R.12.

1.2K 72 0
                                    

Skończyło się na tym, że stojąc przed szafą i próbując podjąć tak ciężką decyzję jak wybór sukienki, zaczęłam się zastanawiać, co ja najlepszego zrobiłam.

Znów będzie blisko mnie. Znowu zgodziłam się, żeby mi mieszał w głowie.

W takim razie trzeba obrać inną taktykę anty-Dannylową.

Wygładziłam sukienkę i wtedy drzwi się otworzyły i Dan nagle znalazł się przy mnie, schylił się, złapał w pasie, przerzucił sobie przez ramię i ze śmiechem stwierdził:

-Czas minął.

-Ej! Czekaj- śmiałam się, kopiąc powietrze gołymi stopami.- Tylko buty!

-Za późno- stwierdził tylko.

Usłyszałam śmiech Elize. No, haha, bardzo zabawny widok. No... Brak mi słów.

Postawił mnie na chłodnej, drewnianej podłodze, a ja go odepchnęłam, zakładając ręce na piersi w geście "Jestem obrażona, bez kija nie podchodź!"

I wtedy zrozumiałam, ile osób widziało to przedstawienie. Ileż osób oni zaprosili? W tym saloniku było chyba ze dwadzieścia osób, więcej niż na zwykłej lekcji!

Dannyl nadal stał w tym samym miejscu, z błyszczącymi radośnie oczami. Był taki przystojny, że nie dziwiłam się Kat, tej jej obsesji.

I wtedy ktoś "włączył" magiczną muzykę na ukrytym odtwarzaczu. A Dannyl zrobił psie oczy i wyciągnął do mnie rękę.

Powinnam dodać, że właśnie leciała powolna melodyjka?

Nieufnie ujęłam jego dłoń, nagle znajdując się w ciepłych objęciach. Miałam ochotę się rozpłynąć, zamiast tego sztywno kiwałam się z boku na bok, jedynie zaplotłam palce na jego karku.

-Według ciebie, to zmieniłam się na lepsze, czy na gorsze?

-Na lepsze, znacznie. Wyglądałaś naprawdę uroczo, tak się czerwieniąc, ale teraz przynajmniej nie bałbym się wypuścić cię na miasto- uśmiechnął się czarująco.- Nie lubisz tańczyć?

Chodziło mu o tą moją sztywność? Świetne rozwiązanie problemu.

-Nie cierpię-przynajmniej nie musiałam kłamać, taniec nigdy nie był moją mocna stroną.- Ogólnie jakoś nie przepadam za takimi balangami. Co to miało znaczyć, że razem z Adamem wyskoczyliście po jedzenie?

-Wyjątkowo w piątki możemy wychodzić do sklepiku na odludziu, właściciel otwiera właściwie tylko w piątki. Dyrektor wie, że musimy się wyszumieć, bo inaczej byłby ogólny bunt, dlatego daje aż tyle swobody, byleby nie przesadzać z Magią.

I tak zmieniając wciąż tematy, skacząc z jednego na drugi przetańczyłam z nim całą piosenkę i jeszcze następną, coraz bardziej się rozluźniając.

A potem objadaliśmy się różnościami przyniesionymi ze sklepiku.

A potem chyba zasnęłam

Shy...Where stories live. Discover now