13. Nowy dzień

4.1K 204 1
                                    

Ciemno. Bardzo ciemno. Wręcz mrocznie.
Nie. Jednak nie.
Jaśniej, coraz jaśniej.
Powoli otwierałam oczy, bojąc się, że gdy je otworzę zobaczę Tę twarz.
Te czarne oczy, tryskające furią, iskrzące się niczym diamenty, tak piękne lecz złowrogie.
Szeroki, przepełniony jadem i trucizną uśmieszek.
Rozczochrane włosy w kolorze smoły i Te wystające kości policzkowe.

Wreszcie ujrzałam mój pokój. Pusto. Nie ma Go i nie ma Jej.
Nita już dawno poszła, ale on zapewne czai się gdzieś w cieniu i tylko czeka, by się pokazać.
Nagle drzwi mojego pokoju otwarły się z jękiem.

Na progu mojego pokoju stała piękna kobieta.
Miała na sobie zieloną spódniczkę do kolan i pomarańczowy sweterek z małym dekoltem.
Na jej szyi tańczył wisiorek z jej inicjałami.
C~H.
Clara Hale. Piękne imię, nieprawdaż?
Twarz miała wykrzywioną w niepowtarzalnym uśmiechu.
Jej kasztanowe włosy spadały falami na chude ramiona, które wydawały się być takie kruche.
W prawej ręce trzymała małe, srebrne pudełko owinięte w kokardę.
Przypominała mi teraz przerośniętą nastolatkę, przechodzącą okres buntu młodzieńczego.
Nie rozumiałam dlaczego ubiera się tak... inaczej niż wszystkie jej rówieśniczki.
Nawet mi to pasowało, ponieważ zawsze doradzała mi w czym lepiej wyglądam, tak jakby była moją przyjaciółką, moją rówieśniczką. Lecz była różnica między nią a Nitą. Ona była...

    - Hej cukiereczku! - powiedziała melodyjnym głosem, którego mogłam jej tylko zazdrościć, tym samym przerywając moje rozmyślenia.

    - Cześć Clara!  -  odparłam tak, by nie domyśliła się w jakim jestem humorze.

A wracając do moich rozmyśleń. Była...

    - Coś się stało, córuś?

...moją matką. Przed nią nie dało się nic zataić, znała mnie jak "łysego konia".
Zawsze wiedziała, gdy coś mnie trapi, czego mi trzeba, jak mnie rozweselić i zawsze wiedziała, co powiedzieć.  I kiedy najlepiej nie mówić nic.
Miała przygotowaną odpowiedź na każde pytanie, z każdej kategorii.

    -  Nie, to tylko zły sen. - To prawda to był tylko sen. Jednak nadal czuje na sobie Jego złowrogie spojrzenie.

    -  No dobrze, uznajmy,  że ci wierzę  -  powiedziała, patrząc na mnie tak, jakby rozwiązywała zagadkę medyczną i zaraz miała odkryć, dolegającą mi, rzadko spotykaną chorobę.

Popatrzyła na mnie znacząco i wskazała palcem lustro. Spojrzałam w nie i o mało co nie spadłam z łóżka.

    -  Tak, masz rację, muszę się doprowadzić do porządku, w końcu za parę godzin mają przybyć goście.

    -  Powinnam była tu przyjść parę godzin wcześniej  -  stwierdziła z tłumionym chichotem.

    -  Co masz na myśli? -  Byłam zdezorientowana.

O co jej chodziło?
I w tym momencie zrozumiałam, zrywając się z łóżka, zwaliłam kołdrę na ziemię.

    - Już!? Tak szybko?!  Ile spałam!? Ile mam czasu?!  -  Chodziłam po pokoju, jak w zegarku.

    -  Spokojnie, goście mają przyjechać około 11:00, a jest... -  spojrzała na zegarek  - w pół do.

Znów zachichotała. Poleciałam do łazienki. W końcu to urodziny mamy. Zamierzałam przywoływać się do porządku.

Tajemnica Anioła  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz