Chapter 40

2.6K 150 10
                                    

Jaylynn's P.O.V.:

Za każdym razem, kiedy trenuję z Justinem walkę i szybkość, muszę myśleć o Samie. To mi pomaga. Za każdym razem, złość na niedbałego i głupiego nastolatka znowu pojawia się w moim umyśle. To mnie wkurza i walczę lepiej, kiedy tak się dzieje.

Wczoraj, kilka razy uderzyłam Justina w twarz. Czuję się winna, ale w tym samym czasie jestem z siebie bardzo dumna. Z dnia na dzień staję się lepsza i Justin także mi to powiedział. Dodał nawet, że jestem już tak dobra jak on, ponieważ nie może nadążyć za moimi atakami.

Mówi, że jestem dobra w ukrywaniu mojej następnej czynności przez bardzo długi czas. Nigdy nie wie, co za chwilę zrobię, więc nie może przygotować własnych ataków. Mówi, że dobrze, że tak robię, bo nie tylko on jeden będzie miał z tym problemy.

- Powiedzieli, że wrócą - odzywam się. Rozmawiamy o Alexie i jej ekipie, jakkolwiek by to nazwać.

- Cóż, jesteśmy na to przygotowani, nie? - odpowiada. Obecnie leżymy na polanie, trawa łaskocze mnie po bokach. Trenowaliśmy przez dwie godziny, jestem zmęczona.

- Nie wiem, co jeśli jednak to zawalę? Co jeśli nie jestem dość szybka. Oni są w tym bardziej zaawansowani i będę wyglądała jak nieudacznik, próbując odpowiedzieć na atak - wyznaję Justinowi i słyszę jego delikatny chichot.

- Nie będą tak myśleć. Będą zszokowani. Już mają problem, walcząc ze mną i nienawidzę tego, co powiem, ale już jesteś tak dobra jak ja, jeśli nie lepsza - mówi, sprawiając, że się uśmiecham.

- Ale co, jeśli zapomnę wszystkiego, czego mnie nauczyłeś, kiedy staną przede mną? - wątpię w siebie, a Justin wzdycha.

- Nie zapomnisz. Prawdopodobnie będziesz przestraszona, więc będziesz walczyć lepiej, tylko dlatego, że będziesz się bać - tłumaczy mi, a ja wzdycham, pozwalając promieniom słonecznym świecić w moją twarz.

Jest dzisiaj dość ciepło. Jednak nie jest to coś niezwykłego, bo mamy prawie lato. Zielone liście tańczą w ciepłym letnim wietrze.

Spoglądam na Justina i zauważam, że ma rozcięcie na policzku.

- Gdzie sobie to zrobiłeś? - pytam, gdy wskazuję na jego policzek.

Od razu unosi do niego swoją dłoń i patrzy na swoje palce, widząc, że są zakrwawione.

- Nie wiem, pewnie przez jakąś gałązkę - wzrusza ramionami, a ja potrząsam głową.

Głaszczę jego policzek i badam ranę. Nie jest to głębokie rozcięcie, zwykłe zadrapanie, ale nadal krwawi. Powoli je leczę i po kilku sekundach jego skóra jest taka sama, jak była wcześniej.

- Jesteś Sanare - nagle za sobą słyszę znajomy głos. Od razu siadam, ponieważ nie jest to Justin.

Justin gniewnym spojrzeniem już patrzy za mnie.

- Jesteś Sanare- słyszę znowu i tym razem odwracam się wokół, widząc przed nami Aidena, brata Justina.

- Co tu robisz? - pyta go Justin z grymasem.

- Nie wiem - odpowiada bez ogródek, gdy do nas podchodzi.

Kuca przede mną i przez chwilę po prostu wpatruje się w moją twarz. Nie wiem dlaczego, ale nie budzi we mnie strachu. Wcale nie, wydaje się być normalnym chłopakiem, nawet jeśli nie mam pojęcia, co tu robi, ani co powiedział.

- Czym jestem? - pytam, dość cicho, ale wyraźnie. Wiem, że Justin na nas patrzy i prawdopodobnie nadal wpatruje się gniewnie w Aidena.

- Sanare - odpowiada Aiden, a ja marszczę brwi.

Blood // JB [PL]Where stories live. Discover now