Rozdział szósty - bolesna prawda

7.1K 365 14
                                    

Z okropnym bólem głowy nie mogła rozprawić się przez połowę niedzieli. W międzyczasie Roksana przeprowadziła przesłuchanie, ponieważ była co najmniej zszokowana, kiedy w środku nocy przyniósł ją na rękach obcy mężczyzna. Do tego Mela rozmazany makijaż od płaczu, była bez buta i płaszcza. W końcu Roksana doszła do wniosku, że młodsza siostra zasłużyła sobie na szlaban i takim oto sposobem, przez miesiąc nie będzie mogła wychodzić z domu. Po południu przyjechał Mikołaj z jej rzeczami, poprosiła Kacperka, żeby otworzył drzwi, odebrał wszystko i bardzo mocno zatrzasnął je przed nosem chłopaka. Zrobił tak, a Mela poczuła cudowną satysfakcję. Potem dostawała średnio co dwie minuty wiadomości z przeprosinami i błaganiami, żeby mu wybaczyła. Nie miała takiego zamiaru. Skrzywdził ją i upokorzył. Szykowała dla niego srogą zemstę. 

Odrobiła wszystkie lekcje i nauczyła się na historię i matematykę. Potem usiadła przy komputerze i pogrzebała trochę w sieci. W pewnym momencie wpadła na dziwny pomysł. W Google wpisała imię i nazwisko nauczyciela fizyki. Większość odnośników dotyczyło licznych nagród z lat szkolnych. Najwyraźniej był młodym geniuszem matematyczno-fizycznym. Zainteresował ją jeden nagłówek, na samym końcu. "Pijany kierowca spowodował wypadek" kliknęła w to i zaczęła czytać. Sama data zwróciła jej uwagę - 22. sierpnia 2013 rok - dzień, w którym zmarli jej rodzice. Serce Meli podeszło aż do gardła, kiedy znalazła imiona i nazwiska rodziców. 

- To niemożliwe. - z zawrotami głowy zamknęła laptopa i odsunęła się od biurka na krześle. Spuściła głowę i zasłoniła twarz dłońmi. Wiedziała, ze rodzice zginęli z winy jakiegoś młodego mężczyzny, który wracał z imprezy po pijaku, ale nigdy nie znała jego nazwiska, ani go nie widziała. Ale czy to mógł być pan Mateusz? Musiała to sprawdzić. Znów otworzyła laptop i wpisała adres strony facebook. Miała jedną wiadomość - od pana Mateusza. Kliknęła w czat z nim, wysłał link do strony, którą pokazał jej w szkole. Napisała krótką wiadomość "Muszę się z panem spotkać. Jak najszybciej!". Był dostępny, po kilku sekundach otrzymała odpowiedź. 

Pan Mateusz: "Co się stało?"

Mela: "To nie rozmowa na fejsa."

Pan Mateusz: "Okej, za pół godziny będę czekał w kafejce "Półtora szklanki kawy" przy dworcu." Zielona kropka od razu zniknęła. To znaczyło, że wyłączył czat. Dziewczyna zrobiła to samo. Z galopującym sercem podbiegła do szafy i wyciągnęła z niej czarne spodnie i zielony sweter. Cały dzień chodziła w pidżamie, którą ubrała dopiero nad ranem. Nie zawracała sobie głowy uczesaniem blond włosów. Związała je w potargany kok i wybiegła z pokoju. Roksana była z Kacprem w sklepie, więc to był idealny moment na wymknięcie się z domu. Nigdy wcześniej nie wyszła bez wiedzy starszej siostry. Ale teraz to była wyjątkowa sytuacja. Ubrała trampki i skórzaną kurtkę. Do kieszeni włożyła telefon i portfelem , po czym wybiegła z domu z prędkością światła. 

Od Dworca dzieliły ją dwa przystanki autobusem linii 52. Musiała na niego czekać dziesięć minut, podczas których chodziła w kółko. Była zbyt zdenerwowana, żeby usiedzieć w miejscu. Obawiała się, ze w pojeździe również będzie chodziła. "Pan Mateusza zabił moich rodziców" ta myśl nie opuszczała jej głowy od kiedy przeczytała reportaż. Nie wiedziała jak powinna się w stosunku do niego zachować. A przede wszystkim: czy on w ogóle wiedział, że to byli jej rodzice?

W końcu podjechał autobus. Meli zdawało się jakby czekała na niego nie dziesięć minut, a tyle godzin. Na jej nieszczęście był pełny i ledwo znalazła miejsce stojące, tuż przy drzwiach. Energie i zdenerwowanie ją rozpierały, przez co tupała nogą jak oszalała i co chwilę wzdychała, patrząc na zegarek. Prawdopodobnie na miejsce spotkania przyjedzie przed nim. Dobrze, będzie miała czas na uspokojenie się i ponowne przemyślenie całej tej sytuacji. Myliła się, kiedy szła do wejścia kawiarenki, przez ogromne okno zauważyła pana Mateusza. Zajął miejsce w najdalszej części sali, siedział na beżowej kanapie. Wyglądał na zdenerwowanego i smutnego. Ten widok sprawił, że Mela również poczuła ogromny smutek, chociaż sama nie wiedziała z jakiego powodu. 

Wzięła głęboki wdech i weszła do kawiarni. Otuliło ją ciepłe powietrze pachnące owocową herbatą i ciastem. Mamrocząc przywitanie popędziła do pana Mateusza. W miarę pokonywanego dystansu czuła coraz większą złość. Zaraz miała się zmierzyć z okrutną przeszłości. Wzrok brązowych oczu nauczyciela w końcu padł na nią. Błyskawicznie podniósł się z miejsca i wykonał dziwny gest rękoma. Jakby chciał ją przytulić, jednak szybko cofnął dłonie i z powrotem usiadł, mierzwiąc ciemne włosy.

- Co się stało? - Zapytał rzeczowym tonem. Amelia usiadła naprzeciwko niego i zacisnęła pięści na kolanach. Postanowiła od razu przejść do sedna.

- To pan dwa lata temu spowodował ten cholerny wypadek, prawda? - zapytała drżącym głosem, który z każdym słowem stawał się coraz głośniejszy. - To pan zabił moich rodziców! - Poczuła piekące łzy, całą swoją siłą je powstrzymała. Nie mogła się rozpłakać, nie po raz kolejny, nie przed osobą, która pozbawiła ją szczęśliwego życia.

Mężczyzna wciągnął powietrze ze świstem i wybałuszył oczy. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale od razu je zamknął. Znowu zmierzwił dłonią włosy, rozejrzał się po całej sali. W wyrazie jego oczu widać było panikę. W końcu wypuścił powietrze i zgarbił ramiona zrezygnowany.

- Tak. To byłem ja. - Przyznał cicho, a Mela poczuła jak jej serce pękło na miliard kawałków. Przed oczami pojawiły się mroczki, a w głowie zawroty. To było zbyt wiele. W głębi serca miała nadzieję, że to była po prostu zbieżność nazwisk, że pan Mateusz najpierw, by ją okrzyczał za takie podejrzenia a potem najzwyczajniej w świecie wyśmiał, proponując kawałek ciasta. Ale to się nie zdarzyło. To on ich zabił, to on sprawił, ze Roksana straciła swoje studenckie i beztroskie życie. To on pozbawił dwuletnie dziecko rodziców. To on sprawił, że Mela była pogrążona w głębokiej żałobie przez ponad rok i w ogóle nie funkcjonowała. A potem jakby nigdy nic pojawił się w jej życia i namieszał w głowie. 

Z galopującym sercem wstała z fotela, obrzuciła go spojrzeniem pełnym bólu i z poczuciem zdrady, po raz drugi w ciągu dwóch dni, wybiegła z kawiarenki. Słyszała za sobą wołanie, ale nie zatrzymała się. Biegła najszybciej jak potrafiła i płakała mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.


Nie taka fizyka strasznaWhere stories live. Discover now