Rozdział dwudziesty ósmy - nowe... co?

3.5K 232 36
                                    

-Melka! Przyszłaś! - Wykrzyknęła Hana, otwierając drzwi. Ubrała na siebie obcisłą cekinową sukienkę, która połyskiwała odcieniami zieleni i błękitu. Idealnie pasowała do włosów. - Już się bałam, że nawet w sylwestra będziesz siedziała sama. - Blondynka przecisnęła się obok niej i zaczęła ściągać buty. 

- Roksana mnie wywaliła. - Mruknęła niezadowolona. 

- Dobrze zrobiła!

- Gdyby nie te jej koleżanki to mogłabym siedzieć u siebie i oglądać serial. - Mruknęła z niezadowoleniem, kiedy odwieszała kurtkę, na wieszak uginający się pod masą ubrań gości Hany. - Zawsze robiłaś takie huczne imprezy? 

- Nie, ale od czasu przeprowadzki stałam się bardzo popularna wśród ludzi z nowej klasy. - Odpowiedziała z dumą wymalowaną na ślicznej twarzy. - Jest tu kilku fajnych chłopaków. - dodała ściszonym głosem. - Może poznasz kogoś odpowiedniego do jakiejś krótkiej przygody, co? - Mela stanęła jak wmurowana i spojrzała spode łba na przyjaciółkę. 

- Żartujesz sobie, prawda? - syknęła. - Mam serdecznie dość facetów na najbliższe stulecie. - poprawiła blond loki spływające jej po ramionach, a zaraz potem różową kokardkę, którą wpięła po lewej stronie, tym samym podpinając kilka zakręconych kosmyków.

- A mimo wszystko ubrałaś się jakbyś chciała upolować sobie dzisiaj jakiegoś nieszczęśnika. - Zaśmiała się Hana i zadziornie pociągnęła za rąbek szarej sukienki Amelii. Blondynka rzuciła jej ostre spojrzenie, a potem podarowała kuksańca w ramię. - Oj no przepraszam, przepraszam! - wykrzyknęła poszkodowana, śmiejąc, a potem objęła ramieniem młodszą dziewczynę. - Cieszę się, że w końcu wyszłaś z domu, wiesz? 

Mela nie odpowiedziała, tylko pokiwała prawie niewidocznie głową. Od czasu sytuacji z bójką i policją, żaden z chłopców się do niej nie odezwał. Próbowała nawiązać jakikolwiek kontakt z Filipem, żeby chociaż sprawdzić jak się trzymał, ale niestety on chyba tego nie chciał. Dzwoniła, pisała esemesy, wiadomości na facebook'u, nawet poszła do jego domu, ale tam została odprawiona przez matkę chłopaka. Powoli godziła się z tym, że straciła i przyjaciela i mężczyznę, którego kochała tego samego dnia, ale i tak za każdym razem kiedy o tym myślała bolało ją serce.

Od tamtego dnia wychodziła z domu tylko do szkoły, a od razu po powrocie zamykała się w pokoju, lub zajmowała Kacperkiem - kiedy musiała. 

Hana zaprowadziła ją do stołu gdzie stało kilkanaście butelek różnych kolorowych alkoholi i nalała do dwóch kieliszków różowej wódki. Podała kieliszek Amelii, stuknęła w niego swoim i z szerokim uśmiechem opróżniła jego zawartość, lekko przy tym się krzywiąc i wzdrygając. Po jakimś czasie blondynka zrobiła to samo i od razu poczuła ulgę, zupełni tak jakby niewidzialny sznur zawiązany wokół jej szyi rozluźnił się i dał na nowo oddychać. Dziewczęta wypiły jeszcze jedną kolejkę a potem poszły na "parkiet" czyli skrawek salonu, w którym reszta gości tańczyła. W międzyczasie Hana przedstawiła Melę kilku osobom, a o kilku innych opowiedziała różne ciekawe historie. Właśnie w ten sposób Amelia poznała praktycznie wszystkich znajomych swojej przyjaciółki, nie musząc z nimi w ogóle rozmawiać. 

- Ej Melka! - wykrzyknęła dziewczynie wprost do ucha Hana podczas ich dzikiego i niekiełznanego tańca w rytm jakiegoś techno. - Nie odwracaj się, ale chyba wpadłaś w oko chłopakowi, na którego leci dobra połowa lasek tu obecna! 

- Świetnie. - westchnęła. - Scenariusz jak wyciągnięty z jakiś tandetnych filmów dla nastolatek. 

- Dlaczego musisz być taka pesymistyczna?! - Burknęła Hana i przestała tańczyć. - Muszę się napić. - Po tych słowach odwróciła się na pięcie z zamiarem zostawienia Meli samej. 

Nie taka fizyka strasznaWhere stories live. Discover now