Rozdział szesnasty - głucha samotność

4.4K 285 40
                                    

- Czy ja dobrze rozumiem? - Filip zgasił papierosa na balustradzie - Spotykasz się z nieletnią dziewczyną, dwa lata temu jej rodzice zginęli w wypadku, który spowodowałeś i miałeś przez to zaawansowany stan depresyjny, do tego ona teraz u ciebie mieszka? - wyliczał na palcach - A i jej siostra dokładnie nie wie kim dla niej jesteś i tak po prostu pozwoliła jej tu zostać? - Uniósł jedną brew i zaczął wyciągać z paczki kolejnego papierosa. Mateusz wyrwał mu ją z rąk i wyrzucił przez balkon.

- Dość już się napaliłeś. - Syknął, czując wściekłość. - Skończmy o tym gadać. I tak nie zrozumiesz. 

- Ja pierdole, Mateusz. - Filip pokręcił głową i wyjrzał za paczką papierosów. - Nie powinieneś z nią być. Kochasz ty ją w ogóle, czy po prostu chcesz pozbyć się grzechu? - Odpowiedziała mu cisza. - Czyli chcesz odpokutować? - Mateusz nic nie powiedział. Patrzył w gwiazdy. Nie wiedział jak powinien odpowiedzieć na to pytanie. Co będzie bezpiecznym wyminięciem tematu, a co sprawi, że wszystko zniknie?

- Świetnie. - Zaśmiał się Filip, zwracając uwagę starszego brata. - W takim razie to ja zostanę jej odskocznią od problemów. - Mówił nadzwyczajnie poważnie. Żartobliwa nuta towarzysząca mu praktycznie całe życie całkowicie zniknęła z tonu głosu. - I to będzie coś prawdziwego. Nie będę jej oszukiwał tak jak ty. - To mówiąc wrócił do mieszkania. Mateusz stał jak wryty, zastanawiając się, co się właściwie wydarzyło. 


*

Po kąpieli usiadła na kanapie i przykryła się kocem. Zaraz po niej łazienkę zajął Filip, był dziwnie poważny i nawet nie odpowiedział na jej kąśliwy żart. Mateusz też wydawał się jakiś nieobecny. Usiadł obok niej i ślepo wpatrywał się w ekran telewizora. Mela postanowiła wykorzystań to, ze w końcu miała w miarę dobry humor i to, że zostali sami. Wdrapała się mu na kolana i mocno przytuliła. Dopiero wtedy mężczyzna wrócił do rzeczywistości. Wciągnął ze świstem powietrze i napiął mięśnie. Odsunęła się od niego zaniepokojona i spojrzała w oczy.

- Co się dzieje? - zapytała podejrzliwie i już chciała z niego zejść, ale ją przytrzymał. 

- Nic, przepraszam. Po prostu się zamyśliłem i mnie zaskoczyłaś. - Zaśmiał się i wbił w nią spojrzenie, które nagle było zbyt poważne jak na tę chwilę. - Melka?

- Tak? - wyszeptała, czując jak żołądek jej się skręca. 

- Kim dla ciebie jestem? - Zawiesiła się, zupełnie nie wiedząc co powinna odpowiedzieć. Kim dla niej był? Czuła się przy nim niezwykle swobodnie i dobrze. Uczucie bezpieczeństwa jakie w niej wzniecał było dla Meli czymś cudownym. Mateusz - dorosły, odpowiedzialny mężczyzna, który był dla niej wyjątkowo dobry. Przy nim nigdy nie czuła się samotna lub zagrożona. Nie miała pojęcia czy go kochała, czy tylko lubiła. Fakt, jego pocałunki sprawiały, że czuła motylki w brzuchu, ale czy to nie było wywołane tym, że pociągał ją pod względem fizycznym? Czy nie była zbyt młoda, żeby czuć do niego coś więcej niż zwyczajną niewinną sympatię? Patrzyła na niego pustym wzrokiem. Kilka razy otworzyła usta, potem je zamknęła. 

- Jesteś... jesteś... - oparła dłonie na jego ramionach, potem przeniosła je na policzki mężczyzny. Była rozedrgana i poddenerwowana. Powinna mu odpowiedzieć, cokolwiek. On nie może pomyśleć, że Meli na nim nie zależy, a co gorsza, że go wykorzystuje. - Jesteś dla mnie bardzo bliską i ważną osobą. - W końcu wyszeptała. - Coś jak Bartek, albo Roksana, lub Mikołaj jeszcze sprzed naszej kłótni. - Dodała po chwili, czując, że jej odpowiedź była nieodpowiednia. 

Nie taka fizyka strasznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz