Rozdział jedenasty - szok szpitalny

5.4K 359 27
                                    

Delikatnie rozchyliła powieki, jednak szybko je zamknęła. Ostre,  białe światło uniemożliwiło jej bezbolesne otworzenie oczu. Poruszyła się najpierw lekko i niepewnie, a kiedy utwierdziła się w przekonaniu, że jest cała i zdrowa, to już pewniej obróciła się na bok i otworzyła oczy. Domyśliła się, że leżała w szpitalu. Widok zasłaniała jej niebiecka kotara. Tuż przy łóżku, na którym leżała siedział pan Mateusz i patrzył gdzie w bok, zainteresowanym wzrokiem. Wykorzystała tę chwilę i zaczęła mu się przyglądać. Włosy miał rozczochrane, a ubrany był w strój, w którym grał. Przypomniała sobie, że straciła przytomność podczas meczu. To pewnie on ją tutaj przywiózł i został przy niej. Uśmiechnęła się na tę myśl i poczuła delikatne ciepło w sercu. Odwrócił głowę w jej stronę, a kiedy zauważył, że się obudziła źrenice mu się rozszerzyły.

- Dzięki Bogu, Melka. - Wyciągnął rękę do jej dłoni i mocno ścisnął. - Dlaczego zawsze musisz robić wszystko, żebym się o ciebie martwił? - Wyszeptał, a wolną ręką pogłaskał ją po czole, odgarniając skołtunione kosmyki włosów. 

 - Przepraszam. - wychrypiała i również ścisnęła jego dłoń. - Dzwoniłeś do Roksany? - Pokiwał głową i wskazał nią swoje prawo.

 - Rozmawia z lekarzem. Masz wstrząśnienie mózgu. - Westchnął. - Musisz zostać do jutra na obserwacji. 

- Jejku. - wyjąkała. Zajrzała pod kołdrę i z przerażeniem stwierdziła, że została w samej koszulce i majtkach. Wolną ręką podciągnęła ją nieco wyżej. Odchrząknęła i rumieniąc się spojrzała na nauczyciela. - Wiesz może... gdzie są moje ubrania? - Wyszeptała zażenowana. Wydawało jej się, że na twarzy Mateusza również zaigrała czerwień. Uznała, że to wynik wstrząśnienia. 

- Pielęgniarka powiedziała, że tak będzie ci wygodniej, a ubrania schowałem w twojej torbie. - powiedział jednym tchem. 

Usłyszała bijące o podłogę obcasy, zza kotary wyłoniła się zaniepokojona twarz Roksany. Mateusz błyskawicznie zabrał rękę i wstał, odsuwając się kilka kroków. 

- Dzięki, że z nią zostałeś. - obdarowała go uśmiechem. - Ale możesz już iść. - Mela znała ten ton. Takiego używała ich mama kiedy coś chciały, a ta się na to nie zgadzała. Teraz całą swoją uwagę Roksana skierowała na Amelię. Usiadła na krześle, które wcześniej zajmował nauczyciel i złapała ją za dłoń, tak samo jak on. Różniło się to tylko tym, że Mela czuła się lepiej kiedy robił to Mateusz. 

Mężczyzna nie ruszył się z miejsca. Przeczesał palcami włosy i spojrzał na Amelię smutnym wzrokiem. Uśmiechnęła się do niego smętnie. Roksana odwróciła i wbiła wściekłe spojrzenie. Mateusz westchnął zrezygnowany i powoli wyszedł z sali. 

- Dlaczego zawsze jak jesteś z nim coś ci się dzieje? I czy nie obiecałaś mi, że nic nie będzie cię z nim łączyło? - zniżyła głos do syczącego szeptu. Zmarszczyła czoło i brwi, wbijając w siostrę mordercze spojrzenie. 

- Gdzie Kacperek? - Mela siliła się na zmianę tematu. Spotkała się jedynie z jeszcze większym zniecierpliwieniem siostry. - Dobrze, przepraszam. - westchnęła i podniosła się do siadu, podciągając kolana pod brodę. - Lubię go. To dobry facet. - Brwi Roksany powędrowały w górę. - Ale nie łączy mnie z nim nic więcej oprócz... przyjaźni? - Sama nie wiedziała jak powinna nazwać ich relację. W końcu dzieliło ich jedenaście lat. Teraz było to aż za dobrze wyczuwalne. Gdyby tylko byli starsi... wtedy różnica wieku w ogóle nie miałaby znaczenia.

Dobrą godzinę Roksana dawała Meli wykład na temat mężczyzn, kobiet, mężczyzn I kobiet, oraz o innych dość niefajnych sprawach. Potem wyszła ze szpitala, żegnając Amelię pocałunkiem w czoło. Kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły, nastolatka sięgnęła po swój telefon i napisała krótką wiadomość do Mateusza. Po pięciu minutach drzwi otworzyły się, ale to nie Mateusz przez nie wszedł.

Nie taka fizyka strasznaWhere stories live. Discover now