Chapter 64

1.2K 89 4
                                    

Jaylynn's P.O.V.:


Idziemy już od mniej więcej godziny. W górę. Są momenty, kiedy cieszę się, że jestem wampirem, bo się nie męczę. To nie takie łatwe.

Denerwuję się, ponieważ nie minęliśmy jeszcze żadnego znaku. Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli jakiś minąć. Co, jeśli ich nie znajdziemy i naprawdę się co do tego myliliśmy?

Wszystko o czym mogę teraz myśleć, to znalezienie martwego Justina. Ale przecież nie mogę o tym myśleć, ponieważ wiem, że jest dość silny, by wyjść z tego żywym, bez względu na to jaka jest sytuacja.

- Hej, powinniśmy zrobić chwilę przerwy - słyszę Caluma, a Luke się zgadza.

- Może to nie jest zły pomysł, idziemy już dość długo - odpowiada, a ja marszczę brwi.

- Nie możemy - mówię i patrzę na nich zdezorientowana.

- Im więcej czasu stracimy, tym dalej oni będą. Musimy iść i znaleźć Justina - dodaję, a Aiden wzdycha.

- Jednak ona ma rację - odzywa się Aiden, a ja spoglądam na niego z uznaniem. Ktoś mnie rozumie.

- Wiem, ale nie możemy być zmęczeni, kiedy się tam dostaniemy - oznajmia Calum, a ja wzdycham.

- Co z faktem, że wampiry się nie męczą? Nie jestem zmęczona, czuję się doskonale - mówię im, a Calum uśmiecha się do mnie lekko.

- Niedługo się zmęczysz. Gdy wampir się zmęczy, od razu to czuje - oświadcza Aiden, a ja wzdycham.

- Jestem dość zmęczony - słyszę czyjś mamrot i zwracam  uwagę na Matta, który siedzi na ziemi. Wygląda na wykończonego.

Wzdycham zdenerwowana, ale wiem, że nie pójdę dalej sama.

- Okej - mamroczę i siadam przy skale.

- Ej, spójrzcie tu - słyszę Luke'a i od razu spoglądam na niego, by zobaczyć, że pokazuje na coś, czego nie widzę.

- Co? - odzywam się i kieruję wzrok tam, gdzie pokazuje.

Trochę dalej, za parę drzew, ale nie zauważam nic złego.

- Co to? - pytam Luke'a, gdy patrzę na niego zdezorientowana.

Zanim odpowiada, już go nie ma, pobiegł w stronę drzew. Biegnę za nim i rozglądam się wokół.

- Ktoś tu był - odzywa się, a ja marszczę brwi.

- Skąd wiesz? - pytam, a on patrzy za drzewa.

- Spójrz - mówi, gdy pokazuje na pień drzewa. Podchodzę bliżej i zauważam małe, wyryte w drewnie szramy.

- Kto mówi, że to byli oni? - pytam Luke'a, a on wzrusza ramionami.

- Nie wiem, ale dla mnie wydaje się to dość oczywiste, bo od dawna nikt tu nie chodzi, a te zadrapania są świeże, popatrz - tłumaczy, gdy pokazuje na jedną. Ma rację, drewno nie jest jeszcze suche.

- Więc przechodzili tędy - mówię i spoglądam do tyłu na resztę. Alicia tylko się patrzy, a reszta siedzi, wpatrując się w ziemię pod nimi.

- Znaleźliśmy coś! - krzyczę, a reszta podnosi wzrok.

Od razu tu pędzą, a Aiden się uśmiecha.

- To faktycznie jest coś - odzywa się i patrzy w dal.

- Jesteśmy na dobrej drodze - oznajmia Calum i spogląda na mnie.

- Możemy iść teraz dalej? Matt? - pytam, a on przytakuje.

- Pewnie, tak myślę - odpowiada, ale widzę, że nadal jest zmęczony.

- Jesteś pewien? - pytam, ale on przytakuje.

- Dobra - mamroczę i zaczynamy znowu biec.

To takie szalone, bo musisz skupić uwagę na ziemi pod sobą. Wszędzie są skały i gałązki, więc łatwo jest potknąć się i przewrócić.

Biegniemy, biegniemy i biegniemy. Wydaje się, jakby nie było końca.

- Zatrzymajcie się - odzywa się nagle Aiden i prawie zderzam się z nim.

- Co? Dlaczego? - mówię zła, ale on natychmiast przykłada mi dłoń do ust, żeby powstrzymać mnie przed odzywaniem się.

- Co? - szepczę, kiedy odsuwa swoją dłoń.

- Słyszycie to? - pyta, a ja skupiam się na wszystkim wokół mnie.

Wiatr wieje przy moich uszach i rozwiewa mi włosy. Uważnie nasłuchuję i rozglądam się, by coś znaleźć. Drzewa poruszają się w przód i w tył z powodu wiejącego wiatru.

- Są tam - mamrocze Luke, gdy patrzy w tym samym kierunku co ja.

Uważniej się przysłuchuję i faktycznie, słyszę mamrot. Jest daleko, ale nadal go słyszę. Rozmawiają. Słyszę rozmawiających ludzi.

- Jesteś pewien? - pytam, gdy spoglądam na Aidena.

- Nikt tu nigdy nie chodzi, więc to powinni być oni - odpowiada i nic na to nie poradzę, ale uśmiecham się.

- Znaleźliśmy ich - mówię, a Calum marszczy brwi.

- Nie uśmiechałbym się, gdybym był tobą, dopiero teraz wszystko się zacznie - oznajmia mi, a ja wzruszam ramionami.

- Przynajmniej wiem, że jest tam Justin - mamroczę i widzę, że Calum odwraca wzrok.

- Matt, wszystko w porządku? - pyta Aiden, a on przytakuje. Nie wygląda już na zmęczonego.

- Okej, teraz po prostu musimy tu przez chwilę zostać i obserwować - nakazuje Aiden, a ja przytakuję.

- Ale nie pójdą dalej? - pyta Aidena Calum, ale ten potrząsa głową.

- Zawsze tam zostają. Znam to miejsce jak własną kieszeń. Byłem tam setki razy - mówi nam, a ja przytakuję.

- Więc wiesz, jak moglibyśmy podejść bliżej, nie dając się złapać? - pytam, a on wzrusza ramionami.

- Nie wiem, dość trudno się tam dostać bez zwracania niczyjej uwagi, odkąd są na szczycie. Widzą wszystko wokół siebie, bo są wyżej niż my - odpowiada, a ja wzdycham. Prawda.

- Ale dostaniemy się tam, nie martw się - dodaje Aiden, gdy uśmiecha się do mnie.

- Dostaniemy się.


Blood // JB [PL]Where stories live. Discover now