R.25

1.3K 79 2
                                    

Głupole, myślą że ich nie obserwuję. Omal nie zachichotałam.

Weszłam do sali gdzieś w połowie pojedynku, ale już po pierwszych sekundach było pewne, że Jecks nie ma szans jedynie przez swoją głupotę.

Zamiast oszczędnie wydawać energię, on próbował chaotycznie, desperacko rozbić obronę Dannyla. A oczywistą rzeczą jest, że obronę utrzymuje się znacznie łatwiej niż długi atak. Przecież to nawet moi uczniowie wiedzą.

Ba, to jedna z ich mantr. Druga za to brzmi: Im więcej razy zużyjesz Magię do dna, tym więcej będziesz jej mieć następnym razem.

Dlatego też na arenie ćwiczyłam ich dopóki całej trójce nie brakowało całkowicie mocy.

Nagle Jecks upadł na tyłek, powalony jednym tylko ciosem Dana. O bosz, ja byłabym bardziej wymagającym przeciwnikiem.

Nie żal mi go. Wcale, a wcale. I to główne dlatego, że chciał mnie pocałować.

Fu. Nie mogłam sobie wyobrazić niczyjego pocałunku oprócz tego Dannyla.

Odwróciłam się z ciężkim westchnieniem i poszłam do swojego pokoju, przygotować się przed kolejną lekcją.

W międzyczasie pobiegłam jeszcze przykryć zioła w ogródku, bo szklarnia jeszce nie była gotowa, a noce robiły się naprawdę chłodne.

Gdy wróciłam zastałam w swoim pokoju masę pokojówek pod przywództwem pani wice. Zbierały wszystkie moje rzeczy, łącznie z projektami na lekcje szycia-jedną z wielu rodzai na lekcjach człowieczych.

-Mogę zapytać co się dzieje?- szepnęłam stając niepewnie w progu.- Dlaczego jestem przenoszona?

-Dannyl przyznał, że jesteście po zaręczynach. Będziecie mieć wspólny pokój. Takie wymogi.

Usiadłam na łóżku i patrzyłam jak jedna po drugiej opuszcza mój- dawny- pokój.

Pani wicedyrektor również wyszła, gdy tylko nadarzyła się okazja.

Cholewcia. Co to miało być?

Jedna z pokojówek wróciła, żeby mnie zaprowadzić. Wstałam więc i poszłam za nią.

I zostałam zaprowadzona do całkiem innego świata o ślicznych bladych pokoikach.

Salon był większy, tylko z dwoma fotelami, stolikiem i przepięknym regałem z książkami. Zapełnionym w jednej trzeciej.

Widok z okna skierowany był na ogródki, więc widziałam swój.

Potem weszłam do jedynej sypialni. Mega, wielgachne łoże, sporych rozmiarów szafa i drzwi do łazienki jeszcze większej niż ta moja w starym pokoju.

Mega. Wszystko było mega. Ale wtedy pojawił się Dannyl i spojrzał na mnie jak na rozjuszonego drapieżnika.

-Coś ty zrobił? Czemu mnie tu przenieśli?

-Wice domyśliła się, wywnioskowała z moich słów, że jesteśmy zaręczeni.

-Doskonale wiedziałeś, że nie chcę mieszkać we wspólnym pokoju!

-A mnie to właśnie pasuje!- przyjął mój ton rozmowy. Ja nie mogę, nasza pierwsza kłótnia.

Skoro pasuje ci wspólne mieszkanie ze mną, to czemu trzymasz mnie na dystans? Dlaczego jesteś taki... wrogi?!

Zamilkł z wściekłością, a potem odpowiedział mi przez zaciśnięte zęby:

-Bo jesteś moja, a ja wciąż nie mogę mieć cię blisko siebie, nie mam możliwości, by cię lepiej poznań. Cholera, nawet o twój pierwszy pocałunek muszę walczyć.

Shy...Onde histórias criam vida. Descubra agora