20. Strach i Strata

3.1K 181 27
                                    

Kazałam mojej przyjaciółce, zająć się Hope. Teraz niemal biegłam po wąskim chodniku.
Dziesięć lat temu, gdy umarła moja babcia obiecałam sobie, że nigdy nie będe płakać z powodu innej osoby. Tej obietnicy trzymam się do dziś i nie zamierzam jej teraz złamać.
Znowu słyszę urwaną rozmowę...

Odebrałam.
I to był największy błąd jaki popełniłam w moim całym życiu.

      - Słucham? - przyłożyłam telefon do ucha.

     - Dzień dobry, czy zastałem panią... - chwila przerwy, w tle słychać szelest papierów  -  Emily Hale?

     -  Tak, to ja  -  odparłam czekając na ciąg dalszy.

     -  Musi pani przyjechać... -  tu podał ulice i numer budynku.

      -  Przepraszam, ale pan się chyba pomylił. To przecież jest nasz szpital...  -  opowiedziałam z nadzieją, że to pomyłka.

      -  Pani matka... -  znów przerwał  -  ...miała wypadek samochodowy. Jest w ciężkim stanie.

Wtedy telefon roztrzaskał się na kawałki, zderzając z twardą glebą.

Biegłam do czasu, gdy przede mną zatrzymało się niebieskie auto. Szyba opadła w dół.

     - Podwiozę cię, wsiadaj - powiedział Jace, mając w oczach determinację, jakiej nigdy wcześniej u niego nie widziałam.

★★★

Siedziałam na korytarzu, czekając na doktora.
Miałam nadzieję, że jej stan poprawił się w ciągu tych kilku godzin. Zaschło mi już w ustach, ale bałam się ruszyć z miejsca, by nie przegapić przyjścia doktora.
Chciałam jak najszybciej zobaczyć Clarę.
Koło mnie siedział Jace, trzymając mnie za rękę, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
Był świetnym przyjacielem, wspierał mnie w tak trudnej chwili. Drzwi 28 otworzyły się i zza nich wyłonił się wysoki, szczupły mężczyzna, dobrze po pięćdziesiątce.
Zerwałam się z miejsca w tym samym czasie, co mój towarzysz.
Czekałam, aż coś wyjdzie z jego ust.
Stałam sparaliżowana, obawiając się najgorszego.

       - Stan pani matki się polepszył... - powiedział doktor, a na mojej twarzy, jak zgaduje, pojawiła się ulga.  - Ale będzie musiała tu zostać przynajmniej tydzień.

Mimo woli odetchnęłam z ulgą. Będzie zdrowa.
Wszystko jest już w porządku.

     - Mogę do niej wejść? - spytałam z nadzieją.

Lekarz zastanawiał się chwilę, po czym odpowiedział.

      - Tylko na chwilkę, moja pacjentka musi odpoczywać  - odparł, otwierając drzwi.

Weszłam do środka i bez zastanowienia siadłam na małym krześle, obok łóżka szpitalnego.
Spojrzałam na moją matkę, a ona zrobiła to samo.
Miała zszytą głowę i rękę.
Na jej twarzy widać było zmęczenie, jej powieki wydawały się być takie ciężkie.

   - Czemu mnie tak straszysz? - wyszeptałam, czując jak łzy wzbierają się w moich oczach. Wpatrywałam się w nią cierpliwie, czekając na odpowiedź.

       - Taka już jestem kochanie, myślałam, że już się do tego przyzwyczaiłaś  - odrzekła, marszcząc brwi.

Wiedziałam, że z trudem powstrzymuje uśmiech.
A ja chciałam go tak bardzo zobaczyć.
Rozmawiałyśmy przez piętnaście minut, ale nic nie trwa wiecznie. Pielęgniarka wygoniła mnie pod pretekstem, bym przywiozła jakieś ubrania dla mojej matki.
Tak też zrobiłam.

Tajemnica Anioła  ✔Where stories live. Discover now