R.39.

775 55 4
                                    

-A...a...- przełknęłam ślinę, wzięłam głęboooki oddech i dopiero byłam w stanie wydusić z siebie pytanie.- Ale jak to?

-Normalnie, skarbie- babcia szybko przygarnęła mnie do siebie, widząc mój stan.- Normalnie- powtórzyła głaszcząc mnie po plecach, podczas gdy dziadek z radością stał w drzwiach, usłyszawszy jak dla niego radosną nowinę.

-A...a...- znów te same czynności.- Ale z n...NIM?!

-A plombę gwarancyjną miałaś, zanim cię zaczarował?- zapytał dziadek.

-DZIADKU!!?

-Nie bulwersuj się, wnusiu. Stary jakoś musi się wyrazić, żebyś zrozumiała, a teraz odpowiedz- poparła go babcia.

-N...nie miałam- zaczerwieniłam się chyba po korzonki włosów.

Ale kwas. "Siara", jakby to ujęła Sara. Takiej rozmowy nie przeprowadziłabym z własną mamą, nie wspominając o nad wyraz poważnym w tych kwestiach ojcu. A tu co mi się trafia? Gadam sobie na luzie z DZIADKAMI!

Masakra.

-No więc- zaczęła babcia, wyrywając mnie z tych upokarzających rozważań,- napewno nie jesteś w ciąży z Dereusem. Objawy byłyby za szybko. Zwłaszcza, że kobiety w naszym rodzie dość dobrze znoszą ciąze. Chyba, że coś naprawdę wyprowadzi je z równowagi- uśmiechnęła się lekko, jakby do własnych wspomnień (co potwierdziło się, gdy dziadek zerknął na nią i sam się uśmiechnął).

-A ja mam nadzieję- odezwał się nagle dziadek,- że plomba została... no wiesz- wreszcie i on się równie mocno zaczerwienił co ja- z Dannylem.

-Tak- burknęłam kuląc się w sobie i oglądając moje ocieplane, eleganckie butki, pasujące do tej wielkiej czarnoszarej sukni, która ciasno oplatała moje ciało, pozostałości po Dereusie.

Nie mogłam uwierzyć, że dopiero była zima. Minęło może pół roku od moich zaręczyn. A wydawałoby się, że to wieczność.

Och, matulu, zdołałam nawet przeżyć w tym czasie wojnę! Magiczną wojnę!!

Babcia naraz oderwała się odemnie i wyszła z łazienki, w której wciąż siedziałam.

-Trzeba poinformować twoją matkę- stwierdziła na odchodnym, a dziadek postanowił mi ofiarować chwile na wolne myślenie i również się zmył.

Chciałam się skupić na czymś konkretnym, coś ustalić sama z sobą, chiałam zastanowić się nad przyszłością. Ale moje myśli były zbyt poplątane, otoczone mgiełką szoku, bym mogła wyciągnąć jakiekolwiek wnioski z czegokolwiek.

Wreszcie darowałam sobie bezsensowny wysiłek i zeszłam do kuchni.

-Przyjadą jutro- poinformowała natychmiast babcia, gdy tylko pojawiłam się w progu.

Skinęłam głową, na potwierdzenie, że informacja została przyjęta i zaklasyfikowana.

-Wnusiu, powinnaś się położyć, jest już strasznie późno.

Z niedowierzaniem patrzyłam na zegarek. Przecież gdy tu przysz... się teleportowałam było może wpółdo dziewiątej, wydawało mi się, że minęły może ze dwie-trzy godziny, choć w rzeczywistości upłynęło pół doby. Z jękiem ruszyłam po schodach do tak dobrze znanej mi sypialni.

Trzeba wypocząć i nabrać sił.

Jutro czeka mnie pewnie ciężka przeprawa.

--------------------Od Autorki-------------------------------------

Wszystkie ludziołki choć trochę zainteresowane fabułą: prośba do was wygląda następująco- powiedzie, czy wolicie zakończenie książki w momencie kilku dni po narodzinach dziecka, czy chcecie, żebym przeciągnęła trochę akcje dodając drobne kłopoty w postaci ludzkiego Dereusa, pragnącego się odegrać.

To zależy od was. Jeśli nie dostanę jakichś preferowanych rozwiązań opowiadanie zakończy się po tym, jak pokarze rodzinie dziecko. (To możecie uznać za groźbę -_- ) :)

Shy...Où les histoires vivent. Découvrez maintenant