Chapter 19

6.9K 451 12
                                    

Jaylynn's P.O.V.:

- Jesteś głodny? - pytam go odrobinę skrępowana, ponieważ wiem, co to znaczy, w pewnym sensie.

- Tak, więc teraz po prostu pójdę - mówi i chce wyjść, ale zatrzymuję go, chwytając za ramię.

- Co zamierzasz... - zaczynam go pytać, ale nie kończę zdania. To trochę dziwne pytać go, co zamierza jeść lub kogo zamierza zjeść jako swój posiłek. To naprawdę dość dziwne, co on je (lub pije, nie wiem), ludzi, nie mówię przerażająco lub żeby przestraszyć.

- Nie bój się, dobrze - mamrocze Justin, a ja tylko wpatruję się w niego.

- Nie boję się ciebie, po prostu boję się myśli, że naprawdę zabijasz ludzi, by żyć - mamroczę, a on wzdycha.

- Nie potrafię inaczej - mówi, a ja marszczę brwi.

- Nie możesz po prostu zabijać zwierząt czy coś? Dlaczego ludzi? - pytam ciekawa.

- To wcale nie jest to samo. Zwierzęta są jak słodycze - mamrocze, a ja marszczę brwi.

- Wiesz, ludzie też nie zawsze jedzą słodycze, ludzie lubią podstawowe posiłki, jak lunch czy kolacja - mówi, a ja po prostu patrzę na niego ze wstrętem.

- To najobrzydliwsza rzecz, którą mi powiedziałeś - mówię, gdy marszczę nos.

- To prawda - chichocze, gdy potrząsam głową w obrzydzeniu.

- Mogłabym jeść słodycze cały dzień, nie potrzebuję innych posiłków - mówię, ale on potrząsa głową.

- Jasne, może to trochę inne od słodyczy, ale wiesz, co mam na myśli. Potrzebuję ludzkiej krwi - mówi, a ja tylko przytakuję.

- Nawet nie dotykaj moich przyjaciół - mówię poważnym tonem, ale na końcu uśmiecham się, wiedząc, że tego nie zrobi.

- Nie wiem, naprawdę nie lubię tego dzieciaka, Austin'a - chichocze, a ja przełykam ślinę.

- Ani mi się waż coś mu zrobić - mówię, gdy uśmiecham się, wiedząc, że on żartuje, taką mam nadzieję.

- Kto ci powiedział, że żartuję? - śmieję się, gdy popycham go za ramię do tyłu.

Chichocze i odwraca się, by wyjść.

- Hej, Justin? - pytam, ale on już wyszedł.

Rzecz, która wpadła mi do głowy to te wszystkie tajemnicze śmierci w mieście. Teraz oczywiście wiem, że to on to robił, ale zawsze mordował tych ludzi w tak obrzydliwy sposób. Jak, na przykład, tego razu, kiedy szłam do sklepu na zakupy i zobaczyłam całą policję na miejscu. Tam krew była wszędzie. Jeśli Justin naprawdę potrzebuje jej by przeżyć, dlaczego miałby robić aż taki bałagan z tych ludzi?

Dlaczego on musi zabijać ludzi? Czy to nie byłoby fair, gdyby po prostu sprawił, że zemdleją, byleby na pewno wszystko przeżyli? Teraz on po prostu opróżnia ich, aż wyschną, co jest dziwne do powiedzenia, ale prawdziwe.

Muszę z nim kiedyś o tym porozmawiać. Nie, raczej kiedy tu wróci.

Zastanawiam się, jak długo mu to zajmie. To znaczy, potrafi zrobić wszystko tak szybko, że myślę, że wróci za minutę, ale po godzinie on nadal nie wrócił.

To nie tak, że się o niego martwię, bo wiem, że może po prostu zabić każdego, kto go zdenerwuje. Nie, żebym mu to doradzała, ale on sam o tym myśli.

Po prostu leniwie usiadłam na kanapie, czekając na niego. Nie mam nic innego do zrobienia, więc po prostu pooglądam coś w telewizji.

Po następnej godzinie podskakuje przez obecność Justin'a, który nagle stoi przede mną. Po prostu pojawia się w zasięgu mojego wzroku jak duch w filmach.

Blood // JB [PL]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ