#69

116K 4.6K 3.5K
                                    

Siedziałam na sofie obok Archera, wciśnięta w kąt. Okryłam się kocem, ponieważ nocne powietrze wchodzące przez dziurę w szybie, przeszywało moje ciało. Od trzydziestu minut chłopaki rozmawiają o całej zaistniałej sytuacji, wymyślając coraz to lepsze sposoby ochraniania mnie. Okej, rozumiem że ich wrogowie najbardziej uparli się na Archera, ale dlaczego? Co takiego im zrobił, że chcą mnie zniszczyć? Przecież wystarczy, że Kelsey leży dwa metry pod ziemią. 

-Proponuję, wyjąć ochroniarza- odezwał się Mike, z poważnym wyrazem twarzy. Jego blond włosy były jeszcze wilgotne po prysznicu. 

Sama nie wiedziałam, co o mnie uważa. Zachowuje się na dystans, ale udowodnił, że jestem tylko problemem. Może ma rację. 
-Ochroniarza?- powtórzył mój przyrodni brat, pochylając się nieco do przodu.

Blondyn siedział w czarnym fotelu, dokładnie naprzeciwko nas. Reszta przysiadła na sofie w kształcie litery L.

-Reed ma bezpieczeństwo, my możemy skupić się na prawdziwej robocie- wyjaśnił.- Jeśli będziemy ciągle za nią chodzić, nie będzie czasu na skopanie dupy tym pajacom. 

Ochroniarz? 
Jak ja to wyjaśnię mamie? 

Poprawiłam się na siedzeniu, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Ich oczy utkwione były w mojej osobie, jakby czekali co powiem. 

-Mike ma trochę racji- odezwał się William, drapiąc się po głowie. 

-Przecież dam radę ją chronić i jednocześnie zająć się robotą- oburzył się Archer, w którym obudziły się pierwotne instynkty. 
-Jasne, do czasu- zauważył Mike.- Zostawisz ją, kiedy pojedziemy ich załatwić i wtedy, przypałęta się jakiś gorliwy wyznawca Evana albo Rick'a i po dziewczynie- to mówiąc, ułożył palce na kształt pistoletu i wykonał ruch, jakby strzelał.
Ścisnęło mnie w żołądku. On na prawdę zachowuje się, jakby mnie tu nie było. Ale jestem i wszystko słyszę. 

-Więc może ja?- zapytał Matt, który do tej pory raczej był cicho.- Na większości zajęć jestem w grupie razem z Reed, więc...
-Ja pierdole, ale jesteście tępi- wybuchnął blondyn.- Rozumiecie, że chodzi mi o kogoś spoza naszej grupy!?

Zagryzłam wnętrze policzka, ciaśniej otulając się kocem. 

-Kogo proponujesz?- zapytał Archer rzeczowym tonem. 

Czułam się, jakbym była towarem wartym miliony a on, właśnie dokonywał transakcji. 

-Mam dobre pomysły, ale mniej znajomości- uśmiechnął się. 

Miał na prawdę ładny uśmiech, bystre spojrzenie i kosmyki, które roztrzepane w każdym kierunku, dodawały mu uroku. 

Czy każdy facet w gangu, musi być przystojny? 
-Skontaktuję się z moim kuzynem na Florydzie- po chwili odezwał się Diego.- Myślę, że kogoś nam użyczy. 

-Możemy mu zaufać?- zapytał Archer.
-Zdecydowanie tak- odparł ciemnowłosy.- Zgadzasz się Rebekho?

Uśmiechnęłam się na sposób, w jaki znów przekształcił moje imię. Po jego wyrazie twarzy widziałam, że tylko czeka aż go poprawię.
-Reed- sprostowałam.- Mam na imię Reed- przejechałam dłonią po włosach.- Nie chcę sprawiać problemów, więc jeśli uważacie, że to najlepsza opcja, to się zgadzam. 

Chłopaki zbili piątki, najwidoczniej ciesząc się, że coś zostało ustalone. Diego, wyszedł najpewniej chcąc zadzwonić, gdzie trzeba. Ktoś przyniósł piwo, więc reszta rzuciła się na ten towar, jak sępy na padlinę. Nawet Archer. Rozmawiali luźno, tak jakby nie było żadnego problemu a ich przyjaciel, nie był w szpitalu. 

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz