Rozdział dziewiąty - propozycja ugody

6.3K 370 39
                                    

Stanęła przed zamkniętymi drzwiami sali numer dwadzieścia cztery i wzięła głęboki wdech. Po dziwnej rozmowie z Emilką bolało ją serce. Ta dziewczyna nigdy wcześniej nie odwróciła się do Amelii plecami, tym bardziej nie zakończyła rozmowy w tak okrutny sposób. Zagryzła wargę i zapatrzyła się na kartkę nalepioną na drzwi. Było to logo jakiegoś zespołu, którego Mela nigdy wcześniej nie widziała.

- Mela? - usłyszała za plecami głos, którego miała nadzieję nie słyszeć jeszcze przez przynajmniej trzydzieści sekund. Przeszedł ją dreszcz i sztywno się odwróciła. - Czemu nie wchodzisz? - Jego prawa brew powędrowała w górę. Amelia odchrząknęła i odsunęła się mu z drogi. Przypomniała sobie, że poprzedniego dnia nauczyciel został uderzony, dlaczego więc na jego twarzy nie było żadnego śladu? Raczej wątpiła, że przybrał taką strategię jak ona, czyli ukrycie siniaka makijażem. 

- Zamyśliłam się. - Mruknęła, nie patrząc nauczycielowi w oczy.

- Aha. - przeszedł obok niej i otworzył drzwi, gestem zapraszając ją do środka. - Mam już plan gdzie możemy spać na wycieczce.

Weszła za nim i pozwoliła sobie spojrzeć na jego twarz. Od razu zwróciła uwagę na delikatny uśmiech, który dodawał nauczycielowi uroku. Przeklęła się w duchu, że w ogóle tak pomyślała i spuściła wzrok, siadając w pierwszej ławce. W głosie nauczyciela wyczuła, że był odprężony. Tą nutę ostatnio słyszała kiedy przyszła pierwszy raz. Od tamtego czasu cały czas był poddenerwowany. Co się wydarzyło, że się odprężył? Zastanawiała się uparcie, nie słuchając słów mężczyzny, który energicznie gestykulował.

- Halo, Melka. - Tuż przed jej oczami pojawiła się zaniepokojona twarz pana Mateusza. Drgnęła lekko, jednak nie odsunęła się. - Coś się stało?

Westchnęła głośno.

- Nic, po prostu jestem troszkę zmęczona po dwóch godzinach wuefu. - Skłamała, przez co poczuła jeszcze większy ból w sercu. Co się z nią działo? - Nauczyciel uśmiechnął się z błyskiem w oczach.

- Widziałem jak grałaś! Kurde, Melka jesteś lepsza od większości chłopaków w twoim wieku! - Uznała to za komplement i uśmiechnęła się, lekko się rumieniąc. - A co ty na to, żeby... - Przerwał przyglądając jej się intensywnie.

- Żeby co? - zapytała zniecierpliwiona, marszcząc brwi.

- Żeby w sobotę iść ze mną na mecz. To znaczy wiesz, żeby grać. - Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, który odjął mu lat. - Akurat w drużynie brakuje nam napastnika. Co ty na to?

Propozycja zagrania w drużynie była bardzo kusząca, jednak Mela nie potrafiła się zdecydować. Czy to będzie dobre? "Nie powinnam wchodzić z nim w relacje prywatne." Zerknęła na nauczyciela, który patrzył na nią z nadzieją. Aż tak bardzo chciał, żeby się zgodziła? Westchnęła zrezygnowana. Może to będzie dobry sposób, żeby lepiej poznać nauczyciela i spróbować go zrozumieć. Może dzięki temu uda jej się mu wybaczyć.

- Niech będzie. Pójdę z panem. - posłała mu nieśmiały uśmiech, który szybko zszedł jej z twarzy, ponieważ przypomniała sobie o Emilii. - Ale to musi pozostać tajemnicą, okej?

- Oczywiście, że tak. - Zapewnił z szerokim uśmiechem i wrócił do swojego biurka. Przez resztę popołudnia obmawiali szczegóły wycieczki, a kiedy zrobiło się ciemno postanowili skończyć na dziś i pójść do domu. Pan Mateusz nalegał, że odwiezie Amelię, jednak ona uparła się, żeby jechać autobusem. W końcu nauczyciel dał za wygraną.

- Ale odprowadzę cię na przystanek. - powiedział twardo, a Mela skinęła głową. Z minuty na minutę czuła się coraz lepiej w jego towarzystwie. Co prawda nie zapomniała co zrobił, jednak postanowiła, że da mu szansę na odkupienie grzechów. W końcu dla niej już nie ma nadziei, ale dla pana Mateusza jest. Po drodze kłócili się jakie ciasto jest najlepsze.

- Brownie! - krzyczał nauczyciel ze śmiechem i złośliwie czochrał dziewczynie włosy. Mela uderzyła go w bok i szybko poprawiła rozwalający się warkocz.

- Ile razy mam mówić, że sernik! - Zaśmiała się kiedy pan Mateusz spojrzał na nią krzywo. Uśmiechnęła się, a on po chwili zrobił to samo. Nie mogła zaprzeczyć - zauroczył ją. Mimo tego, że wiedziała, że to złe i że nie powinna, nic z tym nie robiła. Nie chciała.

- Mela? - obróciła się z ukłuciem w żołądku. - Melka, co to jest za facet? - Zapytał gniewnie Mikołaj. Serce podskoczyło jej do gardła, nie mogła nic powiedzieć. Tylko gapiła się na chłopaka w osłupieniu. Na policzkach miał duże rumieńce, prawdopodobnie wywołane zimnem i lekko się trząsł, jednak jego spojrzenie było gniewne i ciskało piorunami w stronę pana Mateusza, który nawet nie spojrzał na chłopaka. Nauczyciel złapał dziewczynę za rękę i przyglądał się jej twarzy z zaniepokojeniem. 

- Mela, to jest ten chłopak, z którym byłaś w sobotę w klubie? - Zapytał spokojnie a dziewczyna pokiwała głową. Nigdy nie pomyślałaby, że właśnie tak ich ze sobą pozna. Nie, ona nawet nie pomyślałaby, że oni kiedykolwiek się poznają. 

Wzięła głęboki wdech i otrząsnęła się. Musiała jak najszybciej odprawić Mikołaja. Znała go zbyt dobrze, żeby nie wiedzieć co oznaczała jego mina i napięte mięśnie. Chłopak był jeszcze bardziej impulsywny niż ona, a to nie oznaczało nic dobrego. 

- Mikołaj. - zaczęła siląc się na spokój. - Mówiłam ci, że nie chcę cię już widzieć. - Pan Mateusz chciał coś powiedzieć, ale Amelia powstrzymała go ruchem dłoni. - Daj mi trochę czasu, okej? 

- O czym ty mówisz? - Mikołaj wyglądał na wstrząśniętego. - Melka, ja cię naprawdę bardzo kocham. - Wyszeptał, spuszczając wzrok. - Nigdy mnie do siebie nie dopuszczałaś, a jak już miałem nadzieję, to zawsze pojawiał się jakiś stary facet. - Mruknął z wyrzutem i z powrotem zawładnęła nim złość. - Myślałem, że nie jesteś okrutna! Po prostu zagubiona, ale ty mnie wykorzystywałaś! 

Zabolało ją to co powiedział. Przecież to Mela musiała prosić się o uwagę Mikołaja, to Mela akceptowała wszystkie dziewczyny, które pojawiały się i znikały. To ona wiele razy oglądała jego jak obściskiwał się z przypadkowymi pannami. Jakim prawem nazywał ją okrutną!?

- Nienawidzę cię! - krzyknęła, odrzucając od siebie opanowanie. - Jesteś głupim szmaciarzem! Nie chcę cię już znać, rozumiesz?! Nie masz się do mnie zbliżać, nie dzwoń do mnie, nie pisz i nie przychodź pod dom! - oddychała ciężko i głośno, czuła smutek wymieszany ze złością, jedna nie było żadnych łez. W głębi serca wiedziała, że to kiedyś się wydarzy, że oboje z Mikołajem, w końcu nie wytrzymają. 

Chłopak zacisnął usta w wąską kreskę i stał chwilę w milczeniu, po czym odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w drugą stronę. Kiedy zniknął za zakrętem Mela wypuściła z płuc powietrze i odprężyła się, całkowicie zapominając, że za nią stoi nauczyciel. Przypomniała sobie, dopiero kiedy poczuła dłoń zaciskającą się na ramieniu.

- W porządku? - zapytał ze zwyczajną dla siebie troską.

Nie w porządku, pomyślała. Właśnie straciła najważniejszego chłopca w swoim życiu, ale nigdy się do tego nie przyzna. Nigdy. 

- Tak, jest okej. - wymusiła uśmiech i spojrzała mu w oczy, by uwiarygodnić to posunięcie. - Chodźmy na przystanek, bo ostatni autobus mi ucieknie. - Dodała, ruszając wolnym krokiem przed siebie. Czuła na sobie niepewny wzrok pana Mateusza, starała się go ignorować, co przychodziło jej z trudem.

- Co do tej soboty - zagaił wyrównując z nią kroki - czy tego jednego dnia będziesz mi mówiła po imieniu a nie per "pan"? - Wydawało jej się, że na jego policzkach zauważyła rumieniec, uznała to za wybryk swojej wyobraźni. 

 - To chyba nie będzie problem. - Szybko podjęła decyzję i obdarzyła mężczyznę promiennym uśmiechem.

Nie mogę się doczekać, dodała w myślach.


*

Nie znienawidźcie Mikołaja, to nie jest zły chłopak, po prostu się pogubił :c  Dziękuję tez za wszystkie miłe komentarze i gwiazdki, to mi daję ogromnego kopa i determinację do pisania! Im więcej komentarzy, tym częściej będę wstawiać rozdziały!!! Trzymajcie się i dalej śledźcie losy Melki :>

Tulę, Fortis


Nie taka fizyka strasznaWhere stories live. Discover now