#67

133K 5.5K 5.5K
                                    

Adam Hale wrócił jak zawsze o tej samej porze. Dokładnie wtedy, kiedy przygotowywałyśmy z mamą kolację. Poszedł się przebrać, a ja zaczęłam rozkładać talerze na stole. 

-Mamo- zaczęłam niepewnie.- Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne- powiedziała wesoło, wyciągając z piekarnika kolację.- O co chodzi?

Zaczęłam bawić się widelcem, raz po raz wycierając go w rękaw bluzy. 

-Ufasz Adamowi?
Popatrzyłam na nią uważnie. To pytanie padło jak strzała, do tego stopnia, że na moment znieruchomiała. 

-Ufam- odpowiedziała po chwili.- Dlaczego pytasz?- zapytała podejrzliwie. 

Uśmiechnęłam się blado. 

-Dlaczego?- zapytałam.- Chodzi mi o to, dlaczego uważasz, że komuś ufasz? 

-Zaufanie to dziwna rzecz- powiedziała miękko.- Tak na prawdę, nigdy nie ma stu procentowej pewności, że ktoś cię nie zawiedzie. Czasem kogoś poznajesz i widzisz, jaki ma do ciebie stosunek. Ufasz mu mniej lub więcej, wtajemniczasz go w siebie... to się po prostu czuje. W środku. 
-Ufałaś tacie, a on cię zostawił- wyszeptałam.
Podeszła do mnie, uprzednio stawiając ciepły posiłek na stole. 
-Tak, masz rację. Ufałam mu. Ale odszedł z mojego, z naszego życia, na własne życzenie. Popełniłam błąd, że to zrobiłam, ale gdybym tego nie zrobiła, nie miałabym ciebie.
Chwyciła mnie za ramiona uśmiechając się, lekko pocierając opuszkami palców, materiał szarej bluzy. 
-Skąd masz pewność, że nie popełniłaś tego błędu znowu?

Już samymi tymi pytaniami, ją ranię. Podważam jej wybór i miłość. Przynajmniej w jakimś stopniu. Jednak ona rozciąga usta w jeszcze większym, wręcz pokrzepiającym uśmiechu.
-Nie mam?- zaśmiała się.- Reed kochanie, to jest ryzyko. Żyjemy ryzykując. Poświęcamy się innym, nie wiedząc czy kiedyś zostanie nam to odwzajemnione, staramy się,  dbamy o te osoby, może na próżno. Zaufanie idzie w parze z miłością, słońce. Jeśli kochasz, ufasz. Też nie mam pewności, czy kiedyś nie zostawisz mnie schorowanej i starej samej sobie. Ale cię kocham, a to znaczy, że ci ufam. Zaufaniem obdarza się wyjątkowe osoby, dlatego to główny powód, dla którego nie powinno się wystawiać go na próbę. 

-Nie zostawię, przecież wiesz- roześmiałam się. 

-Ufam, że tego nie zrobisz więc poświęcam się tobie- cmoknęła mnie w czoło.- Dlaczego o tym rozmawiamy?

Wzięłam głęboki oddech, formułując w ustach kolejne kłamstwo:

-Zastanawiam się, czy powinnam obdarzyć zaufaniem jedną osobę.
-Matt?- zapytała cicho.

Zanim zdążyłam wymyślić odpowiedź, chociaż prawdę mówiąc, nie wiem co bym powiedziała, w drzwiach stanął wybranek mamy.

-Co dziś jemy na kolację?- miał wesoły głos, zupełnie jakby nic nigdy się nie stało.
Więc stało się czy nie?

Zasiedliśmy do stołu w trójkę, ponieważ Archer konsekwentnie odmawiał kontaktów z ojcem. Próbowałam go czasem na to namówić, najczęściej wtedy kiedy rozleniwiony i zaspany leżał na moim łóżku, podczas naszych nocnych spotkań. Nic z tego. 
Adam i mama wymieniali się nowinkami tego dnia, pytała o pracę, o samopoczucie. Ten odpowiadał jej, patrząc ciepło w oczy. Zero wzmianki o rudowłosej pannie Baker. To przechylało szalę na stronę winnego pana Hale. Potem zaczęły się pytania o mój dzień, więc musiałam ominąć poranną wycieczkę. Następnie zaczął się temat ślubu a mi momentalnie odechciało się jeść. Wiedziałam, że jeśli moje podejrzenia okażą się prawdziwe, będę musiała powstrzymać tą szopkę. A jeśli nie?

Czy na prawdę byłabym zdolna do tego, żeby mimo wszystko nie doprowadzić do ślubu? Żeby móc być z Archerem? 
Wolałam nie odpowiadać na to kontrowersyjne pytanie. 
-Reed?- usłyszałam głos mężczyzny, który przywołał mnie na ziemię.

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz