#78

127K 4.6K 4.6K
                                    

Wtorek. Słoneczny, wakacyjny dzień. Godziny lecą a z każdym przesunięciem wskazówki zegara, przybliżam się do tego co nieuchronne. Czwartek pokaże, czy dożyję do soboty. Sobota pokaże, jak będę żyć przez resztę swojego życia. Pewnie dlatego, siedzę teraz przed otwartą szafą, gdzie złowrogim, pudrowo różowym okiem łypie na mnie sukienka, kupiona specjalnie z myślą o weselu.

-No co?- prycham, bo mam wrażenie że krzyczy na mnie w swoim materiałowym języku.- Nic ci nie zrobiłam, więc o co ci chodzi?

Wzdycham, kiedy uświadamiam sobie, że rozmawiam z rzeczą. I to nie doniczką, nie pluszakiem czy figurką, ale ubraniem. Podczołguję się do szafy i otwieram pudełko po trampkach. W środku znajduje się koperta, której zawartość po raz setny ląduje w moich dłoniach. Przeglądam fotografie dwójki ludzi, którzy wciąż pozostają na nich radośni. Uściski, spojrzenia, uśmiechy, dwuznaczne gesty. To takie proste. Może nawet zbyt proste? Zaczynam mieć wątpliwości ale kiedy słyszę dobiegający z dołu głos mamy, chowam dowody i zamykam szafę. Wychodzę z pokoju i wbiegam do kuchni, przybierając minę beztroskiego, dziesięcioletniego dzieciaka. 
-Co tam?- pytam, przejmując od mamy torbę z zakupami. 
Przechodzimy do kuchni, aby je rozpakować.

-Uwierzysz, że kobieta w cukierni nie wiedziała o naszym zamówieniu?!-wykrzyknęła wyraźnie zirytowana.- Byłam u niej rano aby poprosić o zmianę koloru dodatków a ta powiedziała, że żadnego zamówienia na moje ani Adama nazwiska nie ma!

-Jak to?- zmarszczyłam brwi. 
-Nie mam pojęcia- wyznała.- Byliśmy tam razem i obsługiwała nas dokładnie ta sama Pani! 

Odkładałam do półek cukier i mąkę, obserwując wyraźnie niezadowolenie na twarzy rodzicielki.  -Ale takie rzeczy chyba się zapisuje, tak? Nie zrobiła tego?- pytałam. 

-Cholera- zaklęła.- Nie kupiłam jajek i mleka- westchnęła.- Chciałam zrobić naleśniki na obiad.
-To zjemy coś innego- odpowiedziałam.- Proponuję zamówić pizzę i zrobić sobie babski wieczór, jak za dawnych czasów.

Mama przystanęła z ogórkiem w ręku. Popatrzyła na mnie, a jej blond kosmyki opadały na czoło. Przyglądała mi się, jakby chciała o coś zapytać, ale nie umiała ubrać tego w słowa.

-No co?- zapytałam tępo.- Dawno tego nie robiłyśmy.
-Właśnie- zauważyła.- Tak nagle naszło cię na spędzanie czasu ze starą matką?

-Oj daj spokój- jęknęłam, przeszukując papierowe torebki w poszukiwaniu ciastek albo czegoś słodkiego.- Nie jesteś znowu aż taka stara.
Pokręciła głową, podchodząc do lodówki i otwierając ją. 

-Ostatni wieczór filmowy, miałyśmy jeszcze w starym domu- powiedziała nostalgicznie, jakby to było lata temu.
-Mieszkamy tu niewiele ponad trzy miesiące- powiedziałam.- To dużo i mało. To co? Ty, ja, pizza, komedie i popcorn? 

-Jeśli zostawimy pizzę na wieczór, co zjemy na obiad?- zaśmiała się.- A Adam? 

-Poradzi sobie- powiedziałam. 

Zapewnię zje obiad z przeuroczą i przecudowną Alyssą Baker w jednej z restauracji w mieście. A może wyjadą poza West Richmond Falls, aby bez skrępowania móc trzymać się za ręce i całować. Zaczęło mnie zastanawiać, dlaczego to robi. Równie zastanawiające jest to, dlaczego wciąż tkwi przy nas i planuje ślub z mamą. Przecież to nie logiczne. Ani ja ani mama nie przynosimy mu wielkich korzyści.

Przełknęłam ciężko ślinę, ponieważ jeszcze mocniej odczułam ból swojej wiedzy i niewiedzy Jennifer.

-No cóż- powiedziała.- Czemu nie. 

Kiedy uporałyśmy się z zakupami zadzwonił mój telefon. Wyszłam na korytarz, aby odebrać.

-Słucham?- zapytałam, kręcąc się w kółko. Zazwyczaj, ciężko mi utrzymać jedną pozycję podczas tej czynności.

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz