Rozdział siedemnasty - wszystko w porządku?

4.6K 295 47
                                    

- Ja pierdole Mela czy ciebie pojebało?! - wyrwał jej z rąk torbę i przerzucił sobie przez ramię. - Ja nie ogarniam co się z wami dzieje! - był wściekły i wrzeszczał na tyle głośno, że w oknach bloków pojawiło się kilka zaciekawionych twarzy, nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. - Wychodzę z kibla a dom wygląda jak po tornadzie! Kurwa mać, myślałem, że Mateusz się rozpłacze jak mówił, że zniknęłaś! - Ścisnął jej ramię i pociągnął. Ruszył w kierunku mieszkania Mateusza. Wyciągnął z kieszeni telefon i wpisał numer. Mela słyszała niewyraźny sygnał. Po trzecim ktoś odebrał. - Mam ją. Była na przystanku. Wracamy do domu. - i się rozłączył. - Oboje jesteście jak jakieś pierdolone dzieciaki. - marudził pod nosem. - Co ja tu w ogóle robię i po co się w to mieszam. Ja pierdole. - potem wyjąkał jeszcze kilka wiązanek przekleństw i zamilkł. 

Mela wlokła się za nim ze spuszczoną głową i ogromnym smutkiem. Nie powinna była się tak zachować. Chociaż do jakiego innego wniosku miała dojść po tym jak Mateusz wyszedł z pokoju z tak dziwnym wyrazem twarzy. Ale za to przez swoją ucieczkę doprowadziła go to paskudnego stanu. Była kompletnie zagubiona, a jej myśli była skrajne i chaotyczne. Co powinna mu powiedzieć kiedy już dojdą do mieszkania?

Kiedy już byli przed blokiem, w którym mieszkał Mateusz, obok nich z piskiem opon zatrzymało się auto, z którego wybiegła Mateusz. Nie zawracał sobie głowy gaszeniem samochodu ani zamknięciem drzwi. Dobiegł do Meli i padł przed nią na kolana, przyciągając ją do siebie. Objął ją w pasie i przytulił policzek do jej brzucha. Trząsł się. 

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam! - wyjąkała głaszcząc go po głowie. - Naprawdę przepraszam. - Ściskał ją tak mocno, że nie mogła się poruszyć. 

- To ja przepraszam, zachowałem się jak dzieciak. - mruknął podnosząc twarz. W oczach miał strach i ból. To ona doprowadziła go do tego stanu, ta myśl zabolała ją mocniej niż jakikolwiek cios Szymona. 

Cały świat się zatrzymał i zniknął. Pozostali tylko oni dwoje. Mela również padła na kolana i złapała jego twarz w dłonie. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy a potem Mateusz zapoczątkował żarliwy pocałunek. 

- Dlaczego wszystko musi być... tak pogmatwane? - wysapała Mela między kolejnymi pocałunkami. 

- Amelio... - szepnął. - Kocham cię. Kocham cię tak mocno, że nie potrafię żyć kiedy nie ma cię przy mnie. Kocham cię mocniej niż kogokolwiek w moim życiu. Proszę cię, już nigdy więcej nie rób mi czegoś takiego. Nie uciekaj ode mnie. - Jego ciepły oddech muskał jej ucho. Przez ciało Meli przeszedł dreszcz. 

- Próbowałam ci dzisiaj powiedzieć, że cię kocham. - w końcu wyjąkała. - Ale chyba wyszło mi coś odwrotnego. - Zaśmiała się jednocześnie chlipiąc. - A ja kocham Ciebie Mateusz. Jesteś najwspanialszym co mnie do tej pory spotkało.

Może to było niepoważne, może Mela nie widziała o czym mówiła, ale w tym momencie była pewna, że jej słowa są prawdziwe, że nie powinna martwić się tym, że krótko się znali. Przeszli już razem tak wiele, że Mela nie wyobrażała sobie życia bez Mateusza. Może to było nieodpowiedzialne z ich strony, może tylko głupie zauroczenie, ale teraz mieli tylko siebie i to było najważniejsze. 

Następny pocałunek był słony i wypełniony ich największymi uczuciami względem siebie. Mela nawet nie zauważyła, że płakała. Kiedy się od siebie odsunęli zobaczyła na twarzy Mateusza szeroki uśmiech i ulgę. Potem zaczęli się razem śmiać i wstali. Filipa nigdzie nie było. Mateusz zapewnił, że chłopak poszedł do mieszkania. Mela miała nadzieję, że tak było.

Filip miał rację. Salon wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Poduszki leżały porozrzucane po podłodze, wszystkie szafki były pootwierane. Koc wisiał na żyrandolu. Na kanapie siedział Filip i przełączał kanały w telewizorze. Na nogach wciąż miał buty. Pilota ściskał tak mocno, aż mu zbielały knykcie. Ciało Meli opuścił ból i podekscytowanie, co zastąpiło nagłe zmęczenie. Bez słowa ruszyła w stronę sypialni Mateusza. Czuła na sobie wzrok Filipa, nie wiedziała co miała o tym myśleć. Po pewnym czasie dołączył do niej Mateusz. Wślizgnął się do łóżka i przywarł do niej całym ciałem. Czuła mokre kosmyki włosów przy swoim czole. Pachniał truskawkami. 


*Oczami Filipa, wydarzenia po wyjściu Meli*


Wściekły wszedł do łazienki, a  pierwsze co zrobił to opłukał twarz lodowatą wodą. Co on w ogóle powiedział? Nie mógł uwierzyć, że takie zdanie wydobyło się z jego ust. Przecież nie czuł do Meli nic oprócz zwyczajnej koleżeńskiej sympatii. Oczywiście uważał, że dziewczyna jest naprawdę piękna, a jej piłkarskie umiejętności mu zaimponowały. Ale nie aż tak, żeby od razu odbijać ją swojemu starszemu bratu!

Westchnął i związał dredy gumką, po czym rozebrał się i wszedł pod prysznic. Spędził pod gorąca wodą dobre dwadzieścia minut, krążąc myślami wokół Mateusza i Meli. Doszedł do wniosku, że jak powiedział tak zrobi. Zakręcił kurek i w tym samym momencie do jego uszu dobiegły dziwne odgłosy, jakby ktoś biegał po mieszkaniu. Przewiązał ręcznik na biodrach i wyszedł z łazienki.

Jego oczom ukazała się czyste pobojowisko. W pierwszej chwili Filip poczuł lekki strach "czyżby ktoś się włamał?". Jednak szybko odpędził tę, myśl widząc Mateusza, który rozgorączkowany rozglądał się po pomieszczeniach. 

- Mateusz, co ty u licha wyprawiasz? - Zapytał, łapiąc brata za ramię. Mężczyzna spojrzał na niego z przerażeniem. 

- Mela... Ona zniknęła. 

- Co ty mówisz? Jak to zniknęła? - Poczuł jak z bioder zsuwa mu się ręcznik, szybko go poprawił i wrócił wzrokiem do brata. - Przecież jeszcze chwilkę temu tutaj była. Zostawiłem was samych... Co się wydarzyło? - Mateusz odwrócił wzrok, a Filip domyślił się, że to miało coś wspólnego z ich rozmową na balkonie. - Kurwa mać, mów o co wam poszło! 

Mateusz szybko i chaotycznie opowiedział, co między nimi zaszło a Filip zastanawiał się czy ma się śmiać czy płakać, a może wyskoczyć przez balkon. 

- Ja pierdole wy jesteście serio jebnięcie. - gadał pod nosem idąc po swoje ubrania. - Pojebańce siebie warte. - Wszedł do łazienki zaczął się ubierać w rzeczy, w których przyszedł. - Ubieraj się, braciszku - ostatnie słowo wymówił z kpiną - idziemy jej szukać. 

Mateusz wziął samochód i postanowił sprawdzić drogę do jej domu. Filip zaczął się martwić o brata, był zbyt zdenerwowany, żeby prowadzić, jednak ten się uparł a Filip nic nie mógł na to poradzić. Postanowił nie marnować czasu i szybkim krokiem ruszył przed siebie, uważnie się rozglądając. Co powinien zrobić jak odnajdzie Melkę? Chciałby jej wbić do głowy, że Mateusz nie jest dla niej dobry, że może mieć kogoś lepszego, ale to nie było prawdą. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego brat był odpowiedzialny, kochający i dobry, po prostu. Jednak kiedy o tym myślał ściskało go w żołądku i czuł nagłą złość. Kopnął leżącą na chodniku puszkę, a ona uderzyła w słup. Spojrzał przed siebie, zauważył siedzącą na przystanku autobusowym, skuloną postać. Wszędzie rozpoznałby te włosy i zajebiście neonowe buty. Ruszył do niej biegiem, wykrzykując przekleństwa, a w duchu dziękując światu, że jest bezpieczna.


*


Jejku, jejku, wyszło mi troszkę ckliwie. Chciałam uniknąć takiej sceny, ale kiedyś w końcu musiała nastąpić. Mateusz 1, Filip 0. Ale, ale nasz Rebel się nie poddaje, nie taki ma charakter! Jak myślicie, czy Melka poróżni braci, czy może wręcz odwrotnie? 


Nie taka fizyka strasznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz