nigdy się nie lubiłyśmy.

- Cześć. - Odpowiedziałam nadal zdziwiona i w końcu oswobodziłam się z uścisku.

- Płakałaś? A zresztą nieważne. Pakuj manatki, wracamy do domu.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćWhere stories live. Discover now