Chapter 43

2.2K 150 12
                                    

Jaylynn's P.O.V.:

- Jay? Wszystko okej? - głos Justina natychmiast zmienia się ze złego na zaniepokojony. Zwyczajnie się w niego wpatruję, nawet nie staram się odpowiedzieć.

Dlaczego jest taki okrutny? Ten chłopak nic mu nie zrobił.


- Nigdy nie powinienem puszczać cię do lasu! Wiedziałem, że coś takiego może się zdarzyć. To wszystko moja wina - mamrocze Justin, gdy kładzie dłoń na moim czole, prawdopodobnie, żeby sprawdzić moją temperaturę.

Wzdycham, wiedząc, że nie mogę być na niego wściekła.

- Dlaczego nie możesz się ruszyć? Co się stało? - pyta Justin, gdy siada przede mną na kanapie.

Chwyta moją dłoń i ściska ją. Nic na to nie poradzę, ale czuję jak moje usta lekko drgają.

Justin od razu się uśmiecha, widząc to. Trzyma moją dłoń blisko swojego serca, gdy wpatruje się we mnie.

- Tak mi przykro - mówi, delikatnie całując mój policzek.

Ściskam jego dłoń, dając mu znać, że wszystko ze mną dobrze. Jednak on tak tego nie odbiera.

- Potrzebujesz czegoś? Możesz mówić? - dopytuje, patrząc na mnie, troska i zakłopotanie wypisane są na jego twarzy.

Też chciałabym wiedzieć, co się ze mną dzieje. Nie mam pojęcia, co się stało.

Gdy wpatruję się w nicość, mój umysł przypomina mi o chłopaku, który mnie to przyniósł.

Nigdy wcześniej go tu nie widziałam, a on po prostu wydawał się zbyt dobry, żeby być w grupie Alexy. Jednak będę mogła go znaleźć, bo nic o nim nie wiem. Nawet nie wiem jak ma na imię. Wiem jedynie, jak wygląda.

Na zewnątrz jest już kompletnie ciemno. Mój umysł zaczyna być ociężały przez widok księżyca. Myślę, że lepiej będzie, jeśli pójdę spać. Odnoszę wrażenie, że jestem wykończona i nic nie mogę zrobić. Może dlatego, że tyle biegałam. Właściwie nie mam pojęcia, gdzie biegłam. Próbowałam po prostu uciec tak szybko, jak było to możliwe.

Gdyby nie ten chłopak, nadal bym tam była. Prawdopodobnie byłabym też jedzona przez jakieś zwierzę i nic nie mogłabym z tym zrobić.

Justin patrzy na mnie pięć sekund. Kładzie mokry, zimny ręcznik na moim czole, co mnie odświeża, ale nie poprawi za bardzo mojego stanu.

Moje dłonie mogą się ruszać już odrobinę bardziej, więc pewnie niedługo będę w stanie się ruszać. Mam taką nadzieje.

Czy tak czuje się osoba, która jest sparaliżowana każdego dnia, jeśli tak, to im współczuję. To musi być smutne. Jak długo jestem w takim stanie? Może z 2 godziny, a już jestem tym zmęczona.

Po jakim czasie, nawet tego nie zauważając, moje oczy po prostu się zamykają, a ja w końcu zasypiam.

To byłam ja. Widzę siebie, idącą przez porośniętą trawą polanę w lesie. Ale nie jestem sama. Jest tu Aiden i inny chłopak. Nie rozpoznaje go od razu, ale po chwili zaczynam go kojarzyć. to ten chłopak, który przyniósł mnie do domu.

Nigdzie nie widzę Justina. Rozglądam się wokół i mam wrażenie jakbym była w jakimś filmie. Zbliżam się do siebie, stojącej po drugiej stronie polany.

- To jest takie zabawne! - słyszę samą siebie jak się śmieję, podczas gdy pozostała dwójka chichocze.

- Ale robisz to źle! Musisz wyrzucić to z rękoma nad głową - śmieje się, nazwijmy go tajemniczy, chłopak, gdy podchodzi do mnie.

Blood // JB [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz