17. Mała istotka

3.4K 181 5
                                    

Mama wyjechała w delegacje na cały tydzień.

Wolna chata!

Żartuję. Będę musiała zadbać o dom. Clara nie chciała mi powiedzieć, gdzie jedzie, powiedziała, że to nieistotne. Nie męczyłam jej więcej, nie opłacało się i tak, by mi nic nie powiedziała. Jest tak samo uparta, jak ja.
To po niej odziedziczyłam tę cechę.

Szłam pustą ulicą, trudno się dziwić, bo jest bardzo wcześnie, a ja nie lubię stać w kolejkach.
Miałam zamiar kupić sobie jakiś sweterek, żaden jednak mi się nie spodobał. Przynajmniej trochę zaoszczędziłam.
Gdy przechodziłam przez ślepy zaułek, usłyszałam cichy szloch.
Wystraszona zatrzymałam się w miejscu i chciałam się upewnić, że się przesłyszałam.
Jednak, nie.
Szloch nie ustąpił, wręcz się nasilił.
Zaczęłam skanować wzrokiem kąty zaułka.
Koło tekturowych pudeł, leżała jakaś postać, która trzęsła się pod wpływem płaczu.
Podeszłam bliżej, ale zachowałam bezpieczną odległość.

     - Halo...? - spytałam niepewnie. - Czy mogę jakoś pomóc?

Postać wyprostowałam się nagle, słysząc moje słowa. Wtedy zauważyłam, że to mała dziewczynka.
Nie wiedziałam jakiego koloru były jej włosy, ponieważ były ubrudzone i osiadł na nich szary kurz.
Leżała tak, jakby była szmacianą lalką, jej głowa zwisała opierając się częściowo na ramieniu.
Jej piękne, małe oczka spojrzały na mnie i... zamarłam. W błękitnych oczach było widać, aż za wyraźnie, ból i cierpienie.
Była ubrana w jakieś szare szmaty, które były na nią o wiele za duże.
Wyglądała na około sześciolatkę, ale nie byłam pewna.

Biedna sierotka.

Dziewczynka pokręciła przecząco głową, odpowiadając na moje wcześniejsze pytanie.
Podeszłam do niej tak blisko, że dzieliły nas tylko centymetry. Klęknęłam przy niej i powiedziałam pewnie:

      - Nie zostawię cię tutaj.

     - Nie możesz mi pomóc... - odpowiedziała, patrząc na mnie szklistymi oczami.

   - Pozwól mi chociaż spróbować.  -   widziałam, jak twarz dziewczynki zmienia się diametralnie.

W jej oczach było teraz widać nadzieję. Oczy ożyły. Twarz wyrażała zdziwienie, ale też i wielką ulgę. Nie zastanawiałam się długo, nad następnym zdaniem.

    - Zabiorę cie do mojego domu - odparłam z lekkim uśmiechem. - Chodź ze mną.

     - Nie umiem chodzić - powiedziała, spuszczając głowę.

Skoro nikt nie nauczył jej chodzić, musiała tu być od dawna. Bardzo dawna. Wiedziałam, co zrobić.

      - Wezmę cię na ręce - odrzekłam.

Dziewczynka pokiwała lekko głową, na znak zgody. Nie wiele się zastanawiając, wzięłam jej chudziutkie ciałko.
Była lekka jak piórko, postanowiłam po powrocie coś z tym zrobić.
Jej malutkie rączki oplatały moją szyję, a nóżki talię. W tym momencie poczułam coś pięknego.
Poczułam miłość do tej malutkiej dziewczynki.
Chęć do opieki nad nią. Nikomu jej już nie oddam, nie pozwolę skrzywdzić  -  pomyślałam wtedy.
Poczułam więź tak silną, jakby ta krucha istotka była moją córką. Wiedziałam już, że dziewczynka zajęła pierwsze miejsce na liście najważniejszych osób w moim życiu, a w tym przypadku osóbek.
Cieszyłam się, że właśnie dziś szłam koło tej ulicy. Cieszyłam się, że moje tymczasowe życie się zmieni. Na lepsze...
Nauczę ją chodzić, biegać i co najważniejsze kochać. Cieszyłam się, że od dziś będziemy nierozłączne, czułam to.

Gdy dotarłam do domu, dziewczynka zdążyła już zasnąć. Weszłam do swojej sypialni i położyłam sierotkę do dużego łóżka. Dziewczynka wręcz tonęła w białej pościeli. Nie przeszkadzało mi, że dziewczynka ubrudzi kołdrę, gdyż była cała ubłocona. Gdy przestałam patrzeć się na śpiącą spokojnie istotkę, wzięłam się do pracy.
Pobiegłam po starych schodach, na zapomniany przeze mnie, strych. Otworzyłam dużą, brązową skrzynię, która stała tu od lat. Pamiętałam, że gdy byłam mała chowałam w nim swoje skarby.
W tym przypadku różnego rodzaju tkaniny.
Od najmłodszych lat, babcia uczyła mnie szyć. Uwielbiałam to robić, lecz nigdy nie robiłam tego dla kogoś.
Teraz nadszedł na to czas.

W środku skórzanego kufra tkaniny ledwo się mieściły. Wyrzuciłam je wszystkie na ciemny kocyk i zbiegłam z nim do salonu.
Na środku tego pomieszczenia znajdowała się wielka kanapa, a tuż przede mną stolik.
Wyjęłam z szafy maszynę do szycia, nitki i igły i wzięłam się do roboty. A miałam jej naprawdę dużo.

--------------------------------------------------------------------------
Dostałam olśnienia!
644 słowa...Trochę mało, ale co tam...
Nareszcie coś weszło do mojej pustej głowy. Mam świetny pomysł ,lecz go wam na razie nie zdradzę.
Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania, to bardzo motywuje do pisania następnych rozdziałów.
Pozdrawiam
Natka445k


Tajemnica Anioła  ✔Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon