R.37. (oczami Dereusa)

909 54 0
                                    

( z punktu widzenia Dereusa)

Zbyt dobra, zbyt silna.

Zbyt sprytna.

Jak ja mam sobie z nią poradzić?!

Nie ukrywam, że z kontrolowaniem uczuć- zwłaszcza złości- jestem na bakier. Wściekłym spojrzeniem omiotłem salę. Zatrzymałem się na Sharonn. I oto jest- rozwiązanie moich problemów...

-Skarbie mój- powiedziałem bez cienia słodyczy, nie do niej, nie do Sharonn. A mimo to uśmiechnęła się potulnie, lecz złowrogo zarazem, jakby już wiedziała, co mam na myśli.

-Tak, panie?

-Wiesz zapewne, który z walczących Czystych Magów jest nazywany Dannylem, prawda?

Przymróżyła oczy i oblizała dolną wargę w geście nie obiecującym nic dobrego. Tak, ta dziewczyna bywa przydatna.

-Wiesz również, że Shy, ta ich samozwańcza przywódczyni, jest jego dziewczyną?

-Tak, wiem również, że będziesz chciał ją złamać przy mojej pomocy.

-Wciąż mnie upewniasz, że dobrze zrobiłem uwalniając twoją moc. Wiesz co robić?

-Oczywiście, panie, już idę- uśmiechnęła się mrocznie, a jej oczy zabłyszczały czarną mocą.

Odczekałem chwilę i ruszyłem jej śladem. Dzięki mojej energii mogłem wyczuć zarówno gdzie jest Sharonn, Dannyl, jak i Shy. Mogłem również bez problemu porozumieć się z moją podwładną, uprzedzić ją, gdy nadarzy się odpowiednia okazja do rozpoczęcia całej akcji.

A teraz nadarzała się wręcz idealna. Sharonn zatrzymała Dannyla w niewielkiej, okrągłaj salce, właściwie przedsionku, a Shy właśnie zbliżała się szerokim korytarzem wprost do tego pomieszczenia.

-Zaczynaj, nadchodzi.

-Tak jest .

Wyjrzałem zza załomu komnaty do której przedsionek prowadził.Wokół Sharonn unosiła się ciemna aura złej magii, a chłopak stał przed nią niezdecydowany, nieświadomy, niepewny dalszych działań.Już miał się zebrać do ucieczki ale zdecydował się o ułamek sekundy zapóźno.

Sharonn zdążyła zarzucić swoja sieć. Dannyl-zupełnie bezwolny-podszedł do mojej czarnowłosej pomocnicy. Ruchy miał podobne do zombie z telewizjii, ale młoda Indianka rtego nie zauważała, chciała zobaczyć tylko to, jak usta poprzedniej dwójki się stykają.

-Dannyl!- choć ledwie szepnęła, dźwięk ten poniósł się po całym przedsionku.- Jak możesz się lizać z tą... tą łachudrą!!

Była tak zrozpaczona, że chyba nie zdawała sobie sprawy z doboru słów, a w momencie, gdy ona zawróciła na pięcie, Dan gwałtownie zamrugał. Widziałem, jak wymówił gezgłośnie imię dziewczyny.

Rety, łączyło ich coś naprawdę silnego, skoro na sam jej widok wysunął się z objęć uroku Sharonn, a przekonałem się osobiście o sile tego zaklęcia.

Shy była zaledwie kilka jej drobnych kroczków ode mnie, gdy wyłoniłem się zza rogu i machnąłem dłonią, zrzucając na nią magiczną czarną chmurę zapomnienia.

~||~

Zaczekałem kilka sekund, podczas gdy dziewczyna próbowała się odsunąć od pyłu, a potem mrugała gwałtownie, tracąc świadomość i pamięć.

-Kim jesteś?- zapytała odrobinkę jak zombie.- Co ja tu robię?

Znów posłużyłem się Magią, by podsunąć jej fałszywą osobowość. Uśmiechnęła się, jakby właśnie zrozumiała ciężką lekcję z matematyki.

Shy...Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora