Chapter 6

9.2K 509 126
                                    

Jaylynn's P.O.V.

Co mnie najbardziej przeraża, to myśl, że ten chłopak, którego widziałam ostatniej nocy, wszedł do lasu. Kiedy jest ciemno wątpię, żeby cokolwiek zobaczył. I ta przepaść... To po prostu nie ma sensu. Choć mam nadzieję, że nie spadł na dół.

O mój Boże, a jeśli to zrobił? Co jeśli on nadal jest w lesie, leżąc na zimnej powierzchni?

Patrzę na zegarek i widzę, że jest już 21, ale przez myśli, że on spadł, nie mogę tego wyrzucić z mojej głowy. Co jeśli to się naprawdę stało? Naprawdę nudzę iść i to sprawdzić. Być może jestem głupia robiąc to, ale może coś mu się stało.

Kieruję się do tylnego wejścia i zakładam buty. Otwieram drzwi i wiatr od razu sprawia, że drżę. Wracam do środka i biorę najcieplejszą kurtkę, jaką znajduję. Przy okazji myślę o tym, że będę potrzebowała światła, by cokolwiek zobaczyć. Na zewnątrz jest kompletnie ciemno.

Chwytam latarkę i wychodzę z nią na zewnątrz. Natychmiast zapinam kurtkę, kiedy zimno mnie otacza. Jest styczeń, więc pogoda tutaj jest bardzo chłodna.

Idę ścieżką, kierując się do małej furtki w moim ogródku i natychmiast kieruję latarkę na.. Przechodzę przez bramkę i zaczynam wątpić w ten plan. Może powinnam po prostu rano sprawdzić co z nim, jest już późno. Ale wtedy znowu, co jeśli on jest ciężko ranny, może nie dożyć do jutra. Może będę już za późno, jeśli coś się stało. Wtedy to wszystko może być moją winą, że nie chciałam sprawdzić, co się stało.

Ale co jeśli zabójca przyjdzie i mnie zabierze? Jest już po 21!

Wytrząsam te myśli z mojego mózgu i wchodzę w las. Wszystko jest teraz przerażające. ...Tu było naprawdę spokojnie w dzień, dlaczego nie może być tak w nocy?

Po prostu idę dalej i próbuję nie zranić się przechodząc przez gałązki. Trzymam wiele z nich, ale czasami, kiedy nie widzę ich, one po prostu uderzają mnie w twarz.

Wkrótce dochodzę do przepaści i zaczynam świecić latarką w dół. Na początku nie widzę nic dziwnego, więc zaczynam iść wzdłuż krawędzi przepaści.

- Halo? Jest tam ktoś? - krzyczę w przestrzeń, może oczekuje odpowiedzi, ale nikt nie odpowiada.

Biorę wdech, kiedy słyszę za sobą trzask. Natychmiast obracam się dookoła i świecę przed siebie latarką. Nic tam nie ma. Ale coś w mojej intuicji podpowiada mi, że ktoś tu jest.

- Kto tam jest? - pytam, mój głos trzęsie się, ponieważ jestem bardzo przestraszona. Jestem sama w lesie i jest ciemno.

Oh, i żeby nie zapomnieć, w tym mieście jest zabójca.

Teraz słyszę trzask obok siebie. Natychmiast świecę w rym kierunku, ale znowu nic nie dostrzegam.

- Halo? - próbuję ponownie, ale jedyną rzeczą którą słyszę jest wilk, który zaczyna wyć.

Dreszcze przebiegają wzdłuż moich pleców, gdy wycie jest kobtynuowane... Wydaję się, że ten dźwięk dobiega z bliska... To naprawdę wydobywa się gdzieś stąd.

Zaczynam cofać się swoją ścieżką, ale ponieważ jestem przestraszona, nie patrzę w ogóle na ziemię. Pędzę po prostu przez las. Lepiej nie mogłam zrobić, bo sekundę później moja twarz spotyka się z brudną ziemią.

- Wspaniale - mamroczę do siebie, gdy czuję nagły ból przeszywający moją stopę. Potknęłam się o wystający korzeń drzewa. Przy upadku wyrzuciłam latarkę spory kawałek od siebie. W ogóle jej nie widzę. Nie widzę jakiejkolwiek odrobiny światła, która powiedziałaby mi, gdzie upadłam. Otacza mnie kompletna ciemność, nic innego. Nawet księżyc jest ledwie widoczny. Po prostu wszystko stało się bardzo straszne. Powinnam była zostać w środku.

Blood // JB [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz