#4

158K 8.2K 5.1K
                                    


Reszta dnia upłynęła spokojnie. Ludzie udzielali mi wskazówek dotyczących wszystkich sal. Spotkałam się również z miłymi komentarzami i chęcią rozmowy. Nie pamiętam prawie żadnego imienia, które dziś poznałam. Wychodząc z budynku, owiał mnie ciepły wiosenny wietrzyk. Przyjemnie było poczuć to na policzkach. Mój dobry humor szybko wyparował, gdy zobaczyłam auto Archera i jego świński zadek. Oczywiście będę musiała przejść koło niego i chłopaków, którzy stali obok.  Pewnie to jego koledzy. Jeśli mają taki sam charakter jak on, to potrzebna mi będzie zbroja z ołowiu. Zacisnęłam delikatnie pięści, wpatrując się w kark przyrodniego brata. Zacisnęłam usta w cienką linijkę, lustrując jego postawę. Opierał się o samochód, stojąc tyłem do mnie. Wyglądał na znudzonego, wśród roześmianych znajomych. Wypuściłam powietrze ustami i ruszyłam. Każdy krok zbliżał mnie do nieuniknionej konfrontacji. Chyba że mnie nie zauważy.
-Archer, nie mówiłeś że Twoja siostra to taka laska!

Do moich uszu dobiegł głos jednego z mężczyzn. Chodź nie słyszałam w nim kpiny, jestem przekonana, że to jeden z tych kąśliwych komentarzy. Nie odezwałam się, chcąc jak najszybciej ich ich wyminąć.

-Odczep się- mrukną zirytowany- Nie jest moją siostrą i nie będzie. Dla mnie jest nikim.

-Bo akurat ja chcę Cię za brata- mruknęłam pod nosem, zakładając ręce na piersi.

-Jeszcze tylko sześc kroków, i będziesz miała ich z głowy!- pomyślałam, w chwili kiedy na mojej drodze, niemalże wyrósł spod ziemi Archer.

-Mówiłaś coś, malutka?- oparł ręce na bokach. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne a na twarzy złośliwy uśmieszek. Czarne jensy i biały podkoszulek, bardzo mu pasowały.

-Nic- odpowiedziałam krótko z zamiarem wyminięcia szkodliwego osobnika, jednak mi na to nie pozwolił

-Dokąd się wybierasz?

-Nie twój interes.

-Będę Twoim bratem, myślę że to mój wielki interes.

Popatrzyłam na niego jak na najbrzydsze stworzenie świata, po czym ze stoickim spokojem wyjaśniłam.

-Niespełna minutę temu, byłam dla ciebie nikim, a teraz doszukujesz się pomiędzy nami, jakichś związków. Myślę, że skończyliśmy rozmawiać.

-Chcę wiedzieć jakich miejsc mam unikać, aby na ciebie nie wpaść.- udawał, że nie usłyszał mich wcześniejszych słów- Zgaduję, że plac zabaw, bajkoland i czekaj niech pomyślę.."Słodka Kraina Babci Konfiturki"?

Upokarzanie mnie chyba działo na niego kojąco.

 Ponowiłam próbę i tym razem mi się udało. Gdy byłam już w stu procentach pewna, że wygrałam Archer krzykną:

-A może idziesz do mojego ojca? Chcesz wejść mu do łóżka, żeby mieć pieniądze? Tak jak twoja matka?

Wmurowało mnie. Przez kilkanaście sekund jego słowa odbijały się echem w mojej głowie, powodując brak oddechu. Zanim wzięłam oddech, do moich oczu zaczęły napływać łzy. Starałam się ze wszystkich sił powstrzymać atak płaczu, szybko mrugając powiekami.
 Spojrzałam przez ramię. Chłopak tryumfował, wiedział że udało mu się zadać potężny cios. Na ołowiowej tarczy, pojawiły się głębokie rysy. Może obrażać mnie, ale nigdy kobietę, która dała mi wszystko! Spojrzałam na jego znajomych, którzy patrzyli na mnie z politowaniem. Zobaczyłam też innych uczniów, którzy zdezorientowani nie wiedzieli co powinni zrobić. Czy cokolwiek mogli by zrobić? Zniknąć stąd.  Chciałbym do niego podejść, wykrzyczeć w twarz jakim jest chamem, jak bardzo mnie wkurza, puściłabym mu wiązankę niecenzuralnych słów, które idealnie opisywałyby jego osobę a na koniec przywaliłabym mu z liścia, w nieskazitelną twarz.  Ale jestem słaba. Za słaba. W połowie drogi, po moich policzkach poleciałby łzy, dając mu jeszcze większą satysfakcję. Odwróciłam się gwałtownie i szybkim krokiem zmierzałam w kierunku domu. Zaczęłam tracić ostrość widzenia, a cały obraz zlewał się w jedno. Czułam wilgoć na twarzy, ale nie obchodziło mnie to.  Moim jedynym pragnieniem było zwinięcie się w kłębek w ciepłym łóżku.  W końcu przystanęłam i wierzchem dłoni otarłam łzy.

-Reed! Reed!- kolejny męski głos. Brzmi jakby znajomo..-Jejku, masz niezłą kondycję!

Spojrzałam w bok i dostrzegłam Matta. Tego samego, który dziś rozmawiał ze mną na pierwszej lekcji. Tego samego, który tym czynem rozzłościł pannę Pustoblond. Idealne określenie na takiego kogoś.

-No wiesz..- złapał oddech- Biegłem za Tobą od samej szkoły. Wołałem, ale.. chyba nie usłyszałaś.

Ciężko dyszał a jego rozgrzana twarz rozpromieniła się, kiedy uchwycił moje spojrzenie. Uśmiechnęłam się słabo.

-Stało się coś?- zapytał

-Nic- odpowiedziałam odruchowo- Nie mów, że nie słyszałeś..
Zielonooki spojrzał na mnie i wyciągną z kieszeni chusteczkę. Nie odrywając ode mnie wzroku, delikatnie przyłożył ją do moich policzków, wycierając łzy i jak sądzę tusz do rzęs.

-Wyglądam okropnie, prawda?- zaśmiałam się żałośnie- Przepraszam, ale faktycznie nie słyszałam cię wcześniej- zmieniłam temat

-To nic..- powiedział cicho. Poczułam jak jego palce muskają moje policzki. Spuściłam wzrok, a on widząc moją reakcję, opuścił rękę.

-Chcesz wracać do domu czy się przejść?- zaproponował

-Chyba już pójdę..- ruszyłam z miejsca

-Odprowadzić cię?

Spojrzałam na niego.

-Czemu nie? Chodź.


=========

Kolejny rozdział!

Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdeczki :3

Jeśli podobał ci się ten rozdział, zostaw coś po sobie! :*





Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz