R.23.

1.3K 73 0
                                    

-Shy, nie płacz- Elizabeth przygarnęła mnie do siebie.

Siedziałyśmy już z powrotem w moim pokoju, jak zwykle na łóżku.

-Ja płaczę częściowo ze szczęścia- wyszczerzyłam się by to udowodnić.- Wreszcie mogę sama przed sobą przyznać, co do niego czuję.

Znów zaniosłam się szlochem.

-Ale nie wiesz nic o jego uczuciach i to doprowadza cię do łez.

Przytaknęłam niechętnie. I przez chwilę w drzwiach widziałam głowę Maxa.

-Czemu nie wszedł?- zdziwiła się Elize.

-Nie mam poj...- zaczęłam, ocierając łzy, ale przerwała mi osoba nagle i gwałtownie siadająca obok.

-Hej, kochanie-rzucił Dannyl sarkastycznie.- Co za smutki?

-To przez ciebie- poinformowała go Elize wychodząc, za co chciałam ją zabić wzrokiem, ale już na mnie nie spojrzała.

-Zostaw mnie- kazałam, nim zdążył wydobyć z siebie jakiś dźwięk.

-Nie- jego krótka odpowiedź natychmiast zamknęła mi usta. I ta powaga w oczach. Brrr, dostałam dreszczy.- Max wypadł z twojego pokoju, akurat gdy przechodziłem. Stwierdził, że jestem dupkiem, skoro przezemnie płacze dziewczyna. To dziecko samo miało łzy w oczach- na chwilę popadł w zadumę, co skłoniło mnie do zerwania się i odszukania chłopca.

Jednak nim zdołałam dotrzeć do wyjścia, bo Dannyl chwycił mnie mocno za ramię w połowie drogi i odwrócił do siebie, drugą ręką przytrzymując moją kibić.

-Posłuchaj mnie- szepnął patrząc w moje oczy pałające wrogością i strachem.- Nie chce uchodzić za jakieś tam dupka, nawet nie wiedząc, dlaczego zostałem tak nazwany.

Jeszcze przez sekundę zastanawiałam się nad odpowiedzią.

-Jesteś dupkiem. Nie lubię się powtarzać, ale zrobię wyjątek. Jesteś dupkiem, bo zataiłeś przedemną fakt, że jesteś z plemienia Ulitsów, że wiesz o mnie naprawdę wiele, bo nie powiedziałeś, że jesteś moim przyszłym narzeczonym. Ach, i jeszcze dlatego jesteś dupkiem, bo udawała mojego przyjaciela. A ja uwierzyłam, że mogę ci ufać...

Chciałam nawijać dalej, bo akurat dostałam takiej weny. Jednak do zniknięcia zmusił mnie krótki, delikatny nacisk jego ust na moje wargi.

Mruknął z zadowoleniem, a na jego twarzy rozlał się ten chytry uśmieszek.

-Świetny sposób uciszania cię- przyznał.

Wciąż w szoku oderwałam się od niego i wreszcie poszłam poszukać Maxa. Siedział w swoim pokoju i wycierał łzy z czerwonych oczu.

Bez słowa podeszłam i mocno go do siebie przytuliłam. Na chwilę znów zaczął szlochać, aż wreszcie całkiem się uspokoił.

-Powiesz mi, dlaczego tak cię to rozstroiło?- zapytałam, gdy wciąż ufnie się we mnie wtulał.

Cisza, która nastała mówiła mi, że zbyt dobrze nie zrobiłam zadając to pytanie. Ale po chwili rozległ się zgorzkniały głos małego chłopca.

-Oboje rodziców to alkoholicy. Mama nieraz chciała się z tego wyrwać. Był czas, że jej się udało na dłużej. Próbowała kilka razy odwieść od nałogu też ojca, widziała jak to wszystko zniszczyło jej wspaniałe małżeństwo. Kilka razy widziałem jak płakała, bo stary chcąc jej odebrać swoją butelkę uderzył ją, albo popchnął. W końcu przestała o to dbać, a przy okazji zapomniała o mnie jako o dziecku. Znów piła, a po pół flaszki zaczynała szlochać nad swoim małżeństwem, że rodzice tak dobrze ją wydali, że stary był takim wspaniałym facetem. Mówiła, że to wszystko jego wina, przez niego płakała. Nie chcę, żeby jakakolwiek dziewczyna płakała przez faceta!- znów się rozpłakał.

Shy...Where stories live. Discover now