Rozdział piętnasty - mocne ukłucie

5K 293 49
                                    

Do końca tygodnia Mela nie wyszła z domu Mateusza. Całe dnie i noce spędzała w jego łóżku, z przerwami na kąpiele. Posiłki też jadła pod pościelą. Nie miała siły na jakiekolwiek funkcjonowanie. Niespodziewanie w piątek wieczorem do drzwi zapukał Filip. Mateusz akurat wyszedł do sklepu, więc z ogromnymi oporami otworzyła mu Amelia. 

- Okeeeeej... - Zlustrował ją, krzywiąc się. - Chyba każdego bym się tutaj spodziewał oprócz ciebie, laleczko. - Mela odwróciła się na pięcie i ruszyła z powrotem do sypialni, zostawiając Filipa samego. Zatrzasnęła za sobą drzwi i wturlała się z powrotem pod bezpieczną kołdrę. Słyszała jak po mieszkaniu krzątał się Filip, co uniemożliwiało jej ponowne zaśnięcie. Nie wiedziała jak to w ogóle było możliwe, ze przesypiała całe dnie i noce, nic innego nie robiąc. Chociaż podobało jej się to. Resztę życia mogłaby tylko spać w sypialni Mateusza, czasem z nim, ale w większości w samotności. Po chwili drzwi się rozchyliły do środka wparował Filip z tacą pełną jedzenia.

- Ja pierdole. - wymruczał na przywitanie. W sypialni panował półmrok. Minęła chwila zanim oswoił się z brakiem światła i ruszył w stronę łóżka. Położył na nim jedzenie i zapalił światło, po czym otworzył okno. - Mela, do cholery, zamieniłaś się w wampira z depresją czy jak? 

- Wyjdź stąd. - Rzuciła w niego poduszką i zakopała się pod kołdrą, uważając, żeby nie zrzucić tacy. - Daj  mi spokój. - Usłyszała brzdęk talerzy i odprężyła się. Filip sobie poszedł. Tak myślała. Poczuła na kostkach zaciskające się dłonie, a potem mocne szarpnięcie. Razem z poduszką i kołdrą wylądowała na podłodze. Obróciła się wściekła. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić Filip usiadł na niej okrakiem i unieruchomił. Szarpała się i wykrzykiwała przekleństwa. - Złaź ze mnie ty chory pojebie! - Filip zaczął się z niej śmiać a potem bezlitośnie łaskotać bo brzuchu i żebrach. 

- Sama jesteś chory pojeb. Żyj Amelia, żyj kretynko! Nieważne co ci się wydarzyło, żyj bo tylko to możesz zrobić! - Po chwili przestał ją łaskotać. Była spocona i łapała powietrze ogromnymi hałdami. Jej pierś szybko opadała i podnosiła się. Spojrzała na siedzącego na niej Filipa. Na ostro zarysowany podbródek i kanciastą szczękę. Miał poważny i zdeterminowany wyraz twarzy, a usta ściśnięte w wąską kreskę. W błękitnych oczach widziała nieznany jej dziki błysk. Tak bardzo różnił się od brata. Byli jak ogień i woda. Słońce i księżyc. 

- Ogarnęłaś się już? - Zapytał po chwili ciszy, a kiedy pokiwała głową zszedł z niej. - To teraz mi powiedz gdzie jest mój brat, co tu robisz i czy chcesz zjeść ze mną kolację, bo po to tu tak w ogóle przyszedłem. - kiwnął głową na tacę z jedzeniem. Podniósł się a potem wystawił dłoń, by pomóc Meli. Zignorowała ten gest i sama wstała, opierając się o krawędź łóżka.

- Poszedł do marketu po jakieś zakupy, na razie mieszkam i chcę. - odpowiedziała szybko. Chłopak spojrzał na nią unosząc jedną brew - jedyna wspólna cecha z Mateuszem i skierował się do drzwi. Usiedli w salonie na kanapie, a Filip włączył telewizor. 

- Dlaczego tu mieszkasz? Co to jest w ogóle za chora relacja między wami? - wpakował sobie do usta małą grzankę z dżemem. Mela zrobiła to samo. - Ten idiota będzie miał kuratora na głowie, jeżeli ktokolwiek się o tym dowie. - Westchnął, żując. - Ja pierdole. - To chyba było jego ulubione powiedzenia. Ogólnie bardzo dużo przeklinał. Kiedy jadł przyjrzała mu się lepiej. W prawym uchu miał dość duży tunel i industrial. To bardzo jej się podobało. W wardze zauważyła niedużą dziurkę, co wskazywało, ze tam również powinien mieć kolczyk. Ciekawe dlaczego go nie miał.

- Miałam pewne problemy. - mruknęła, nie chcąc dalej poruszać tematu. - Zawsze przyjeżdżasz na weekend? 

- Nie. - odparł wkładając do usta kolejny kawałek. Zaczęła lecieć reklama z podchwytliwą melodyjką. Mela zaczęła ją nucić, za to Filip rozdarł się na całe mieszkanie zaczął śmiać. Dziewczyna parsknęła śmiechem i zaczęła się kulić na kanapie. - O co ci chodzi, kocham tę reklamę! - śmiał się i mówił jednocześnie, co wychodziło mu słabo. Wziął małą poduszkę i wepchał ją Amelii w twarz. - Zamknij się w końcu, kretynko!

Nie taka fizyka strasznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz