R.50. = Epilog

1.2K 97 41
                                    

Moje życie ustatkowało się dopiero kilka mięsięcy po tym, jak odebrałam swoją Magię Dereusowi.

Jak to zrobiłam? To bardzo proste:

~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~

-Skarbie, co się z tobą dzieje?- spojrzałam na Dannyla, ten z koleji spoglądął na mnie z niepokojem.- Co dzień, to ty jesteś bardziej nerwowa, coraz więcej się plątasz po szkole, nie skupiasz się na żadnej decyzji.

-Nie wiem, czuję swędzenie pod skórą, nie pozwala mi to siedzieć w miejscu. Chciałabym coś rzucić, ale biegać, albo...

-Siadaj- przerał mi gwałtownie, acz z uśmiechem.

Wyszedł, by po chwili wrócić z wujkiem Stephenem.

-Tak więc, panie dyrektorze- zwrócił się żartobliwie do wujka.- Może ty coś poradzisz.

Streścił mu to co ustaliliśmy, a dyrektor przyjrzał mi się, jakby obserwował bardzo ciekawy, egzotyczny okaz zwierzęcia.

-W Akademii krąży wiele Magii.

-Tak? I co z tym związane?

-Myślę, że Shy nią przesiąkła, a ponieważ ognisko jej mocy zostało tylko zagaszone poprzez oddanie Magii, ta energia kręcąca się tutaj zbiera się w Shy, tak jak dziewczyna zbierała ją z pomocą tarczy.

-Niemożliwe- szepnęłam, wiedząc jednak, że to prawda.- Czy w takim razie mogłabym odzyskać swoją Magię całkowicie? Odebrać ją Dereusowi?

Stephen skinął głową.

A wtedy do pokoju wpada blada Sylwia, podbiegłam do niej i usadziłam ją na swoim miejscu. Znów miała swoją wizję. Dannyl rzeczywiście miał rację, to brzmi tak oklepanie, ale jednocześnie najbardziej trafnie.

Dziewczyna wciąż fatalnie się czuje po każdym takim widzeniu, ale starała się już nad tym zapanować.

Usiadłszy na moim łóżku oznajmiła uradowana:

-Wiem gdzie on jest.

Dereus zmierzał na północ poza granice obrębu Akademii. Musieliśmy go dorwać zanim przekroczy ową granicę.

-Możemy się tylko tam teleportować- mówiłam idąc z Danem korytarzem.

-Ja się nie potrafię teleportować na takie odległości- przypomniał mi mój mężulek.

I spod ziemi- a raczej zza rogu- pojawia nam się Max.

-Myślę, że ja mógłbym. Znalazłem ostatnio...

-...ciekawe zaklęcie. Tak, wiem skarbie. Naprawdę się ze mną teleportujesz?

-Spróbuj mnie powstrzymać- mruknął z szelmowskim uśmiechem.

Sylwia przekazała mu myślą obraz, gdzie mniej więcej mamy sie pojawić, żeby zatrzymać Dereusa. Chłopak wymamrotał jakieś zaklęcie w języku wcale nie przypominającym naszego, oczy mu zabłysły i nagle staliśmy we trójkę na jakiejś skarpie, wsród lasu, na asfaltowej drodze.

Zza rogu wypadł czarny samochód, za kierownicą siedział Dereus, na siedzeniu pasażera zaś Sharonn. Kierowca miał całą twarz zastygłą w grymas szoku, gdy gwałtownie przed nami hamował.

Wypadł na zewnątrz i stanął niepewnie.

-Odsuńcie się- powiedziałam do Dannyla i Maxa ledwie poruszając ustami.- Znikajcie stąd. Jeśli nie wrócę do kwadransa, przyjdzicie po mnie.

Shy...Where stories live. Discover now