R.31.

1.1K 70 3
                                    

Przyszedł czas nareszcie, żeby przybliżyć sobie- oraz mojemu nowemu pomocnikowi Maxowi- mapę okolicy w której toczy się akcja.

Przyjmijmy, iż w centralnym punkcie naszej mapy położona jest Z.A.M. Jej północna granica leży nad rzeką Antist i przecina tą malowniczą krainę osłoniętą górami praktycznie na pół.

Na północnym zachodzie od wspomnianej uczelni rozpościerają się nieprzebyte jeszcze ani przez zwykłego śmiertelnika, ani też przez maga, bagna i trzęsawiska. Krążą pogłoski, że magowie którzy zbliżyli się do tej okolicy znikali w niezbadanych okolicznościach i słuch o nich ginął. Po zachodniej stronie naszej mapy jest usytuowane ogromne jezioro Mers. Jest ono dość płytkie, jednakże żyją w nim niesamowite gatunki ryb oraz innych płazów i gadów.

Na południu mapy ulokowane są gigantyczne wodospady nazwane Wielkimi Wodospadami Wei (prawie jak internetowe www- jak zauważył Max). Są one tak ogromne że dotarcie z góry na dół zajmuje prawie 10 sekund. Skąd to wiem? Otóż wyczytałam to niechcący w gazecie, gdyż ostatnio jakiś mieszkaniec Chickiti z rozpaczy po zmarłej żonie pozbawił się życia w tamtych stronach.

Właśnie! Chickiti! Moje rodzinne miasto, no a raczej wioska. Ja osobiście traktuję ją jako przedmieścia. Mamy tam w sumie aż dwa sklepy i kaplicę. Miejscowość leży zaraz nieopodal wodospadów. Nieraz lubiłam wyjść na wierzę kaplicy i pooglądać ten majestatyczny widok spadającej z wysokości wody roztrzaskującej się o skały.

Czasami też widać było małe migające w wodzie błyski. Były to większe ryby od których łusek odbijały się promienie słoneczne. To jest niezapomniany widok.

Ale powróćmy do naszej mapy. Pozostał nam jeszcze wschód i północ. Opisuję to tak dookoła, gdyż teren ten przypomina tak jakby miskę. Dookoła są wielkie góry w których znajduje się tylko kilka klasztorów mnichów.

Na wschodzie mapy jest wielki wąwóz za którym rozpościera się ogromna zielona równina za którą w ostatnim czasie pojawił się wulkan. Jeśli wyjdziemy na najwyższą basztę naszej akademii to w dali dostrzec można malutki punkcik z którego wydobywają się czasami kłęby czarnego dymu. Na północy zaś ulokowana jest niewielka wioska, której nazwy nawet nie watro wspominać.

Tak właśnie przedstawiała się mapa naszej okolicy.

A mnie pozostało już tylko kilka dni z tego całego miesiąca, podczas którego Dan miał szkolenie, by zaplanować jakąś strategię szpiegowską.

Niezmiernie się cieszyłam z tego, że mam do pomocy tego pomysłowego chłopaka, który był moim pierwszym uczniem, byłam czasem z niego dumna jak matka z własnego syna.

Max rozłożył kilka kartek, na których zaczęliśmy robić notatki i szkice z drobnymi liniami będącymi teoretycznymi drogami naszej wyprawy szpiegowskiej. Już kilkanaście kartek zmiętych w kulki leżało na podłeodze, odrzuconych przez ich niepraktyczność.

-Zróbmy porządek w dokumentacji- zaproponował z teatralną powagę młody.- Trzeba założyć teczkę dla tej operacji.

-Jak również trzeba nadać nazwę tej operacji- podrzuciłam mu pomysł.

-Pani sekretarz, proszę zanotować nazwę: Operacja Pijany Komar.

Shy...Where stories live. Discover now