12. Noc

4.2K 216 10
                                    

Spałam. Tak przynajmniej mi sie wydawało.
Zauważyłam, że mam gęsią skórkę.
Przeszłam do pozycji siedzącej, gdy w tym czasie moje oczy przyzwyczajały się do ciemności.

No tak, teraz już wiadomo ,skąd ta gęsia skórka.

Okno było otwarte na oścież, białe zasłony falowały na zimnym wietrze.
Rozejrzałam się po pokoju.
Mój wzrok zatrzymał się w najciemniejszym punkcie mojego pokoju.
W kącie jednak coś się iskrzyło, odbijało od srebrzystego księżyca, który już dawno witał na niebie.
Wstałam z łóżka i podeszłam do tajemniczego blasku, a tam leżał jakiś kamień.
Nie wiedziałam, czemu muszę to sprawdzić, ale to wręcz mnie przyciągało jak magnes.
Byłam też zaciekawiona.
Zatrzymałam się.
Nie tylko dlatego, że oślepił mnie jego blask, ale dlatego, że wreszcie pojęłam, że to nie zwykły kamień.
W moim domu, w moim pokoju tuż przede mną leżał prawdziwy kamień szlachetny.

Zszokowana wzięłam go do ręki.
Moje oczy spowiła mgła, lecz nie zdążyłam krzyknąć, bo zobaczyłam coś,  przez co wstrzymałam oddech.

Byłam na polanie. Dookoła wszędzie kwiaty i motyle.
Ta polana była otoczona drzewami tak, jakby w środku lasu ktoś wyciął parę drzew, a potem patrząc na ich ilość, nagle jego zapał zgasł.
Zza drzew wyszedł wielki jeleń z dużym porożem, nie poruszyłam się, ponieważ nie chciałam go przestraszyć.
On też stał nieruchomo, wpatrując się we mnie brązowymi oczami. Miał takie same zamiary, co ja.
Upewnił się, że jestem spokojna i podszedł do mnie powoli.
Wydawało mi się, że minęły wieki, zanim do mnie dotarł. Stał 4 centymetry ode mnie, wypatrując czegoś w moich oczach.

Widocznie to znalazł, bo stał już swobodnie. Dopiero teraz zauważyłam, że stał nieruchomo.
Uśmiechnął się do mnie.
Zaraz, zaraz... wróć... że co!?

Polizał mnie po ręce,  zaśmiałam się.
Nagle zauważyłam, że już nie trzymam kamienia, lecz klucz.
Bardzo dziwny klucz.
Spojrzałam na mojego towarzysza, już nie patrzył na mnie, lecz na jaskinie, której wcześniej nie zauważyłam.
W powietrzu widniał napis ułożony z liści.

Nareszcie do nas wróciłaś

Nagle wszystko zniknęło.
Jasność zastąpił mrok.
Polane - mój pokój.
Jelenia - Nita.

    -  Halo! Nic ci nie jest?  -  zapytała albo raczej wykrzyczała Nita, potrząsając mną to do tyłu, to do przodu.

Minęło parę sekund, zanim zorientowałam się, że teraz, dla odmiany, nie trzymam w dłoni nic.
Kamień nadal leżał w kącie, lecz teraz prawie niewidoczny.

     -  Nie, nie nic mi nie jest  -  zapewniłam spokojnym głosem, a przynajmniej tak mi się zdawało.

Uspokoiła się. W ramionach czułam wbijające się do mojej skóry paznokcie.

    -  To dobrze. Jeśli wszystko w porządku chodźmy już spać  -  ziewnęła przeciągle. - Jutro mi wszystko opowiesz.

Poszłam do łóżka z tyloma pytaniami, na które nie znałam odpowiedzi. Ale jedno wiedziałam  - to było początkiem czegoś nowego. Wiedziałam, że coś się zmieniło i to nieodwracalnie.

Tajemnica Anioła  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz