#16

135K 6.9K 5.4K
                                    


-Pokaż to- mrukną Archer , sadzając mnie na pralce.

Myślę, że mogłabym sama na niej usiąść ale nie protestuje kiedy mi pomaga.  Odsuwam materiał, który okazuje się być podkoszulkiem, od głowy. Odkładam go za siebie, patrząc na swoje trampki.
Mój przyrodni brat, odsuwa zamek przy mojej bluzie, po czym delikatnymi ruchami zaczyna go ze mnie ściągać.

-Hej hej hej- odzywam się z wymuszonym entuzjazmem- Jeśli chcesz mnie rozebrać i wykorzystać, może zrobisz to w przyjemniejszym miejscu?

Kącik jego ust unosi się ku górze, ukazując jego rozbawienie. Wrzuca moje ubranie do bębna pralki.

-Nieźle dostałaś w głowę- informuje mnie, przejeżdżając palcem blisko rany.

Wyciąga apteczkę i lustruje jej zawartość. Z westchnieniem, sięga po ręcznik i moczy go w wodzie. Wkrótce staje pomiędzy moimi nogami i ociera moje czoło z krwi. Na jego twarzy maluje się powaga i skupienie. Zastanawiam się, czy w jakimkolwiek stopniu jest zniesmaczony tym co widzi. Uświadamiam sobie, że jesteśmy sami w domu, Archer opatruje mi rany a w jego pokoju wciąż znajduje się pistolet. Czuje jak strach ściska mnie za serce. Spoglądam nad niego spod rzęs z lekko uchylonymi, spierzchniętymi ustami.

-Teraz zapiecze- mówi całkiem naturalnie, biorąc w dłoń środek odkażający. 
Zamykam oczy, a kiedy czuję pierwsze krople na swojej skórze, w obronnym odruchu łapię go za ręce z cichym okrzykiem.
-Muszę- odpowiada na mój gest, czekając aż puszczę.

-To piecze- mówię cicho
-Reed..- wywraca oczami, a ja opieram swoje dłonie na pralce.

Zaciskam usta w cienką linijkę i przygryzam dolną wargę. Zaczyna kręcić mi się w głowie, a ból wcale nie ustępuje. Po paru minutach Archer przylepia na ranie plastry.

-Gotowe- informuje mnie, wkładając dłonie do kieszeni spodni. Teraz widzę, że on również ma poranione ręce, chodź nie leje się z nich szkarłatna ciecz.-Co ty tam robiłaś?!

-Nic..- wzruszam ramionami
-Jasne, oczywiście- odpowiada zdenerwowany- Zdajesz sobie sprawę, że to mogło się skończyć źle? Pomyślałaś o tym?! Ta pieprzona rana, to nic w porównaniu z tym co oni mogli ci zrobić!

-Nie musisz krzyczeć- mówię, czując pulsowanie w skroniach. Jego głośny ton, potęguje ból i wcale nie pomaga mi się uspokoić-Wracałam z biblioteki.. i po prostu mnie zaczepili.

Archer wypuszcza powietrze ze świstem.
-Nie chodź sama po nocach, okay?- patrzy na mnie, intensywnienie wpatrując się w moje oczy. Wyławiam jego spojrzenie i tonę w zielonych otchłaniach.  Widok zapiera mi dech w piersiach a jego zapach wdraża się w moje nozdrza. Jeszcze bardziej wiruje mi w głowie.

-Będę pamiętać- informuję g.

Ale Archer nie przestaje. Schyla głowę znajdując się jeszcze bliżej mnie. Patrzy w moje oczy, a ja w niego. Próbuję odnaleźć w nich jakieś emocje, ale nie potrafię się skupić.
-Zaniosę cię do łóżka- szepce mi do ucha i delikatnie podnosi. Opieram swoją głowę o jego ramię. Pokonuje trasę w paru krokach po czym kolanem otwiera drzwi mojego azylu. Z namaszczeniem kładzie mnie na pościeli i nakrywa kocem. Zauważam ślady krwi na jego szyi.

-Boli mnie głowa- mamroczę, wtulając policzek w poduszkę.

-Później ci coś przyniosę- siada na podłodze, opierając się plecami o łóżko. Jego głowa odchyla się do tyłu i ląduje na kołdrze- Gdyby coś ci się działo, to mów.  Wyjdę, gdy zaśniesz.

Mija parę chwil.

-Archer?

-Niedobrze ci?- pyta

-Nie-odpowiadam zgodnie z prawdą- Dzięki..dziękuję za pomoc.

Zakłada ręce na kark, co przyjmuję za przyjęcie moich podziękowań. Zamykam oczy, czekając na sen.

-I jeszcze jedno..- mówię na wpół przytomna po paru minutach.

-Słucham- słyszę jak się porusza
Zagryzam lekko wargę, mówiąc sennym głosem:

-Przykro mi z powodu Kelsey.
Otwieram jedno oko, widząc jak jego twarz tężeje i napina się na wzmiankę o dziewczynie. Cholera. Archer wstaje, obracając głowę tak, żebym nie widziała jego twarzy.

-Śpij- rozkazuje twardo- Zajrzę potem.
Wychodzi zamykając drzwi, odrobinę za głośno niż się tego spodziewałam. 


Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz