19. A co z Clarą?

2.8K 157 10
                                    

Byłyśmy w moim ulubionym sklepie. W nim było dosłownie wszystko, od ubrań po zabawki, wszystko dla kobiet i dzieci. Zawsze chodziłam tu z moją matką, gdy wysyłała mojego brata do szkoły. Właśnie coś sobie uświadomiłam;

Co ja powiem matce?! Odeśle Hope do domu dziecka! Muszę coś wymyślić... Ale nie teraz, nie mogę pokazać Hope, że coś jest nie tak.

      - Mam pomysł. Ty pójdziesz poszukać rzeczy dla siebie, a ja zajmę się moimi, dobrze? - zapytałam dziewczynkę, która zaraz mocno mnie przytuliła i przytaknęła.

Za chwilę, już jej nie było.
Poszłam do działu z kosmetykami i zaczęłam szukać czegoś dla siebie.
Miałam nadzieje, że moja 'córka' nie znajdzie czegoś bardzo drogiego, ponieważ nie dostałam od Clary, aż tak dużo pieniędzy, by wydawać je na drobiazgi, które kosztują więcej niż powinny.
Poszłam przed siebie, patrząc na półki z lakierami do paznokci, by zaraz przenieść wzrok na mocne perfumy. Wzięłam je do ręki i zaczęłam po kolei wąchać. Natrafiłam na zapach mięty.
Tak pachniała moja matka...
Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie jej twarz. Uśmiechała się od ucha do ucha, tym samym wywołując iskierki radości w tych pięknych oczach. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo za nią tęskniłam, choć od jej wyjazdu nie minęło, aż tak dużo czasu. Miałam nadzieje, że wróci szybko i znowu zobaczę ten szeroki uśmiech.
Z zamyślenia wyrwało mnie zderzenie z kimś, a wtedy szklana buteleczka perfum, wyślizgnęła mi się z rąk. Blondyn złapał ją w locie, cały czas patrząc na mnie.
Uśmiechnęłam się widząc jego twarz, która wyrażała rozbawienie.

     - Coś panience wypadło  -  powiedział z uśmiechem.

     - Dzięki i przepraszam, że nie uważałam - powiedziałam rumieniąc się i pozwalając moim włosom zasłonić piekące policzki.

Jace podniósł rękę i wsunął kosmyk włosów za moje ucho. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku i zarumieniłam się jeszcze bardziej.

     - Mamusiu! - usłyszałam radosne nawoływanie.

Hope biegła w moją stronę i po chwili wieszała się na mojej szyi, trzymając nogi na mojej talii. Spojrzałam na chłopaka stojącego obok mnie. Na jego twarzy było widać zdezorientowanie i niepokój.

   - To twoja córka? - zapytał zdziwiony, na co zaczęłam się śmiać.

     - Tak jakby... - wyglądał na jeszcze bardziej zdziwionego - znalazłam Hope i się nią opiekuję. Mówi na mnie tak, jakbym była jej matką...

      - Bo od teraz jesteś! - powiedziała i zaczęła się śmiać.

Kochałam ten dźwięk i aż miło było patrzeć na jej roześmianą buźkę. Uśmiech na jej twarzy był taki piękny, że nie można było oderwać od niego wzroku.

     - Co na to twoja matka? - palcem wskazał na mnie.

No i znowu muszę się tym przejmować. Nie wiem, ale coś wymyślę.

      - Jest w delegacji, więc jeszcze o niej nie rozmawiałyśmy  - odparłam i mój uśmiech momentalnie zszedł z twarzy.

     - Nie martw się wszystko się ułoży  - powiedział, a jego uśmiech był jeszcze piękniejszy niż wcześniej.

★★★

Szliśmy we troje do mojego domu. Hope skakała wokół nas śpiewając jakieś piosenki, lecz nie zwracałam uwagi na słowa.
Byłam zainteresowana wypowiedziami Jace'a.

    - Może wyjdziemy gdzieś wszyscy razem? - spytał patrząc na małą.

     - Dobry pomysł... Słyszałaś Hope? - powiedziałam, patrząc, jak dziewczynka biegnie w naszą stronę.

Wyciągnęła rączki w stronę chłopaka sygnalizując, żeby wziął ją na ręce. Ten bez wahania rozłożył ramiona, a ona już po chwili trzymała się jego szyi.
Spojrzała na niego, potem na mnie i znowu na niego.

     - Zostaniesz moim tatusiem? - spytała z nadzieją w oczach.

Jace spojrzał na mnie i obdarzył mnie najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam.

     - Jeśli twoja mamusia się zgodzi... - odparł nadal patrząc na mnie.

Na moje policzki, po raz kolejny, wpełzł rumieniec. Nie wiedziałam, co powiedzieć, żeby nie palnąć jakiejś głupoty. Teraz Hope podbiegła do mnie i pokazała maślane oczka.

    - Prose, prose. -  Zauważyłam, że zaczęła seplenić dla lepszego efektu.

Zerknęłam z stronę chłopka i zobaczyłam w jego oczach...smutek? A może tęsknotę...?
Nie mogłam znieść widoku jego twarzy, więc szybko odwróciłam wzrok, odpowiadając:

      - Dobrze. - Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo Hope zaczęła piszczeć z radości.

      - Teraz mam prawdziwą rodzinę, ale... - zaczęła się mi przyglądać i uśmiechnęła się chytrze. - Jeszcze brakuje mi braciszka.

Nie mogłam uwierzyć, jak bardzo to dziecko potrafi wpędzić w zakłopotanie. Bałam się spojrzeć w bok, bo wiedziałam, że wyglądam jak burak.
Usłyszałam melodyjny śmiech mojego towarzysza.
Szturchnęłam go w ramię, a wtedy wszyscy razem zaczęliśmy się śmiać. Gdy od śmiechu zaczął mnie boleć brzuch, Hope pobiegła na plac zabaw zostawiając nas samych. Leżeliśmy na trawie, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Nagle on przestał i z uśmiechem wpatrywał się w moje oczy, tak jak podczas pierwszego spotkania. Ja także poszłam w jego ślady.

     - Pięknie się śmiejesz, kochanie - powiedział przybliżając się do mnie i chwycił moją rękę.

Byłam szczęśliwa, żaden chłopak nigdy się tak do mnie nie zwracał. Tak naprawdę nigdy nie miałam chłopaka, więc to było coś nowego. Widząc jak się rumienię, chłopak pogłaskał mój policzek.
Tak jak zawsze, przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
Drugą rękę wyplątał z mojej dłoni i położył ją na mojej talii, łagodnym wzrokiem spojrzał na moje usta, a potem pytająco w oczy.
Leciutko pokiwałam głową, ale nie byłam pewna czy na pewno to zauważył.
Jednak tak.
Powoli zbliżał się do mojej twarzy, lekko mrużąc powieki. Czułam jego oddech na moich policzkach.
Gdy był już tak blisko, że dzieliło nas tylko kilka centymetrów, zamknęłam oczy. I.... w tej samej chwili poczułam wibracje w kieszeni.
Odsunęłam się od chłopaka, nawet na niego nie patrząc. Bałam się, że zobaczę na jego twarzy złość, lub zawód. Wyciągnęłam komórkę, odrzucając długie włosy do tyłu, tym samym wstając z trawy.

Odebrałam.
I to był największy błąd, jaki popełniłam w całym moim życiu.



Tajemnica Anioła  ✔Where stories live. Discover now