#75

110K 4.7K 2.3K
                                    

Salon wyglądał jak po przejściu huraganu. Stół był przewrócony, wazon rozbity, zasłonki zostały zerwane a poduszki z sofy, walały się po całej podłodze.  Przytknęłam palce do buzi, widząc to. Diego i Aaron chodzili pomiędzy zniszczeniami, przeklinając pod nosem. Matt, który ich o tym powiadomił opierał się o ścianę i z założonymi rękami obserwował co robią. Ściślej mówiąc, rzucał mi ukradkowe spojrzenia. 

-No i kto to teraz posprząta?- warknął mężczyzna, z charakterystycznym dla siebie akcentem. 

Skoro był tu szefem, to pewnie mieszkanie należało do niego.  Na jego miejscu, również przejmowałabym się panującym wszędzie bałaganem.

-Gdzie on poszedł?- odezwałam się, uświadamiając sobie brak Archera. 

-U siebie- mruknął Matt, odrywając swoje plecy od ściany. 

Przeszedł przez pokój, podchodząc do mnie. Podczas kiedy tamci, rozprawiali nad stanem salonu, blondyn stanął przede mną, z miną pełną determinacji.
-W co się wpakowaliście?- zadał to pytanie prawie bezdźwięcznie, ledwo poruszając ustami. 
-W nic?- zmarszczyłam brwi, zakładając ręce na piersi. 

-Koniec unikania tematu i robienia podchodów- powiedział twardo, łapiąc mnie za rękę. 

Odciągnąwszy w głąb korytarza, przyparł mnie do ściany, przybliżając się do mnie. W żelaznym uścisku trzymał mój nadgarstek. Przyprawiło mnie to o lekki zawrót głowy i zdecydowanie mi się to nie podobało. 

-Zacznę krzyczeć- zastrzegłam. 

Przewrócił oczami, wzdychając a jego oddech, owiał moją twarz. Był zbyt blisko. 
-Masz jakiś problem, inaczej nie jeździłabyś na spotkania z nim- wskazał głową w stronę zdemolowanego pomieszczenia.- Ten nad nami, też nie jest w najlepszej formie i jak mniemam, wiesz o co chodzi. 

-Nie wiem o czym mówisz- mrużę oczy odważnie, pomimo lekkiego strachu. 
-Reed, dobrze wiesz o co chodzi- ścisnął mnie mocniej.- Cholera, zacznij współpracować, dobra? Nie widzisz, że jeśli czegoś nie zrobimy, to zniszczy samego siebie i ciebie przy okazji? 

Przełknęłam głośno ślinę. 

-Chyba mi ufasz, prawda?

Zaufanie. Sama nie wiedziałam komu powinnam ufać, ale to już było bez znaczenia. Cokolwiek bym nie zrobiła, prawdopodobnie skończy się to źle. Powiedziałam mu wszytko. Kiedy to zrobiłam, puścił mnie i przeczesał dłonią włosy. 
-Kurwa- zaklął pod nosem. 

W sumie nie liczyłam, że powie coś nowego. Co można zrobić w takiej sytuacji? Nic. Nawet nie sądzę, że zarzuci jakimś pomysłem. Przez dłuższą chwilę stałam w milczeniu.

-Wymyślę coś- powiedział.- Obiecuję. 

To również słyszałam już tyle razy. Pokiwałam jednak głową, żeby go uspokoić. 

-Mogłaś tylko powiedzieć to wcześniej- mruknął.- Myślałem, że..przyjaźnimy się- jego głos był cichy. Patrzył w moją stronę, ale nie do końca na mnie. 

-Idę do niego- powiedziałam. Dziwnie się czułam w jego towarzystwie.- Będzie musiał się dowiedzieć, że o wszystkim wiesz.

Wyminęłam go i ruszyłam na górę. Nie umiem zachowywać się normalnie w jego towarzystwie, ponieważ przed oczami widzę wtedy, wszystkie nasze wspólne chwile. To mnie przytłacza, sprawia, że czuję się dziwnie i niekomfortowo. 


***


Nawet gdybym chciała porozmazywać z Archerem, nie mogłam. Spał twardym snem na brzuchu i w dodatku w ubraniach. Po podłodze walały się butelki po alkoholu. Zaczęłam je cicho zbierać, zastanawiając się, czy on czasem nie ma z tym problemu. Gdyby nad tym pomyśleć, już któryś raz, w stresującej dla niego sytuacji, kończy się właśnie piwem lub wódką. W ilościach zdecydowanych za dużych. Wszystkie śmieci powrzucałam do kosza. 

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz