Chapter 54

1.7K 97 5
                                    

Ważna (lub nie) wiadomość pod rozdziałem

_________________

Jaylynn's P.O.V.:


Nie wiem, jak długo płaczę. Justin tego nie rozumie. Próbuje mnie uspokoić, ale widzę w jego oczach, że go to denerwuje. Nie wiem.

Chciałam pomóc Calumowi, ale Justin mnie powstrzymał. "Nic nie możemy zrobić", powiedział. Ale skąd wiemy, czy na pewno? Z tego co wiemy, może gdybyśmy coś zrobili, on byłby tu z nami teraz.

Teleportowałam się z powrotem do pokoju Austina, kiedy Justin nie patrzył. Ale nic nie znalazłam. Calum zniknął. W domu nie było śladów na czyjąś obecność. Nie wiem, gdzie jest.

- Jaylynn, wszystko będzie dobrze - słyszę Justina, gdy pociera moje plecy. Przyszedł po mnie i od razu zabrał mnie z powrotem w to miejsce.

Nie wiem, gdzie jesteśmy. Louis, Rose i Austin też tu są. Jesteśmy w domu. Opuszczonym. To nie tak, że są tu powybijane okna i tym podobne. W środku jest dość przyzwoicie. Po prostu nikt tu nie mieszka. Mogę to stwierdzić, ponieważ ten budynek położony jest w miejscu, gdzie zupełnie nie da się żyć. Jesteśmy w lesie. Jednak nigdy nie byłam w tej okolicy, nigdy nie widziałam tej części lasu. Nawet nie wiem, czy to las za moim domem. Tylko zakładam, że tak.

- Nie, nie będzie dobrze. Przestań tak mówić! Nie będzie - mamroczę do Justina, który powtarza mi to samo zdanie, odkąd zaczęłam płakać.

- Po prostu próbuję cię uspokoić - mówi Justin, a ja przewracam oczami.

- Mówiąc mi kłamstwa? - pociągam nosem i słyszę jęk Justina.

- Co chcesz, żebym ci mówił, huh? Calum nie żyje, Nigdy więcej go nie zobaczysz, naucz się z tym żyć? To chcesz usłyszeć? - pyta Justin, a ja znowu się załamuję. Naprawdę ma sposób na to, by pogorszyć obecną sytuację.

- Nie powinnaś teraz płakać. Alicia nadal gdzieś tam jest, a ty marnujesz czas płacząc nad chłopakiem, którego nie znałaś nawet 2 tygodnie - mówi Justin, a ja potrząsam głową.

- Nigdy go nie lubiłeś. Cieszysz się, że zniknął - mamroczę, ponieważ tak to wygląda. On ma to gdzieś. W ogóle się tym nie przejmuje.

- Jaylynn, myślę, że Justin ma rację - słyszę mamrot Louisa. Spoglądam na niego, ponieważ nigdy nie słyszałam, żeby mówił coś tak cicho. Zawsze jest głośny i szczęśliwy. Teraz jest całkowitym przeciwieństwem siebie. Nie lubię go takiego, wcale.

- Co masz na myśli? - pytam go, gdy patrzy na mnie załzawionymi oczami.

- Powinniśmy spróbować dowiedzieć się, gdzie jest Alicia, zamiast po prostu ryczeć, jakby wszystko się zawaliło - odpowiada, a ja wzdycham, ale wiem, że ma rację.

Alicia nadal żyje, chciałabym tak uważać. Jeśli ten chłopak, Luke, coś jej zrobił, przysięgam, że urwę mu głowę. Alexie też, gdy tylko ją zobaczę.

Jak powiedział Calum, jestem silniejsza. I chciałabym w to wierzyć.

- Gdzie zaczniemy? Nic nie wiemy. Może być w innej części świata. Nie możemy szukać jej bez żadnych wskazówek - mamroczę, a głowa Louisa opada, patrząc na drewnianą podłogę w tym pokoju.

- Wkrótce pojawi się tu Aiden - odzywa się nagle Justin, a ja marszczę brwi.

- Skąd wiesz? - pytam, a on wzrusza ramionami.

- Pomógł ci i jestem pewien, że Alexa o tym wie. Nie wróci do niej. To będzie dla niego jedyna szansa. Musi tu przyjść, ponieważ nigdzie indziej nie może iść - tłumaczy Justin, a ja próbuje przestać płakać.

Blood // JB [PL]Where stories live. Discover now