#85

112K 4.8K 10.6K
                                    

REED POV


-Evan Wood, we własnej osobie- ukłonił mi się lekko, z drwiącym uśmieszkiem. 

Miał być martwy. Powinien zniknąć i unieść się w kłębach dymu do krainy wiecznego spokoju. Ale On tu był. Jak najbardziej żywy i prawdziwy. Ani jednego zadrapania, nawet małej, cienkiej kreseczki.

-Skąd się tu wziąłeś? 
To pytanie było dziwne, brzmiało jak oskarżenie. Ale cóż...Byłam w szoku. Czułam, jak strach czai się  zakątkach umysłu, ale jeszcze mnie nie zdominował. 

-No wiesz- poruszył brwiami.- Kiedy mamusia i tatuś bardzo się kochają...

-Skończ- syknęłam, zdając sobie sprawę z tego, że świetnie się bawi moim kosztem.- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. 
Zaśmiał się krótko, kręcąc głową. 
-Całkiem sprytnie to sobie wymyśliliście- przyznał.- Podłożenie ładunku, wielkie fajerwerki podczas wybuchu...nawet ja, nie powstydziłbym się czegoś takiego. To było piękne przedstawienie. 
Zagryzłam wnętrze policzka, zakładając ręce na brzuch. Cofnęłam się nieznacznie, ale ktoś kto stał za mną nie pozwalał mi na dalsze ruchy. Obróciłam się lekko by dostrzec spokojną twarz Katty. 

To ona z nim współpracowała. 

Myślałam, że ten fakt wywoła na mnie ogromne wrażenie, że moja wewnętrzna Reed, zacznie płakać, krzyczeć i wyzywać rudowłosą. Tak się nie stało. Zaczęłam czuć ziejącą pustkę, która była dowodem zawodu. 

-Ale przeżyłeś- zauważyłam sucho. 

-I czuję się świetnie!- zaśmiał się, chwytając mnie za nadgarstek.

Mocno mną szarpnął i chociaż zapierałam się, pociągnął za sobą. Przystanął dopiero wtedy, kiedy znaleźliśmy się przy chłopakach. Wyszarpnęłam rękę, czując jego obrzydliwy dotyk.
-Znałem wasz plan od początku- uśmiechnął się.- Ten i każdy inny. 

Pociągnął mnie w taki sposób, że upadłam na kolana z bolesnym krzykiem. Archer obok mnie drgnął niespokojnie. Teraz Evan wpatrywał się w nas z dumą wypisaną na twarzy.
-Mieliście takie piękne miny, kiedy wsiadłem do wozu niczego nieświadomy- zaśmiał się.- Ale wszystko wiedziałem a w odpowiednim momencie, wysiadłem z auta. 

Przeszedł w stronę Cartera, pochylając się lekko. 

-Jesteś taki sprytny, a jednak głupi- westchnął.- Auto jechało na autopilocie, dzięki czemu można go było sterować z wieżowca, dokładnie naprzeciw twojego miejsca pobytu. Moi chłopcy, nawet nie musieli się specjalnie kryć, bo byłeś tak zaślepiony swoim cudownym dziełem. 

Wyprostował się i bez ostrzeżenia, wymierzył mu bolesnego kopniaka w brzuch. Chłopak jęknął i upadł na ziemię, kasłając. Archer zacisnął mocniej szczękę a ja pisnęłam. 

-Ogólnie nic do was nie mam- westchnął.- Po prostu was nie lubię.

-Z wzajemnością- syknął zielonooki. 

Nabrałam powietrza w płuca, modląc się aby Wood go nie uderzył.  Ten jednak tylko się uśmiechnął, przywołując gestem ręki kogoś za nami. Po chwili dołączyła do nas Katt, która położyła na jego ramieniu swoją drobną dłoń.

Patrzyłam na to z obrzydzeniem. Na moją przyjaciółkę, która wydała mnie, swojego kuzyna, chłopaka i jego przyjaciół. Kłamała cały czas, w żywe oczy. 

-Próbowałam cię powstrzymać Reed- westchnęła tylko, spoglądając na mnie.- Ale niestety, zrobiłaś co chciałaś i trafiłaś tutaj. Może, gdybyś była dobrą przyjaciółką i mnie słuchała, nie byłoby cię tutaj.

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz