#25

143K 7.1K 6.4K
                                    

Powinnam zadać teraz pytanie w stylu "Co ja tutaj robię?" lub "Czemu mnie tutaj przyprowadziłeś?". Jednak zamiast tego, tępo wpatrywałam się w widok przede mną. Miasto. West Richmond Falls. Ściemniało się, a to oznaczało, że tam w dole, zapalało się coraz więcej światełek. To był piękny widok. W jednej chwili, nad rzeką rozbłysły miliardy światełek  oświetlających drogi wzdłuż wody a także mosty. Zaprało mi dech w piersiach. Nawet nie wiedziałam, że znajdują się tutaj takie rzeczy. Widok był na prawdę cudowny. Może miasto nie było bardzo duże, ale teraz sprawiało takie wrażenie. Po co mi Los Angeles, Nowy Jork czy Chicago jeśli widoki tutaj, są bardzo podobne. 

Powiła zimny wiatr, więc naciągnęłam skórzaną kurteczkę i przytrzymałam, zakładając ręce na piersi. Robiło się chłodno. 

Jakieś dwie minuty temu Archer zatrzymał swój samochód, pośrodku wzgórza i wysiadł z niego. Zrobiłam tak samo, a on w tym czasie już siedział na masce swojego auta. Niepewnie podeszłam do chłopaka, chcąc się czegoś dowiedzieć. I proszę. Nie mogę wydusić z siebie ani jednego słowa. Gdzieś za nami, zachodziło słońce, rzucając ostatnie promyki na okolicę. Widoczny coraz bardziej księżyc, czuwał nad wszystkim z góry. A miasto zaczynało tętnić życiem. 

-Tam- odezwał się mój przyrodni brat, wskazując na coś palcem- Znajduje się most świętego Patryka. 

Pokiwałam głową, na znak że rozumiem.
-Jest największy w mieście- mówił dalej- Zawsze świeci najjaśniej. Poza tym, każdy jest oznaczony więc nigdy się nie pomylisz. Idziesz od strony centrum,  przechodzisz w ulicę szóstą, cały czas prosto i za cukiernią w lewo. No i masz. Most. Na drugim brzegu, jest park. W dzień organizują tam..jakieś pierdoły, spotkania. Ale mają tam najlepsze hot dogi. 

-Dzięki za informację- mruknęłam, opierając się o samochód. Zachowałam jednak znaczną odległość. 

-A tam- tym razem jego palec, wskazał duży budynek na drugim końcu- Tam jest nieczynna fabryka. Jeżeli ją widzisz, odwracasz się i idziesz jak najdalej od niej- popatrzył na mnie- To nie jest fajna okolica. 

-Przyprowadziłeś mnie tutaj na lekcję geografii?- mruknęłam.

-Przyznaj, że dalej nie znasz nawet połowy Richmond- zaśmiał się, a jego dłoń powędrowała do kieszeni. Powoli wyciągną pudełeczko papierosów i wyciągną jednego z nich. Włożył go do ust, szukając drugą ręką zapalniczki. 

-Znam- skłamałam. 

-Jasne, jasne- zaśmiał się łobuzersko, uważając by trucizna nie wypadła mu spomiędzy warg.

Odpalił zapalniczkę i podświecił papierosa, mocno się nim zaciągając. Po chwili odchylił głowę do tyłu, wypuszczając dym.

O. Słodkie. Dzieciątko. Jezus.

Wyglądał mega seksownie, z naciągniętym na głowę kapturem i w takiej pozycji. Zagryzłam wargę, nie mogąc oderwać wzroku od jego osoby. Bardzo irytującej, ale przystojnej. 

-I właśnie dlatego tamtej nocy, zabłądziłaś i znalazłaś się właśnie w tamtej okolicy?- zapytał, wyłapując mój wzrok. Jego oczy świdrowały moje, przyprawiając mnie o zawroty głowy. 

-Jak to?- wyszeptałam. 

Wzruszył ramionami. 

-Sama mi powiedz- chwycił papieros pomiędzy dwa palce- Trafiłaś na niebezpieczną dzielnicę, w najgorszym możliwym czasie. Żadne miasto nie jest święte. 
-Ja..-zaczęłam, zbierając myśli. Przeniosłam swoje spojrzenie na kolorowe światełka- Nie wiedziałam. 

-Teraz już wiesz- powiedział.

Nagle coś przyszło mi do głowy. Coś strasznego.

-Skoro to tak niebezpieczna okolica, to co tam robiłeś?- zapytałam z lekkim przerażeniem. 
-Ratowałem ci tyłeczek, słońce- mrugną do mnie, chuchając dymem w moim kierunku. 

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz